Rok temu obudziła mnie wiadomość o trzęsieniu ziemi w Bam. Została mi po tym mieście chusta kupiona na bazarze, kilka rolek filmów, Zupełnie inaczej słyszy się o tragedii ludzi, których się widziało, a zupełnie inaczej, jeśli sie tam było i zaznało serdeczności. Pod gruzami zapewne została wiztówka męża, wetknięta tam obok kilku innych z Polski , w tym jakiegoś radcy prawnego ze Śląska i pracownicy biura podróży z Warszawy. Ponieważ większość osób jadących lądem do Indii zatrzymywała się w Bam - więc może macie jakieś wspomnienia? Ja przede wszystkim pamiętam te wspaniałe ciasteczka z masą daktylową, które je się w całej prowincji Kerman i bardzo ciepłą, acz zażywną właścicielkę herbaciarni w bramie cytadeli... Czy żyje?