Wielkim urokiem szeregowcow jest w miarę jednolity wygląd - w miarę, bo prędzej czy później ktoś nie wytrzyma i zacznie dobudowywać, przebudowywać...
Moja psiapsiółka, która wybudowała dom wolnostojący, na wprost niego widzi:
1) żółty dworek z jassskrawie niebieskim dachem, kutym ogrodzeniem na 2 metry
2) klasyczną "kostkę" (acz zbudowaną bodaj 5 lat temu), burą, brzydką, z zardzewiałym, walącym się płotem, kolekcją różnych beczek, wiader, szmat i innnego badziewia przed wejściem, ale za to ozdobioną lusterkami wokół okien
3) cześciowo zbudowany dom, którego właściciel parę lat temu umarł albo poszedł siedzieć, w każdym razie na stropie fajne brzózki mu wyrosły
4) i cała ulica mniej więcej tak własnie wygląda... Oczywiście wolnoć tomku w swoim domku, ale patrzeć codziennie na taką szopkę...
Co do stosunkowo niewielkich działek w szeregach (choć to nie reguła): to jest gwarancja, że sąsiad obok nie otworzy raczej zakładu wulkanizacyjnego
Co do cen, to cóż... faktycznie może (raczej na pewno) się przepłaca, ale my - pracując zawodowo (i to nie od do) , często wyjeżdżając na dłuugie tygodnie, i bez zielonego pojęcia o budownictwie - nie mieliśmy innnego wyjścia. Zresztą, chcąc nie chcąc, i tak nas nie ominęło babranie się w cemencie, betonie i czym tam jeszcze (budowa kominka, tarasu itp. choć w porównianiu z samodzielnoą budową domu to zapewne szczególiki...) Nasz dom ma 120 m, ogród ok 400, i zdaje mi się, że to jest granica tego, żeby 2 osoby mogły się nimi cieszyć, a nie latac od rana do wieczora ze szmatą, miotłą, sekatorem, kosiarką i czym tam jeszcze.
Tak naprawde wszystko zależy od trybu zycia i ilości wolnego czasu. Ja, wracając ok. 18 do domu, mam większą ochotę wypić kawę na tarasie i popatrzeć na moją trawkę, jarzębinki i inne akacje, niż pieczołowicie pielić grządki kwiatowe. Chociaż uwielbiam zapach maciejki... sąsiadów.
Myślę, że gdyby działka albo dom były większe, to byłoby tak, że dom ma mnie, a nie ja dom