Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Przegląd

  1. Co nowego w tym klubie
  2. To ja zapraszam do korzystania z naszych uslug -posadzki maszynowe z mixokreta 692796235 http://www.posadzkiplock-teka.pl
  3. Faktycznie, dla "uciekających z Warszawy" jednym z powodów ich desperacji jest na pewno cena mieszkania czy domu. Ostatnio bardzo popularne są południowe-zachodnie powiaty na czele z Pruszkowem. Ale z powodów czysto finansowych nie ma potrzeby uciekać aż tak daleko poza granice Warszawy. Można obrać np. kierunek Białołęka czy nawet Bielany - ceny mieszkań na Bielanach są często zbliżone do tych pruszkowskich, a nie rzadko nieco niższe.
  4. my też uciekamy. Ja od urodzenia warszawianka z blokowiska z wielkiej płyty, małżonek z małej miejscowości, od 10 lat też w Wawie. Od kilku lat remontujemy starą chałupinę pod Sochaczewem i w tym roku mamy zamiar sie już do niej wynieść. Do szkoły i sklepu niedaleko, gorzej z pracą- mąż bedzie do stolicy dojeżdżał, a ja sie rozglądam za robotą na miejscu. Na szcęście mam taki zawód,że na wsi szybciej znajdę pracę niż w mieście. A jak nam się będzie żyło- zobaczymy- zawsze można sprzedać i wrócić. Ale po co?
  5. 12 lat w W-wie.Najpierw kawalerka,potem nasza 4 w 50m2( w tym biuro meza).Na spacer z dzieckiem do parku-wyprawa.Pilnowanie go non-stop ,zeby nie wybiegl na ulice-caly czas.Halasy pod oknem w weekendy,bo gdzies to piwko panowie musieli wypic...Korki z Woli jak nie wiem co.Ogolnie-niefajnie.Teraz budujemy sie pod Tarczynem,dzialka z ogrodkiem,cicho,fajnie,dzieci sasiadow juz sie z naszymi bawia:) Kawka na tarasie-bezcenna.Dojazdy-na szczescie praca samochodem 15-20 min.Nie stoje w korku.Dzieci trzeba bedzie dowozic do szkoly-ale to jest cos co jest wpisane w zycie na wsi.Chyba 10 min w aucie wytrzymaja;))) .Jak bede chciala na basen czy do sali zabaw dla dzieci,fittness czy jakies wielgachne zakupy-to do P-na jade i mam:) Ogolnie jak sie wprowadze do domu to sie w koncu wyspie( bo mamy niezly ruch samochodowy pod oknem) a dzieciaki pojezdza na rowerze bez strachu,ze ktos w nie wjedzie.Troszke sie boje zimy,ale odsniezaja u nas- to przezyjemy...a jak nie to lopaty w ruch:))) Same pozytywy....no i przestrzen zyciowa,nareszcie kuchnia w ktorej 2 osoby sie nie obijaja o siebie:)Pozdrawiam wszystkich uciekinierow:)
  6. Czołem pionierzy wielkich ucieczek! Reanimuje temat. Jak toczą się Wasze losy? Może jacyś nowi escape- owicze? Nasze siedlisko odpoczywało od ludzi. Las, nieśmiało, lecz konsekwentnie podszedł bliżej chałupy. Ciszę od czasu do czasu przerwa pisk szybujących wysoko jastrzębi, uczą małego wypatrywać w trawie śniadania. Powoli wrastamy w to miejsce, jak otaczające nas drzewa. Wiemy już, że nie da się kompletnie zerwać z miastem, ale chcemy być jak najbardziej niezależni. Zrozumiałem, że nie uciekam od miasta, ale od systemu, który zmusza do bycia małym trybikiem kręcącym się w kółko bez sensu. Nie chcę zrywać się rano i gnać do pracy, którą muszę, staram się polubić. Rozstawać się z ukochaną osobą na 10-12 godzin dziennie by wieczorem spojrzeć w jej zmęczone oczy. Nie zmarnuję tak krótkiej chwili, jaką podarował nam los. Nie chcę być zależny od ludzi, do których czuję niechęć. Wolę wyjść z chałupy o świcie jeszcze w piżamie i wsuniętych na bose stopy sandałach pójść śladem wydeptanej przez zwierzęta. Mogę się zatrzymać mrużąc oczy popatrzyć na poranną mgłę i ( przepraszam ) postać chwilę : ).
  7. - rodowita Warszawianka - uciekłam z Wa-wki 2 lata temu do Piaseczna, - a jak dobrze pójdzie, to za 2 latka ucieknę do Dawidów Czołem wszyscy UCIEKINIERZY ! ! !
  8. Dawno mnie nie było, dopiszę kilka spostrzeżeń w miarę świeżego mieszkańca domu na wsi: 1. Fajnie jest wyjść na działkę i zapalić ognisko. Zresztą ogień w kominku też jest super. 2. W końcu mamy miejsce, gdzie nasza córa może się nauczyć jeździć na rowerze - na osiedlu gdzie mieszkaliśmy było to absolutnie niemożliwe. 3. Sąsiedzi są w podobnym wieku, więc i dzieciaki na całej ulicy świetnie się dogadują. 4. Dodatkowy luksus to fakt, że do szkoły jest tylko 1,5 km. Do pracy dalej, ale jadąc opłotkami nie jest źle. 5. Nikt za ścianą się nie kłóci, nikt nie przyjdzie z dołu jak mała odbija piłkę, itp. Mam nadzieję, że nigdy nie będę zmuszony do powrotu do miasta. Pozdrawiam wszystkich uciekających.
  9. Witam wszystkich My jeszcze nie uciekliśmy z Warszawki, ale wszystko ku temu się zanosi mamy już działkę w Markach dokładnie 15 km od Placu Bankowego A co do samej Wawki mieszkamy w niej prawie 3 latka i już mamy serdecznie dość, oboje z żoną wychowaliśmy sie na wsi i w sumie na początku kiedy nie mieliśmy jeszcze dziecka jakoś szło wytrzymać, ale teraz mamy dość mieszkamy prawie w samym centrum jeden wielki hałas, z dzieckiem na spacer trzeba jechac 15 minut samochodem do parku wszędzie po zimie psie odchody itd. dziecka na chwilę z oczu nie wolno spuścić itd. sąsiedzi młodzi wiecznie trzeba zaprowadzać porządek Dobrze, że sąsiada mam spoko razem potrafimy rozgonić niezłe towarzycho, ale ileż tak można chcemy jak najszybciej uciec. Mam nadzieje, że nam sie uda I tego życzę wszystkim którzy o tym marzą
  10. Ostatnio znalazlem w jakims hipermarkecie plan Warszawy i okolic, ktory obejmuje tereny od Nowego Dworu Mazowieckiego az gdzies pod Radom, a rownoczesnie ma dokladnie rozrysowane wszystkie autobusy, lacznie z sieciowymi No i tak sobie go ogladam, zagladajac co chwila na strony ZTM'u... i wychodzi mi, ze wcale nie jest tak tragicznie. Jasne, ze Aleja Krakowska jest notorycznie zakorkowana, ale jak na Okeciu przesiade sie w tramwaj, do w centrum jestem w 25-30 minut, a u mnie w pracy na Pradze w 40-45, a to wszystko dzieki polaczonym biletom MZK-WKD-KM Kaczynski przez cala swoja kadencje nie potrafil zalatwic tego, co Hania zalatwila w ciagu paru miesiecy Z trasa miedzy naszym domem a Okeciem bedzie trzeba sobie jednak jakos radzic, bo autobusy sieciowe stoja w korkach jak wszyscy... moze skuter w cieplejsze dni?
  11. wiem, wiem, że będzie ciężko z wyjsciami, na szczęście mam się gdzie zatrzymać na weekend w Warszawce, więc raz co drugi tydz gdzieś wyskoczę....ogólnie się boję tej przeprowadzki bo odkąd pamiętam mieszkałam w bloku i się o nic nie martwiłam, śmieci zabrali, kanaliza była, woda ciepła była, centralne prawie darmo. Ale więcej plusów przemawia za domkiem jednak.
  12. Witam.To i ja sie dołączę.Od 4 lat mieszkam 50 km od Warszawy na razie w miasteczku,ale budujemy się na wsi 15 km dalej.Dlaczego uciekłam z Warszawy ? Bo nie widziałam dla mnie,męża i synka perspektyw.Mieszkalismy na Woli w bloku 10 pietrowym "gomułkowskim" na 37 m2 ,na 6 pietrze bez balkonu (ale za to z piwnica,bo kto miał balkon to nie miał piwnicy) hi hi hi !! Ale jaja. Na dodatek w bloku kiedys był ssyp i dzicy ,wychodowani lokatorzy prusaki.Łaziły wszędzie.Okropność brrr.Nie stac nas było na sprzedanie tego mieszkania i kupienie w innym miejscu w warszawie, więc po sprzedaży kupiliśmy 70 m2 (4 pokoje,wc osobno,buzy balkon i piwnica ) w Sochaczewie za te same pieniądze.Luksus.Teraz jesteśmy w trakcie budowy swojego domku. Pozdrawiam
  13. To ja dołączam, uciekam z mokotowa. Całe życie z mężem spędziliśmy w wawce. Uciekamy w rejony Tarczyna, przeszczenie takie że w głowie się kręci. Chełmoński spoczywa za rogiem. Bałam się że będe się bała spania w domu - cicho, ciemno, strrrraszno. Ostatnio zmuszona sytuacją spędziłam kilka nocy w domu (niewykończonym jeszcze) spalam jak dziecko, pierwsza noc spowrotem w mieszkaniu była straszna. Nagle usłuszałam wszystko i zrozumiałam dlaczego całe życie jestem zmęczona. Przy okazji - podczas jednego z pierwszych poranków w domu po dobrych 15 minutach zorientowaliśmy się że nam chlopaki prąd borują pod oknem - co znaczy przyzwyczajenie do hałasu. Alexs jeśli prowadzisz życie nocnoklubowe, to wydaje mi się że dla Ciebie jeszcze nie czas mieszkania na zadupiu. Sama takie kiedyś prowadziłam i wtedy KATEGORCYZNIE wiedziałam że nie chcę mieć domu. Zmieniło mi się po kilku latach, ale sama do tego dojrzałam.
  14. A ja wręcz przeciwnie. Tak bardzo potrzebowałam zmienić otoczenie, ze mnie nawet dojazdy nie odstraszyły. 45-60 minut i jestem w centrum. Nawet teraz kiedy robia skrzyżowania przy ostrobramskiej.
  15. Ja w tej chwili dojeżdzam zapchanymi Alejami Jerozolimskimi, które zamienię na zakorkowaną Puławską.
  16. Ciekawe, cos duzo nas wlasnie z Bielan sie wynosi - my tez, konkretnie z Chomiczowki Ja (Samuel) jestem przyjezdny, w Warszawie od szesciu lat, z czego na Bielanach ostatnie poltora, ale Mysia mieszka na Chomiczowce od dziecinstwa, a w Warszawie od urodzenia. Ale tak naprawde jedyne czego sie boimy to dlugie dojazdy do pracy. Zmiana okolicy - raczej nie. Moze dlatego, ze do Centrum Janki bedziemy mieli niedaleko
  17. Dla nas ruch był stopniowy - najpierw z Bielan do Piaseczna, obecnie wolnostojący dom pod Piasecznem. Póki co jest nas trójka, w domu dwa autka, do sklepu tylko samochodem. Na razie jesteśmy przeświadczeni o trafności decyzji i nie zanosi się na zmianę zdania. Cisza, spokój, las, fajni sąsiedzi. 10-letni synek znajomych jak przyjechał pierwszy raz zasunął tekst "Ale ta wasza wieś jakaś taka wypasiona!"
  18. Pytanie powinno brzmiec nie czy sié przenosic tylko jak to zrobic madrze a to w naszych warunkach nie jest takie proste. Na pocieszenie powiem ze z Londynu tylko w 2005 roku ucieklo na wies 250tys rodowitych londynczykow. Przez najblirzsze 10 lat planuje sie budowe 2milionow domow na angielskiej wsi.
  19. A ja jestem od urodzenia (juz 30 lat) warszawiakiem, moja żona także. Mieszkamy sobie na Bielanach w 36 metrach. Ostatnio dołączył do nas nowy lokator (ma 4mc ) i postanowiliśmy kupić mieszkanie. W grę z róznych względów wchodziły Bielany, Żoliborz i Bemowo. Chcieliśmy 60-70m2. Ceny niestety sa jakieś nie z tej planety (okolice 400 tysiecy). Postanowiliśmy sie więc budować. Mamy działeczkę 5 km od granic miasta i jakieś 10-13 km od PKiN. Na Bielany do rodziców mamy 13 km. 400m od działki jest komunikacja podmiejska i busiki, blisko do sklepu (Gmina Babice), media w drodze. Tak więc u nas dom i działka wygrały z mieszkaniem pod względem cenowym. Budujemy niewielkii domek 120m2. Jeżeli nasza inwestycja na przestrzeni kilku lat (częśc wykończeniówki będziemy robili etapami własnym sumptem) przekroczy nawet wartość mieszkania to wolę spłacac po 100zł kredytu miesięcznie więcej, mieć własny ogród, garaż i dwa razy więcej powierzchni niż w bloku. Po drugie sąsiedzi: nasz blok jest w starym budownictwie a ściany są chyba z dykty. Dobijają mnie już imprezy, awantury (ostatnio kupiłem stopery), zalewanie (ostatnio zalano nas dwa razy), brak miejsc parkingowych, dewastacje samochodów etc. Budowę zaczynamy w lipcu 2007, a na Świeta 2008 chcemy już być w nowym domu
  20. Wiesz, ciężka decyzja, ja mieszkałam prawie 30 lat na Bielanach, nie potrafię się gdzie indziej poruszać, nie wiem w jakim sklepie coś dobrego, masakra po prostu, za rok planuję się przeprowadzić również 30 km od Warszawy, co prawda sklepik mały będzie 50 m. domy są w pobliżu ale i tak się bardzo boję, tego, że korki, że nie ma marketu pod nosem, będę się musiała nauczyć żyć, robić zapasy żywności, ciężko będzie, jednak jest dużo plusów, większa przestrzeń, prywatność, cisza przede wszystkim , chociaż jak na razie mi nie przeszkadza hałas, jestem jeszcze na etapie nocnego życia klubowego, tak, że nie wiem czy to dobre zmiany, nie jestem do końca przekonana do tej emigracji na wieś, bo nigdy tak nie mieszkałam, uległam namową rodziny i znajomych, że to dobre i mam nadzieje, że będę im wdzięczna za to
  21. Jak tu się nostlagicznie zrobiło! Ja wprawdzie nie jestem urodzoną warszawianką, ale mieszkam tu od 16 lat, a na Bielanach od 7. Bardzo mi się tu podoba, ale moja prywatna przestrzeń życiowa (35 m kw. na 4 osoby) zrobiła się stanowczo za ciasna. No i stąd decyzja (i wielkie marzenie życiowe) o budowie własnego domu. Jesteśmy w trakcie kupowania działki 30 km od granic Warszawy w okolicach Kampinosu. Ale opadły mnie takie wątpliwości i rozterki, że od kilku dni o niczym innym nie myślę. Nasza działka jest na prawdziwej wsi. Dość rzadka zabudowa, pola (choć część już odrolniona i przeznaczona pod zabudowę mieszkaniową). Koło nas jest jeden nowy, piękny dom (ludzie z Warszawy). Kawałek dalej jeszcze dwa inne. Ale to jednak wieś. Komunikacja kiepska. Do sklepu kawałek drogi. Sama działka atrakcyjna. Uzbrojenie w granicach, przy drodze, teren równy. No i b. dobra cena (40 zł za metr). Ale, czy to jest miejsce na dalsze życie? Dla kogoś, kto całe życie mieszkał w mieście, to trudna decyzja. Co myślicie na ten temat, jakie są Wasze doświadczenia? Za każdą radę będę wdzięczna. Pozdrawiam Iza
  22. Fajnie powspominac sobie tamte czasy zwlaszcza tak daleko od rodzinnych stron i w dodatku w Swieta. Skladam swiateczne zyczenia wszystkim uciekajacym z Warszawy, wszystkim z Marymontu i Tobie Michale.
  23. Do 53 chodziłem, ale do czterdziestki jeszcze tak z pięciu brakuje. Ale pewnie się widywaliśmy. Miło znowu spotkać, chociaż on-line.
  24. Teek, cierniki nad stawkami. Wystarczył kawałek patyka, nitki i dżdżownica. Głupie rybli brały bez haczyka. A ze stawów wypływał strumyczek, na którym budowaliśmy tamy. Ale na łyżwy to chodziłem na lodowisko na AWF. I jeszcze pamiętam stare działki, już nieogrodzone, gdzie objadaliśmy się różnymi owocami, często zanim zdążyły dojrzeć. Te cierniki to chyba razem lapalismy. Tamy - toz to moje ulubione zajecie cos mi sie widzi ze chodzilismy tymi samymi sciezkami. Jeszcze jak chodziles do 53 i masz kolo czterdziestki to znamy sie na pewno. Pozdrawiam
  25. No, to przy słoniu musieliśmy się spotykać. Ale teraz mieszkamy pod Piasecznem, czyli na południe od Warszawki. Ale Marymont był super. Pamiętasz kajaki i kąpielisko nad "Kanałkiem"? Pewnie, tam stawialem piewsze kroki na kanadyjce. Cudowne, beztroskie czasy. Kompielisko bylo super z pomostem, bojami i ratownikiem. Potem wybudowali ogromne osiedle i caly urok starego Marymontu prysl ale moze nie do konca. A czy chodziles nad stawki? W zimie biegalem tam z chlopakami na lyzwy a w lato lapalismy cierniki. Mmieszkamy teraz daleko, ale my tu jeszcze wrocimy Pozdrawiam Teek, cierniki nad stawkami. Wystarczył kawałek patyka, nitki i dżdżownica. Głupie rybli brały bez haczyka. A ze stawów wypływał strumyczek, na którym budowaliśmy tamy. Ale na łyżwy to chodziłem na lodowisko na AWF. I jeszcze pamiętam stare działki, już nieogrodzone, gdzie objadaliśmy się różnymi owocami, często zanim zdążyły dojrzeć.
  26. Ja pamiętam słonia , najpierw stał potem już leżał tak mi się coś wydaje To smutne, jak lezal to juz nas tam nie bylo. Chetnie bym tego slonia przygarna, gdybym tylko wiedzial gdzie on jest Pozdrawiam.
  27.  


×
×
  • Dodaj nową pozycję...