domek dla szóstki
Nie pisałam. Czasu nie było... Nieprawda! Trochę by się znalazło, ale taka byłam wkurzona, że nie chciało się pisać. Musiałabym chyba użyć jakichś niecenzuralnych wyrażeń, a nie lubię.
Trzy tygodnie z okładem nasz majster ćwiczył naszą wyrozumiałość i cierpliwość. Co ja mówię? „Nasz”?!!! Nasz to on jest, jak u nas pracuje, a nie jak łazi gdzieś tam i na dodatek nie mówi nam prawdy.
Dobra! Szkoda nerwów! Koniec na ten temat.
Na budowie pracujemy MY. To znaczy ja najmniej, ale w końcu ktoś musi gotować obiady i robić pranie... (taki jest mój oficjalny pretekst)
Jacek zdjął wszystkie szalunki, a dziewczyny naprawdę dzielnie mu pomagały (cały czas się boję, że któregoś dnia zjawi się na działce rzecznik praw dziecka ).
Nasze stemple już pojechały na inną budowę, a stamtąd pójdą na następną.
Moja Ekipa Rodzinna wyciągnęła też gwoździe z desek, usunęła z nich resztki betonu i zaimpregnowała więźbę dwa razy „tytanem”. Kilka dni zeszło na sprzątaniu w środku domu i na całej działce. Mamy całą furę małych deseczek na ognisko i skwapliwie to wykorzystujemy.
Wczoraj Jacek przywiózł ostatnią już, mam nadzieję, część drewna – deski na podbitkę. Upał był nieziemski, a on w tartaku sam te deski przerzucał, żeby wybrać przyzwoite w przyzwoitej cenie (był też pierwszy sort, ale cena zabójcza).
Dzisiaj po południu zaczęłam te deski malować drewnochronem, ale za wiele nie zrobiłam, bo mi dziewczyny pozazdrościły. Szybko zorganizowały dodatkowe pędzle i przez parę godzin dobrze się bawiły. Przy okazji zaimpregnowały też siebie i trochę mnie, kiedy podeszłam za blisko. Niestety, wieczorem okazało się, że drewnochron bardzo ładnie się wchłania (w skórę) i zwykła woda z mydłem go nie bierze.
http://www.konarzyny.edu.pl/my/134.jpg
Nasza działka wygląda jak kawałek tartaku. A na tym zdjęciu nie widać jeszcze wszystkiego.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia