Kochani dziękuję Wam!
Na forum jestem przeszło trzy lata i wiedziałam ze się nie zawiodę!Dzisiaj w nocy gdy się przebudziłam i nie mogłam spać ,myślałam co i jak...i pomyślałam właśnie o forum.
Dobrze jest poznać zdanie innych,Wy patrzycie obiektywnie ...a mnie pełnej złości ,nasuwają mi się okropne rozwiązania.Dzisiaj rano (jeszcze przed napisaniem tego tematu)ogromnie mnie korciło ,aby wysłać do męża smsa-że go nienawidze, po 100kroć nienawidze,że nie chcę go widzieć.
Ale ochłonełam ,zdałam sobie sobie sprawę że pogorszyłabym jeszcze naszą sytuację.
Może wkurza mnie to że widzę ,że on się tym nic nie przejmuje,nie robi żadnego kroku,nie okazuje żadnej skruchy.
Mąż ma taką zasadę "nie pozwolę sobie,nie dam sobie aby mi koś tam,coś tam"
Jest uparty nie da sobie powiedzieć.
W sumie poszło o psa -jego psa.Niecały rok mamy mieszańca berneńskiego,niestety mój mąż ciągle nie miał czasu aby przez ten rok zrobić budę dla psa(jest stolarzem-więc zaden problem)i teraz jak nadeszła ta zima tak niespodziewanie zaczełam, bardzo naciskać (suszyłam mu głowe ,jak to baba )aby wreszcie zrobił tę budę ,bo mi jest żal tego psa ,aby w takie zimno był ciągle na dworze...zawsze mi odpowiadał ,ze jemu nic nie ma,nic mu się nie dzieje,no i tak od słowa do słowa....
...ale sie porobiło
Wiem że jestem zadziorna i też mam ,oj mam charakterek
...ale mąż też nie jest aniołem...wiem trzeba porozmawiać...i wiem że będzie cholernie ciężko ,będzie szedł w zaparte,ja go znam,będzie obwiniał mnie ,ze to prze zemnie..ze gdybym go nie sprowokował to by nie doszło do całej sytuacjii nie będzie poczuwał sie do żadnej odpowiedzialności...bo gdyby było inaczej,juz starałby się ,choć trochę odezwać...ja czuję się zraniona...i też się nie odzywam...
Wiecie nigdy nie pomyslałam że tak będzie nigdy!!!..Ja romantyczka wierząca zawsze w wielką miłość..
ZOBACZYMY..
Bardzo Wam wszystkim DZIĘKUJĘ!!!