....no to faktycznie sytuacja trochę na kształt glisty.... to może ksiądz z pomocą niebios coś załatwi ? Serio - sytuacja nie napawa optymizmem, ale trzeba deptać wszędzie gdzie się da, metoda na "upierdliwego petenta". My ( na początku było nas 4 właścicieli działek - zawiązaliśmy komitet ) nie mogliśmy dostać pozwolenia na budowę, bo drogi ogólnodostępnej nie było ( w planach 11,5 m szer., oddaliśmy po 1,5 m, a i tak droga ma tylko 6,0 m, bo sąsiedzi z drugiej strony nic nie oddali ), bywaliśmy u wójta raz w tygodniu ( grupą ) i facet padł po 3 miesiącach. Jaki morał ? Skrzyknij najbliższych sąsiadów i kupą, walczcie o swoje, nawet plan miejscowo da się "nieco" naciągnąć. Pozdro J PS A jesli nic z tego, to może działeczki poszukać obok, też w piknym miejscu ?