I. Kieruję te parę słów do tych, którzy jeszcze nie zaczęli budowy swojego wyśnionego domu i do tych, którzy są na początku albo względnie na początku... reszta może chyba sobie darować, bo albo przeszli „TO” tak samo jak ja albo lżej albo może ciężej.. Na wstępie chciałbym coś o sobie: jestem młodym 30-letnim przedsiębiorcą, firma mała ale działa nawet-nawet, żonaty od 8 lat, mamy dwoje dzieci.. poza tym zawsze uważałem się za osobę raczej mało naiwną, nie mającą problemu z podjęciem decyzji (dalej uważam, że lepiej podjąć decyzję złą niż nie podejmować żadnej), w miarę zgodną, chociaż dającą sobie czasem „chodzić po głowie”, czego najlepszym przykładem może być moja żona, chociaż ona uważa zupełnie inaczej... 1.Działka Szukanie działki rozpoczęliśmy oczywiście od ofert biur nieruchomości, najpierw w okolicy, która nam się podobała. Po pobieżnych oględzinach stwierdziliśmy, że niestety nas nie stać nawet na skromne 7 arów.. jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma – koniec końców po 2 latach i „przebiegnięciu” dziesiątków kilometrów znaleźliśmy „nasz kawałek na ziemi”, niedrogo, przy samiutkim lesie, z prawem zabudowy, sieci w granicy, parę brzózek na boku – no cud, nawet się specjalnie nie targowaliśmy.. Moja żona chciała od razu tam altankę wstawić: „I mamy już miejsce na wczasy, misiu”, ja na to: ”Nie kochanie, żadnych półśrodków - najdalej za rok BUDUJEMY NASZ DOM”.. i postanowione