Przyjechały dziś ściany w kawałkach. Za 3 dni zaczną się stawiać. Przypuszczalnie parter potrwa około tygodnia.
Jak się okazało, materiał na ściany przyjechał inny niż był zamówiony. Przyczyną tego było przejęcie w międzyczasie przez inną firmę przedsiębiorstwa, w którym zakupiliśmy pustaki - 28 palet. Zakupów dokonywaliśmy dawno temu po staremu, z tym że materiały miały czekać na składzie do dziś. Pan kierownik grubo się tłumaczył, że przecież to to samo, tylko nazwa materiałów inna i że oni już nie mają tamtych starych pustaków, które zamówiliśmy, tylko nowe - bo tamtych już nie produkują. Ścisła część mózgu (mąż czyli) wpadł w furię i zargumentował to w stronę kierownika sklepu tak: "Gdyby pan zamówił samochód X, czekałby pan na niego kilka miesięcy z wytęsknieniem, a tu pewnego dnia inny koncern przejmuje markę X i przysyłają panu samochód Y, którym pan był wcale niezainteresowany....brałby pan???". Ścisła część mózgu sama pojechała na skład budowlany i ujrzała tam ponad 20 palet naszych cegieł - nie wiadomo o co chodziło i komu chcieli to wcisnąć ale wszystko skończyło się pozytywnie. Efektem rozkazu przyjechali, zabrali prawie cały transport niechcianych cegieł i przywieźli to co trzeba! W sumie chyba nie chcieliby być podawani do sądu...
Wniosek: prawo Murphy'ego - "Nie rób nic na siłę - weź większy młotek!"
Pojechaliśmy na działkę ok. 7:30 rano. Łezka się w oku zakręciła z perspektywy inwestora widzącego wschód słońca z własnego domu w tak pięknym miejscu:) Nasza ekipa już działała, a przerażająco wysokie fundamenty powoli zaczęły znikać. Wysokość fundamentów wynika z projektu i pochyłości działki, niestety na początku zaraz po ustawieniu bloczków wyglądały kosmicznie... złapaliśmy się za głowę, że do domu będziemy chyba wchodzić po drabinie. Po zasypaniu środka domu i podsypaniu piaskiem z zewnątrz było już ok.
Działka ma tendencję spadkową od tyłu domu ku przodowi - co oznacza, że fundament z tyłu domu wychodzi 2 bloczki ponad poziom ziemi, zaś fundament przodu budynku wystaje sporo ponad poziom. Można było zrównać działkę i fundament obniżyć, jednak powstałaby skarpa w stosunku do działki obok i z niej wszystkie odpływy ulew i topniejącego śniegu mielibyśmy pod domem. Tymczasem dzięki wysokiemu poziomowi fundamentów i zachowaniu poziomu działki da się uniknąć wszelkich kataklizmów powodzio'pochodnych. Wysokie fundamenty wymagały przywiezienia plaży na działkę - bo 11 wywrotek to już plaża.... Wspomnienie z dzisiejszego dnia: chwilowa prywatna plaża była bardzo droga....
Pogoda była cudna na montowanie ław fundamentowych. Na lanie betonu też. Ledwo ledwo zdążyliśmy, bo gdybyśmy zaplanowali to wszystko na dzień później - to świeżo wykopane doły by kompletnie zalało, zostało by tylko błoto i trzeba by kopać od nowa. Woda dla dołów to ponoć zabójstwo, dla betonu już lepiej. Zaraz po laniu betonu zaczął lać deszcz i tak sobie ma lać przez następny tydzień... Ciekawe czy po tygodniu da radę cokolwiek ciężkiego wjechać na działkę i czy będzie w ogóle widać jakieś fundamenty spod tego jeziora, które powstanie.
I geodeta, i murarze, i kierbud (przyp.red: kierownik budowy) pochwalili działkę - że w świetnym miejscu, że rewelacyjna gatunkowo glina, i że ładnie się kopie, i że bardzo dobrej jakości beton przyjechał... cud, miód i orzeszki. A ponieważ od tego słodzenia prawie nam woda sodowa uderzyła do głów, to Pan Bóg dla pokory ujarzmił nas deszczem nieustającym.
Beton popękał i pojawiły się zarysy żeber drutów (beton przyjął taką formę jakby te druty wypłynęły delikatnie na wierzch), przez co nie spaliśmy całą noc, a niepotrzebnie się martwiliśmy bo kierbud uspokoił nas, że to normalne i zdarza się jak najbardziej... nie ma zatem powodu do obaw. Nie ma to wpływu na stabilność budynku.
Fundamenty kopane na szerokość 60 cm (projekt zakładał 80 cm, ale wszyscy się w głowę pukali, że takie pod fabryki się daje...); głębokość fundamentów 70 cm "metodą koparkową", a dopieszczane były gdzie-nie-gdzie łopatą. Betonu weszło ok. 20 m3.
Gdy na dobre stopniały śniegi i wdarła się wiosna, postawiliśmy ściany domu - z taśmy. Wtedy jeszcze rosły nam drzewa w jadalni i w salonie; dziś już ich nie ma, przeszkadzały w funkcjonowaniu ;P
W encyklopedii internetowej znalazłam, że "humus to: (inaczej próchnica) 1 - szczątki organiczne nagromadzone w glebie lub też 2 - potrawa kuchni arabskiej i żydowskiej. " Potrzebny był mi ten termin, ponieważ wczoraj (sobota) humus ściągany był na terenie naszego przyszłego domu... W ziemi ciężko znaleźć specyfiki smakowe arabskie czy żydowskie, sądzę zatem, że raczej ściągane były szczątki organiczne;P Człowiek uczy się całe życie...
Wykombinowaliśmy ostatecznie coś takiego - tylko w bocznej elewacji nie ma tu zaznaczonej zmiany okienek "piwnicznych", które będą powiększone. Dobrze widać natomiast jak będzie wyglądał dorobiony daszek nad wykuszem i tarasem:
Nasze wizje odnośnie domku widujemy w innych, które mijamy gdzieś tam jadąc, zatrzymujemy się jak nam się coś podoba i molestujemy właściciela, jeśli plącze się na działce, żeby zdradził gdzie kupił / jaka firma / jaki model / kolor / ile zapłacił I tak znaleźliśmy kolor naszych wymarzonych okien - orzech, dachówkę - matowa czerń firmy Creaton, kolor elewacji - jasny ciepły kremowy lub delikatnie szary
Nowe pomysły nam się zrodziły w głowie i jednak trochę inaczej robimy jadalnię - "wyjeżdżamy" z nią znacznie na tył po to, by postawić stół w druga stronę i móc go rozłożyć swobodnie na większych rodzinnych imprezach. Wówczas nikt nikomu nie przeszkadza w przejściu i każdy siedzący ma dla siebie powierzchnię. Oprócz tego jest wtedy swobodne wyjście na taras. Co zaś tyczy się tarasu - będzie zadaszony ale nie szkłem, tak jak to miało wcześniej być wedle naszej wizji, tylko normalnym kopertowym dachem. Będzie to wyglądalo tak:
powierzchnia użytkowa: 140 m2 (po powiększeniu jadalni)
powierzchnia garażu: 33 m2
Witamy wszystkich serdecznie:) Jesteśmy świeżym małżeństwem i mamy dużo zapału do spełniania marzeń. Szmaragd jest jednym z wielu, ale za to najpotężniejszym wyzwaniem, które podejmujemy ze świadomością, że "Kto da radę jak nie my?!".
Nie kupowaliśmy ziemi. Mieliśmy to szczęście, że zawsze była. Uprawno-warzywno-polna. Działka w zasadzie mieści się na wsi, 9 km od granicy miasta, jest położona w najwyższym punkcie okolicy, więc widoki stamtąd nieziemskie - w tym w nocy widok na oświetlone miasto, ehh... Na pierwszy rzut oka okolica zobowiązuje do postawienia domu tradycyjnego parter + poddasze, bo tam same takie, ale doszliśmy do wniosku, że domu nie buduje się dla zadowolenia estetycznego innych tylko dla siebie. Taki projekt ponoć jest tańszy w budowie i praktyczniejszy w eksploatacji - nie ma skosów, więc full miejsca do wykorzystania.
Miejsce jako wioska, skupia powoli sąsiadujące ze sobą nowe domki, więc niebawem pewnie będzie to osiedle.
Mamy za sobą już jeden zakupiony i niezrealizowany projekt dużego domu: 170m, z poddaszem użytkowym, kopertowym dachem i lukarnami. W porę oprzytomnieliśmy, bo w metraż z internetu nie wliczane są skosy (czyli dom ma nie 170m a ponad 200), dach ze względu na skomplikowanie to majątek. Subiektywnie? Skosy utrudniają funkcjonowanie - nikt temu nie zaprzeczy; i ściągają na siebie promienie słoneczne, bo są przykryte dachem - pomieszczenie wtedy prawie nie ma nad sobą stropu, więc nie izoluje od gorąca, w lecie więc jest duszno i parno z powodu nagrzanego dachu, a w zimie zimno. Zadecydowały w naszym przypadku względy praktyczne.
No ale o gustach się nie dyskutuje, bo większości nie podoba się konstrukcja typu kloc z lat 80 i obok naszego domu przejeżdżając, powiedzą "bleee, a co to...?!", więc wciskać na siłę komuś swoich widzimisiów nie można:) W każdym razie stwierdziliśmy, że wystarczy nam projekt zaliczany do małych, bo nie wiemy czy nawet w takim będzie czas mieszkać; prosty, bo przesiąkliśmy Skandynawią gdzie architektura jest prosta i ekonomiczna; niedrogi w utrzymaniu - bo duży dom to duże rachunki i większa presja oszczędzania na tym co najważniejsze do życia: wodzie, cieple i świetle. Proste, niewielkie, funkcjonalne domki zaczęły pojawiać się w internecie i tak właśnie ściągnął naszą uwagę niepozorny Szmaragd z pracowni MG Projekt.
Jeszcze jesteśmy w lesie - czekamy na warunki zabudowy, powinny przyjść do stycznia. 3 miesiące się na to coś czeka, o luuuudzie...). Trochę załamka, ale przecież nie mamy innego wyjścia niż czekać cierpliwie. Jakoś przed świętami zamierzamy kupić materiały i już choć trochę się cieszyć. Doświadczeniami podzielić się za bardzo nie możemy, bo nie bardzo jest czym... Póki co, jedynie wrzucamy nasze pomysły delikatnej przeróbki:
1) znaczne powiększenie jadalni - wykusz jadalni z dwoma oknami i tym samym przesunięcie w tył domu ściany z drzwiami na taras
2) W łazience na parterze prysznic - zabieramy róg garażu
3) W garażu 2 poziome wąskie okna
4) Na górze z garderoby przedniego pokoju pralnia z wejściem od łazienki
5) Szersze okna od pokoi i garderoby, które teraz są malutkie i kwadratowe.
Zaplanowaliśmy również inną kolorystykę elewacji: dach pozostanie czarny jak w oryginale, ściany kremowe / szare, okna - orzech, grafitowy klinkier, beżowy kamień, szkło.