Witam. Gdy przeczytałam Pani historię, to pojawiały mi się na całym ciele ciarki. Ja też mam synka wcześniaka. Urodził się w 33 tc, ważył 1620g, dostał 2 pkt. U nas też była zamartwica, hypotrofia wewnątrzmaciczna, niedokrwistość. Przeżyliśmy koszmar. I była to wina lekarzy. Miałam ciężką ciążę, na koniec miałam silne zatrucie ciążowe, ciśnienie 180/110, prawie 4000 białka w moczu, i z takimi wynikami nie zostałam przyjęta do szpitala - i to w dużym mieście, nie małej miejscowości. Lekarz na izbie przyjęć stweirdził, że mam głupotami mu głowy nie zawracać. Kiedy trafiłam po dwóch dniach do szpitala, sytuacja już była poważna. Mój synek jak się urodził nie oddychał. Spędziliśmy w szpitalu 3tygodnie. Przez rok czasu z Leosiem- bo tak ma na imię mój synek, jeździliśmy po lekarzach, specjalistach, rehabilitantach.Wizyty u okulisty i badanie dna oka, to też był koszmar. A teraz Leon ma 15 miesięcy i nie możemy za nim nadążyć. Biega, szaleje, świetnie się rozwija psychicznie i ruchowo-nawet lepiej od rówieśników.Ja chwalę sobie metodę Bobath. Vojtą ćwiczyliśmy kilka miesięcy, Leoś strasznie nam płakał na ćwiczeniach. Po tej metodzie był bardzo strachliwy, płakał i trząsł się na widok misiów. Po Bobath asymetria szybciutko ustąpiła. Wierzę, że Franuś też szybko dojdzie do zdrowia. Już niedługo zacznie siedzieć, raczkować, a zaraz potem biegać Trzymamy kciuki i pozdrawiamy!