
mjm
Użytkownicy-
Liczba zawartości
19 -
Rejestracja
Zawartość dodana przez mjm
-
Jeżeli chodzi o zastrzyki na korniki, to jest to jedyna skuteczna metoda, trzeba wstryknąć preparat do każdej dziurki, chyba, ze masz kilka połączonych i Ci się wylewa ten preparat innymi. Niestety jest to zabawa na 2 razy. Czasami wystarcza 1 raz, ale nie byłabym tu optymistką. Preparaty na korniki, niestety nie działają na okokonione poczwarki tych owadów, więc wybijesz, te co żrą właśnie szafę, a ich poczwarki wyklują się za 3 tygodnie. Odnowiłam 2 szfy i za każdym razem zabawę miałam przednią. Jeżeli Twoja szafa jest pomalowana kilkidziesiecioletnią farbą olejną, to opalanie jej może nie być skutecznym rozwiązaniem i środki spulchniające farbę, też mogą okazac się nieskuteczne. Tu jedyną pomocą jest urządzenie, które ma taśmę z papieru ściernego. Nie wiem jak się to fachowo nazywa moje jest z firmy skill . Na moją szafę zużyłam ponad 40 takich taśm, a rzeźbione rowki czyściłam fleksą. Mój znajomy smaruje wszelkie rodzaje farby olejnej papką z ługu sodowego, a obok ma konewkę z wodą z octem, żeby przerwać reakcję (kwas zobojętnia zasadę). Metoda ta jest jednak zabójcza dla drewna dębowego, które od tego czernieje. Ja wolę jednak mechaniczne sposoby. Jeżei zależy Ci na "zabytkowym" wyglądzie, to nie lakieruj potem tej szafy tylko pokryj ją woskiem. Ja uzywałam wosku z Ikei- super! i pięknie pachnie.
-
Pryskanie jest problemem, zwłaszcza jeżeli chodzi o gości. Jedyne lekarstwo na to, to pisuar. A może kamień na ścianę. Można teraz kupić duże tafle polerowanego kamienia, który jest ładny i wcale nie kojarzy sie z nagrobkiem.
-
Mam znajomą, zresztą ma na imię Ewa, która sama- jako dzielna kobieta, wyłożyła sobie ścianę w salonie szarym bazaltem.Moim zdaniem wyglada fajnie, obiecuję wkrótce zdjęcie, tylko muszę je wykopać i nauczyc sie je wklejać. Jest to kamień, który nie ma porów, więc jest względnie łatwy do utrzymania w czystości.
-
Moje sprawdzone typy: 1. Świetny jest wysuwany kran, czyloi coś takiego z chowajacym się jakby prysznicem. Nie trzeba uprawiać gimnastyki przy wlewaniu wody do większych garnków i czjnika. Poza tym nie trzeba wiadra to mycia podłogi, taszczyć np. do wanny. 2. Mam stary przedwojenny kredens, gdzie mieszczą mi sie ponadwymiarowe naczynia, a w jego nadstawce trzymam kieliszki , na górnej półcei ksiażki kucharskie. na dolnej. Miejsce na ksiażki kucharskie w kuchni, to jest to. 3. Ponieważ standardowa dysokosć szafek, to dla mojej raczej wysokiej rodzina za mało. Zamówiliśmy szafki o wys. 93 cm. Gdy odwiedzamy teraz kogoś kto ma "normalne " szafki czujemy się jak u krasnoludków. Nową wysokość polubiła też mama, która ma 165 cm wzrostu i mówi, że pierwszy raz w życiu nie musi sie w kuchni garbić. Stolarz dołożył od spodu dodatkowy rząd szufladek, które świetnie sprawdzają się do przechowywania reklamówek i innych rzeczy, które nie muszą być pod ręką. Bardzo podoba i się młynek w zlewie, ale mnie na to nie stać - nie wiem też, czy jest to przydatne, jeżeli ktoś ma , to może to opisze?
- 663 odpowiedzi
-
- akcesoria łazienkowe
- chwyty
- (i 15 więcej)
-
Co zrobić ze skoszona trawą? - wątek zbiorczy o wykorzystaniu pokosu
mjm odpowiedział Majka → na topic → OGRODY - Pamiętajcie o ogrodach
Sąsiadka mojej mamy kupiła raz sobie owcę, żeby jej jadła chwasty. Jesienią miała ją zamiar zjeść. Owca o imieniu Mećka stała sie ulubienicą całej okolicy i wyjadała trawę i chwasty wzorowo. Mimo, że w listopadzie, miała zejść z tego świata, sąsiadka mojej mamy, nie mogła się na to zdecydować. Owca została w końcu zjedzona w styczniu, ale była to raczej stypa niż wielka feta i sąsiadka powróciła do kosiarki. -
I jeszcze coś ciekawego nam się zdarzyło. Ekipa remontująca dach zostawiła 1/4 rozebranego dachu i pojechała na sobotę i niedzielę do domciu. Był to nasz kolega jeszcze ze szkoły podstawowej z jeszcze dwoma cwaniakami- jak się potem okazało- fatalne rozwiązanie, żadnych kolegow na budowie!! Remontu pilnował nasz krewny- dziarski emeryt ( tak swoją drogą, to najlepsze rozwiązanie, jeżeli chodzi o pilnowanie budowy). Jak zobaczył, że chłopaki zwinęli się błyskawicznie i pojechali w siną dal 150 km od naszej budowy, sam rozciągał folię na stropie. Na szczęście nie było deszczu.
-
U mnie fachowcy szukali skarbów. Podczas remontu w przedwojennym domu, zniszczyli mi bezpowrotnie, wymurowany z kamienia podest, bo wydawalo im się, że pod spodem są skarby. Poza tym zamórowali w podłodze naszej łazienki rodzinę myszy, która tam miała gniazdo i jeszcze sie tym chwalili. Ci sami magicy doszli do wniosku, że posadzkę w sieni z zabytkowych cegieł na pewno zastąpimy wylewką z betonu i jak kładli instalację wodną, to w miejsce 2 rządków tych cegiel nalali betonu, za to równo z poziomem tych cegieł. Wtedy im podziękowaliśmy. Następna ekipa kladła fugi po zaizolowaniu tej podłogi w posadzce z uratowanych cegieł w ten sposób, że wsypała w miejsca miedzy cegłami mieszankę cementu i piasku, po czym tam gdzie im pasowało, to wlewali wodę, a tam gdzie mieli fantazję, to lali po prostu. Sprawa sie wydała, bo smród uryny wietrzylismy kilka tygodni, a jeszcze czasem mam wrażenie, że coś czuć.
-
?cis?y szpaler tuii a odleg?o?? od siatki s?siada.
mjm odpowiedział Paty → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
A tak swoją drogą : tuje to beznadzieja : po pierwsz są śmierdzące, po drugie są cmentarne, po trzecie są trujące, przez to mogą byc niebezpieczne dla dzieci. -
nie przejmuj się, wspólna budowa, to wspaniały pomysł, po pierwsze oszczędzacie miejsce na działce, po drugie możecie podzielić się wysiłkiem, nie tylko w jeżeli chodzi o samo budowanie, ale też jeżeli chodzi o ganianie po różnych instytucjach. Niestety wspierać cie mogę tylko dobrą myślą, bo rad na ten temat nie mogę udzielać z braku stosownej wiedzy i doświadczenia, ale materiał na artykuł z Waszej budowy, byłby fajny.
-
Dzięki za zainteresowanie naszym problemem. Dom jest niestety posadowiony na glinie. Z jakiejś gliniastej mieszanki są też spoiny między kamieniami. Wlewaliśmy w nawiercone otwory izomur, który świetnie sprawdził się tam gdzie były cegły, za to tam gdzie jest kamień nie dawał sobie rady ( co było do przewidzenia, bo to jest granit i jakieś zlepieńce) i wilgoć potrafi "przejść po kamieniu" , czyli w spoinach, ponad poziom cegieł i mamy piękne wykwity np. na wysokości 1,5 m. Wpadliśmy na pomysł, że może by zbić tynk (niestety nowy) i zasmarować te kamienie jakąś folią w płynie i znowu to otynkować, niech się ta wilgoć ram w środku kisi. Ale nie wiem, czy to dobry pomysł, a wolelibyśmy nie eksperymentować. Załamujące jest to o tyle, że wydaliśmy kupę pieniędzy na odrenowanie całego domu drenami ułożonymi w rowach wysypanych tonami płukanego żwiru, poza tym sporo kosztowało zrobienie opaski wokół domu i zaizolowanie go czarną folia z wypustkami (majster mówił na nią fondalina), a tu dalej mokro.
-
A co powiecie na taką historię: Remontowany dom na wsi. Sympatyczny budowlaniec, pan Z. montuje grubaśne kraty w okienka o wymiarach 40x70, w części gospodarczej w wysokim przyziemiu. Przygląda mu się sąsiad, który pyta: - A po co pan te kraty tak głęboko w mur kotwi? - A, bo wie pan- odpowiada sympatyczny budowlaniec, to na wypadek, jakby ktoś chciał te kraty ciagnikiem wyrwać. Na to sąsiad po chwili zastanowienia: -No, ja mam taki ciągnik.
-
najlepszy pomysł, to garnek do kiszenia, w razie czego moze służyć za wazon, dobre są też naczynia ogrodowe- zawsze to cos fajniejszego niż jednorazowe plastiki. Pomysł Super. Dobre są też ozdobne świeczki, ale nie świeczniki. Rośliny doniczkowe i świeczniki to ryzyko i niestety nie są oryginalnym pomysłem. Jeżeli chodzi o rośliny, to nie wszyscy je lubią, a niektórzy są na niektóre uczuleni. A ze świecznikami mieliśmy taka przygodę. Dostaliśmy : 1. 1,5 metrowy świecznik stalowy, 2. świecznik wielbłąda - superawangardowe połączenie niewielkich ilości betonu z większymi ilościami drutu = numer seryjny tego designerskiego dzieła wybity na boku. 3. Druciano- szklany świecznik słońce 4. Ochydny świecznik w ksztłcie wieńca tańczących pokrak Świecznik w dobie powszechnej eleltryfikackji jest jednak rzeczą często spotykaną, jak widać. Żadna z tych oryginalności nie została pamiątką przypominającą naszych znajomych. Wszystkie poszły na śmietnik. Za to ucieszyliśmy się z: 1. kompletu koktailowych szklanek, zresztą już nam sie trochę wytłukły. 2 zabawnych łapawic do goracych garnków, są super! 3. ślicznego koszyczka na chleb 4. kolorowych pojemników z datownikiem na poktywce do zamrażania jedzenia w zamrażalniku 5. puchatych ręczników w rybki- w ogóle nam nie pasują do łazienki, ale co z tego, nie mieszkam przeciez w muzeum, tylko w domu
-
Staw w ogrógku zamiast basenu, to rzecz co najmniej zachwycająca. Najlepsza jest ta ślizgawka w zimie. Supertemat. Proszę o więcej.
-
Wieś i dzieci - sukces czy porażka?
mjm odpowiedział Jagna → na topic → Sondaże - zapraszamy, zadaj pytanie, odpowiedz na nasze
Nie miałam zamiaru podważać niczyich wyborów życiowych, ale faktem jest, że Wasz gwałtowny sprzeciw wykzał, że "coś jest na rzeczy". Temat mam przrobiony "na świeżo" , bo właśnie znajomi kupili okazyjnie działkę pod miastem i namawiali mnie na taką samą obok. Suma moich przemyśleń jest taka: mieszkanie w mieście to nie jest ideał, ale jet wygodne. Z bloku byłoby dobrze sie wyprowadzić, dla czego wszyscy wiedzą. Ale jeżeli chodzi o pytanie gdzie, to w moim przypadku, z całą pewnoscią nie na podmiejską wieś. Nie mówię, że decyzja o mieszkaniu na satelickiej wobec miasta wsi równoznaczna jest z zagrożeniem wykolejenia dzieci. Oczywiście jak zawsze zależy to od zaangażowania rodziców i woli samych dzieci, ale wierzcie mi jest dużo, dożo ciężej, niż w przypadku życia w mieście. Co do towarzystwa z którym człowiek się spotyka,to żeczywiście prawdą jest, jak pisze Egon, że w dużym mieście człowiek ma możliwość wyboru z kim się zaprzyjaźnić, a na wsi ( tu chodzi mi szczególnie o osoby tam żyjące i pracujące) wyboru tego nie ma - na kogo trafisz tego masz, oczywiście mogą to być miłe i kulturalne osoby, ale też mogą być niemiłe i niekulturalne. To szczegolnie widać jeżeli chodzi o młodzież szkolną. Wierzcie mi, dzieci nie maja jeszcze takich barier kulturowych we wzajemnym siebie traktowaniu, jak dorośli. Jeżeli komuś dojazd do pracy ze wsi do miasta w godzinie szczytu zajmuje 15 minut, to ma na prawdę szczęście i nie myślę by była to reguła. To jest jedna z podstawowych rzeczy jakie moim zdaniem należy sprawdzić przed wyborem działki pod miastem. Moja koleżanka, ktora zbudowała sobie właśnie domek za miastem, przesunęła sobie godziny pracy z 8-16 na 7- 15, bo korek na jej wlotówce w porze porannych dojazdów był taki, że i tak musiała wyjeżdzać z domu grubo przed siódmą. Dzieci podrzuca, do swoich rodziców i tam jedzą śniadanie, ja sobie na to nie mogę pozwolić, bo moi teściowie są aktywni zawodowo. A jeżeli chodzi o transport nocny, to w między miastem, a wsią jest ta podstawowa różnica, że w mieście on po prostu jest. A teraz odpowiedź dla czego moja koleżanka wolała "zarobić' na taksówce. Nie każdy nastolatek dostaje tyle kieszonkowego ile by chciał, a większosć nastolatów nie podziela obaw swoich rodziców, co do ich bezpieczeństwa. Droga Jagno, oczywiście, że nie opłaca sie jechać w mieście 2 godziny tam i spowrotem, podobnie jak na wsi, ale akurat w moim przypadku taka jazda zajmuje mi tramwajem 40, a samochodem 20 minut ze znalezieniem miejsca do zaparkowania. Nie namawiam nikogo na wyprowadzkę z ukochanej wsi, szczególnie jeżeli zrealizował swoje życiowe marzenie i ma dom jakiego w mieście na pewno za takie same pieniadze nie można mieć. Ale jak sama Jagno piszesz, nik tu nie ma racji, ja akurat zgadziłam sie tu z pogladami Granda , jest to temat rzeka, a tak samo, jak nie ma dwojga takich samych ludzi, tak nie ma jednakowej recepty na życie dla wszystkich. Idę szukac ofert mikroskopijnych działek, a wszystkich którzy odważyli się zaryzykować wyprowadzkę i im się udało- szczerze podziwiam, jak również podziwiam, teściów, rodziców, wójki , ciocie, dziadków, pradziadków i znajomych udostępniających swój czas i lokum i wszystkich innych którzy pomagają jeżeli chodzi o dzieci. mjm p.s. Prywatnego kierowcy nie mam, ale też nie chciałabym być nim dla moich dzieci. -
W Wambierzycach w woj. Dolnośląskim jest dobra ekipa panów Ozimków, budują dobrze, solidnie i fachowo, ale niezbyt szybko - widziałam efekty ich pracy- godne polecenia, ale projekt pochodził nie od nich. Stronę mają na interii, chyba jako Tartak Wambierzyce
-
Pewnie, że lepiej, żeby wystawała z ziemi, pomyśl o ślimakach, które mogą do studni daleźć, a jak się taki utopi, to tfuj....ble... A zupełnie sero, to lepiej, żeby studnie sie jednak czymś rózniła od deszczowni.
-
ZMYWARKA, zmywarki - wybór i porównanie modeli, poszukukiwane modele
mjm odpowiedział a topic → AGD i RTV w domu
Zmywarka to epokowy wynalazek Zupełnie nie rozumiem CO MOŻNMA MIEĆ PRZECIWKO ZMYWARCE Po pierwsze, ratuje pożycie małżeńskie- nie ma problemu pełnego zlewu i wzajemnych o to pretensji. Po drugie- generalnie myje lepiej i dokładniej niż człowiek, nie ma w domu niedomytych naczyń, szklanek ze śladami po napojach, obrośnietych filiżanek, sztuśców ze sladami w zakamarkach. Po trzecie, oszczedza czas: nie jestem żółwiem i nie będe żyła sto lat , a kiedyś obliczałam, że przy zlewie spędzałam w sumie na zmywaniau po sniadanku, obiadku, kolacji , podwieczorku itp. średnio w sumie 40 minut - przy 2 osobach w domu, doba ma 24 godziny i rachunek jest tu prosty. Poza tym na imprezie domowej pani domu nie musi być garkotłukiem, tylko ładuje wszystko do zmywarki i cała w uśmiechach może wracać do gości. Po czwarte, zmywarka na prawdę oszczędza wodę, popatrzcie ile wody zużywa się na umycie i wypłukanie 1 szklanki, chodzi tu mi nie o symboliczne macanie mokrymi paluchami po obrzeżach szklanki, tylko o wymycie jej na prawdę. Wystarczy zatkać zlew na próbę. A jaka powinna być zmywarka? Cicha, z systemem Aqua Stop, możliwością różnego ustawiania elementów w koszach, powinna mieć koszyk na sztućce, dobrze jakby miała uchwyt do mycia blach do ciasta. Nie powinna być w pełni automatyczna, nie lubię, gdy maszyna za mnie decyduje; najbardziej przydatne programy, to szybki do 35 stopni i dezynfekcyjny do 60. Ptrzydałby sie też szybki o wysokiej tempraturze, no i oczywiście delikatny do szkła. I jeszcze jedno, ja mam zmywarkę o szer. 60 cm i b. dobrze, mniejsze zmywarki też są fajne, ale lepiej od razu kupić większą ( duże garnki). Ja mam Bosha i z czystym sumieniem mogę go polecić, szkoda, tylko, że w wersji "srebrnej" mój model był droższy o 700 zł, za białą zapłaciłam 2300, ale i tak, to było warto. -
Roślina okrywowa na teren podmokły
mjm odpowiedział myciek → na topic → OGRODY - Pamiętajcie o ogrodach
To roślina niezbyt często wykorzystywana w ten sposób, ale sprawdza się super. Powojniki nie mają nic przeciwko terenom podmokłym, a niektóre wprost się z takich terenów wywodzą. Z reguły wykorzystuje je się jako rośliny pnące, ale jest śliczna odmiana okrywowa o nazwie Arabella, kwitnie na niebiesko jest to piękny odcień, ma całkiem duże kwiatki i jest ultraszybka w zakrywaniu sporych połaci terenu. Jest świetna, profesjonalnie zrobiona strona o powojnikach, być moze powojniki.pl, ale nie jestem pewna, bo korzystałam z niej już dosyć dawno, znajdziesz ją na pewno przez gooogle jak wpiszesz hasło: powojniki. -
Wieś i dzieci - sukces czy porażka?
mjm odpowiedział Jagna → na topic → Sondaże - zapraszamy, zadaj pytanie, odpowiedz na nasze
Rację ma tu Grand. Mimo wszystko uważam że mieszkać powinno się tam, gdzie się żyje, a żyje sie tam gdzie się pracuje i chodzi do szkoły, czy studiuje. Dojazdy 15 km do miasta to strata 3 godzin ( jak dobrze pójdzie) cennego życia dziennie, to brak możliwości "wpadniecia po coś" do domu, to skazywanie dzieci na żywienie fastfoodowe. Pokażcie mi dziecko gimnazjalne, które pójdzie na zdrową żywność, kiedy wszyscy koledzy idą do mac.. Nie mówiąc już o tym , że powszechnie dostępne jest właśnie śmieciożarcie, a dzieci je uwielbiają. Mieszkanie na wsi, a życie w mieście, to też brak kontroli nad dziećmi i możliwości pomocy im " w razie czego". Nie chce by moje dziecko było wychowywane przez "kulturalną ostoję" czyli moich rodziców, czy teściów, oni wychowali już kiedyś dzieci, a wychowywanie wnuków może być tylko subsydiarne. W innych przypadkach to patologia. Jeżeli nie dysponujemy prywatnym kierowcą to skazujemy dziecko na publiczną komunikację, o ile autobusy podmiejskie są znośne, to nie chciałabym żeby moje dziecko codziennie lub chociażby co jakiś czas, korzystało z dworca pkp lub pks - mówię tu o wieku licealnym. Różne się wtedy miewa pomysły i nie jest się odpowiednio zaimpregnowanym na ciemną stronę życia, którą można w takich miejscach spotkać. Moi rodzice zafundowali mi kilkanaście lat temu taką przyjemność. Przenieśliśmy się z miasta do własnego domku. Pierwsza radość i potworma mordęga dnia codziennego. Wozić mnie nie zawsze mogli, co kilka razy przypłaciłabym nieodwaracalnymi wręcz konsekwencjami. Jak już doarłam do szkoły, to byłam tak zmęczona, że przez piewszą lekcję dochodziłam do siebie powolutku. Na osiedlu na którym żyłam miałam mnóstwo koleżanek i kolegów, wystarczyło wyjść na podwórko. To skończyło się z powodu braku podwórka i dzieci w sąsiedztwie. Okres dorastania jest tu najgorszy, nastolatek potrzebuje ciagłego kontaktu z rówieśnikami, jeżeli jest go pozbawiony, to niedobrze, a jeżeli sam wraca z imprezy to niebezpiecznie, a wożenie nastolatków na imprezy, czy do znajomych to jakiś nonsens. Chcę, żeby moje dziecko było samodzielne. Jeżeli ktoś uważa, że wszedzie będzie swoje dziecko woził, to znaczy, że nie wie o czym mowa. Nastolatki muszą mieć własne życie, jeżeli nie bedą miały na tym etapie swobody w dysponowaniu własną osobą, to wyrosną z nich ludzie na stałe przyrośnieci do maminej piersi i tatusiowego portfela, albo przy pierwszym wypłynięciu na głębsze wody utopią się. Rodzice też mają własne życie, które nie zawsze da sie pogodzić z planami dzieci i znowu, jeżeli nie mamy prywatnego kierowcy, to jak rozwiazemy dylemat: skończyć ważna terminową pracę, czy też zrezygnować z wyjścia do starych przyjaciół, bo dzidzia właśnie uczy sie u znajomych i już chce do domu. Nie puścimy dzidzi do znajomych? Dawanie na taxówkę, to też nie sposób. Moja koleżanka za każdym razem, gdy wsiadła w opiekuńczo zamówioną taksówkę, za pierwszym zakrętem dziękowała taksówkarzowi i zdobyte w ten sposób pieniądzie przeznaczała na inne cele, a w dalszą drogę podążała per pedes lub autobusem - na gapę. Mieszkanie na wsi, a życie w mieście, zrobi z nas ciągłych koczowników, którzy swój ogródek podziwiają na chorobowym, albo po zmroku. Jeżeli po lekcjach, które kńczą sie o 14-tej nasze dziecko miało by pójść na angielski np. na 16.30, to nie opłaca mu się dojeżdżać do domu, bo nie zdążyłoby na angielski wrócić. Przez 2,5 godziny podczas tułaczki lekcji raczej też nie odrobi. Moglibyśmy mu zapobiegliwie wypełnić wtedy czas np. zajęciami na basenie, ale nie wiem, czy ktoś wytrzymałby taki program rozrywkowy: szkoła+basen+angielski. Ja nie! Dzidzia nasza, dla której chcemy jak najlepiej wróci do domu koło koło 19.30 i po zjedzeniu czegokolwiek rzuci się przed telewizor, bo będzie miało wszystkiego dosyć, a lekcje odrobimy za nią. Ja szukam czegoś w mieście. Może być szereg, może być mikroskopijna działka - na dużą mnie nie stać. Mażę o domu w stylu let 30-tych. To kwestia wyboru stylu życia, gdybym mogła pracować na wsi, bo byłabym rolnikiem, albo miała ambicje jak dr Judym lub Joasia z checią czerpałabym z zalet życia blisko natury, wbrew pozorom w mieście też można jeżdzic na rowerze, bo istnieje np. instytucja parków i coraz lepiej rozwiniętych ścieżek rowerowych. Na wieś będę jeżdzić na wakacje i na weekendy. jmj -
Mamy przedwojenny dom na wsi, zbudowany z cegły i kamienia. Kamień łączony jest zaprawa, która na oko wygląda na mieszankę gliny z czymbądź. Dom ma 100 lat, ale jak na czasy swego powstania był hipernowoczesny : izolacja pozioma z papy w części mieszkalnej i stropy Kleina nad częścią gospodarczą. Dwa lata temu odrenowaliśmy dom, zrobiliśmy opaskę betonową wokół całego budynku i zaizolowaliśmy go na około. Dom jest położony w ten sposób, że z jednej strony ma "normalny" poziom gruntu, za to z drugiej ma mur oporowy, gdyż grunt obniża się tam o ok. 2 m. . Po pomalowaniu odgrzybionych wcześniej ścian okazało się, że w części, która w dawnych czasach, była stajnią oraz w sieni na wszystkich wewnetrznych ścianach pojawiła sie wilgoć. Obecnie farba złuszczyła się tam w sposób pokazowy. Ostatnio te same objawy zaobserwowaliśmy na ścianach zewnętrznych od strony skarpy. Czyli tam gdzie chociażby z powodu działania grawitacji powinno być sucho. Może mamy źródło pod domem? Tam gdzie była cegła wlaliśmy hektolitry izomuru, ale nic to nie daje, bo wilgoć i tak "przełazi" po części kamiennej i układa się na ścianach w fantezyjne wykwity. Czy jest na to jakiś sposób? Podcinanie kamieni i wciskanie tam izolacji poziomej nie będzie tu raczej możliwe, gdyż są to ogromnieste nieregularne głazy granitowe. Wywiercenie w nich zwykłego otworu to praca na cały dzień dla osiłka zaopatrzonego wiertarko - młot. Jeżeli są jednak jakieś sposoby na takiekie hydrozagadki, to prosimy o radę. jmj