Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Madziorex

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    0
  • Rejestracja

Converted

  • Tytuł
    WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania

Madziorex's Achievements

WITAJ, czytaj i pytaj... :)

WITAJ, czytaj i pytaj... :) (1/9)

10

Reputacja

  1. Dziękuję Wszystkim za dobre słowa. Jedną rzecz muszę powiedzieć od czasu jak się zaczęły problemy z płodnością dostaliśmy mnóstwo psychicznego wsparcia od ludzi i chyba żadnego złego słowa. Pomaga to bardzo. A w pracy taka zadyma na razie, że nawet nie ma chwili o czym innym pomyśleć. Może też i dobrze, bo ledwo się zorientujemy, a się okaże co z pracą, wynikami, itp.
  2. Czasami życie samo ustawia te nasze wybory. W zeszły weekend po długim myśleniu zdecydowaliśmy, że budujemy dalej co tam, a zaraz po tym w pracy tak się zapaliło, że ho ho. No i pewnie w lutym najpóźniej w marcu się okaże czy mam pracę czy nie mam - tyle to możemy poczekać. A bez pracy to nie zacznę budować. Niestety będę miała nowe dylematy czy podchodzić do in vitro bez pracy. Albo czy podchodzić zaraz po tym jak znalazłam pracę - takie mi się to wydaje nie fer względem pracodawcy. No ale nie ma co się martwić na zapas. U nas niepłodność jest po stronie męskiej, mąż jest po operacji i zobaczymy w kwietniu czy jest poprawa. Myślę, że na in vitro są duże szanse, na inne metody bardzo niskie. A in vitro to też ciężka decyzja - istotne są dla mnie pewne jej aspekty moralnie. Tak czy owak czeka nas co najmniej kilka miesięcy wydeptywania ścieżek w klinikach, więc staramy się trochę wyluzować i nie szaleć, a nawał problemów w pracy trochę to ułatwia. Zgadzam się z Wami w zupełności, że w tym wszystkim trzeba pilnować, żeby nie dać się zwariować, bo jak już się wpadnie w tą spiralę rozpaczy i winy to ciężko z niej się wyrwać. A dodatkowo to jakkolwiek na to nie patrzeć adopcja jest decyzją dla dziecka i adoptowanie z nadzieją, że pojawi się naturalne dziecko zupełnie jest poza zakresem naszych rozpatrywań. Może też nie za bardzo wierzę, że u nas chodzi o blok psychiczny jak mamy stwierdzone problemy medyczne.
  3. Renia piszesz o postawieniu na jedną kartę oraz o tym, że dla Ciebie nigdy nic nie było ważniejsze od dziecka. Ja nie mogę nawet tak zacząć myśleć, bo po pierwsze jeżeli nie wyjdzie to zostanę z niczym, a po drugie jeżeli postawimy dziecko wyżej niż nas nawzajem to może być i dziecko, ale bez rodziny. Oczywiście, że kasa będzie szła na to w pierwszej kolejności, ale nie chcę dać się zwariować i poświęcić części życia w całości na gonienie za dziećmi. Bardzo nam zależy i zrobimy wiele, ale co to znaczy postawić na jedną kartę? EZS: jak bym nie sprzedawała działki to kredyt muszę wziąć i na mieszkanie i na dom. Zakładam, że na dom większy, bo jak już bym budowała to większy niż 100 m. Jak byśmy decydowali się na dom to zakładając, że jednak budujemy pod 4 osobową rodzinę, bo dla nas w dwójkę to dom jednak nie działa. Decyzja o domu jest chyba też trochę założeniem adopcji gdyby nie wyszło.
  4. Też myślę, że działki nie ma co sprzedawać, ale odstąpienie od myśli o budowie jest takie ciężkie - chociaż pewnie racjonalne. Oczywiste jest, że dzieci to w tej chwili numer jeden, ale nie możemy wszystkiego postawić na jedną kartę. Ostatnie dwa miesiące myślałam głównie o niepłodności i mam dosyć - musimy normalnie żyć, żeby fioła nie dostać. Nie chcę się skupiać tylko na robieniu dzieci, bo pojęcia nie mam kiedy się uda. Ten dom to tak długo było nasze marzenie - planowanie, wyobrażenia sobie życia tam - działka kupowana pod kątem szkoły i komunikacji miejskiej dla dzieci, itp. Boję się, że rezygnacja z tego to jeszcze bardziej nas pognębi, że zakładamy, że może nie wyjdzie. Boję się, że jak zacznę stawiać sobie niskie cele to właśnie takie zrealizuje. Wydaje mi się, że jak się uprzemy to ten dom wybudujemy, a inaczej to i czas i pieniądze przez palce przepłynął. Teraz jestem przekonana, że jak konieczny będzie wybór czy kasa na leczenie czy na dom to się nie będę wahać, ale łatwo się tak mówi jak się ma oszczędności, gorzej jak bym musiała rozgrzebaną budowę zostawić. Aha - w pracy nie najlepiej ale mam dosyć rynkowy zawód, więc łatwo powinnam znaleźć inną robotę - teraz to mam raczej moralny problem, żeby szukać nowej roboty i w tak trudnym momencie i zostawić zespół. Gdyby nie planowana ciąża to bym się za bardzo nie przejmowała - ta praca czy inna, ale stresuję się, że np. za 3 miesiące będę musiała szukać pracy i głupio będzie od razu w ciążę zachodzić i się non stop zrywać na zabiegi. No i oczywiście nieregularne wypłaty wpływają na zdolność kredytową. W sumie wątek poboczny, a dokładający kroplę do tego wszystkiego.
  5. I na mnie przyszedł czas wystąpić pod przykrywką. Mamy 31 lat. W listopadzie okazało się, że mamy duże problemy z płodnością – w sumie zostaje in vitro i też nie wiadomo czy się uda. Dodatkowo u mnie problemy w pracy (a jestem głównym źródłem stałych dochodów) – nie wiadomo czy firma się utrzyma, a nie chcę szukać nic nowego, bo przecież planuję ciąże. Działkę mamy w kredycie, trochę oszczędności– jeżeli chodzi o dom to jesteśmy na etapie projektowym. No i się trochę zawiesiliśmy. Dom to kawałek marzenia o dzieciach. Jak mamy zostać sami, to po co nam dom? Od miesiąca nic w temacie nie ruszone. Wczoraj mąż powiedział, żeby to walić - kupmy mieszkanie, bo ile można mieszkać na wynajętym i być takim nigdzie nie zaczepionym? Jak byśmy sprzedali działkę, dołożyli oszczędności to byśmy mieli mieszkanie bez kredytu. Jak byśmy zostawili działkę, dobrali kredyt to byłoby mniejsze mieszkanie, ale kredyt cały czas poniżej wartości działki i łatwy dla nas w obsłudze, a działka by została ewentualnie na potem. A jak się będziemy pakować w tą budowę to kredyt wielgaśny, ciężar duży i w sumie nie wiadomo czy piętrowy dom będzie nam potrzebny, a na leczenie może też mnóstwo kasy pójść. No i nie wiem czy walczyć o marzenia o domu do końca i mimo wszystko – bo ma być dom, bo prawdopodobnie będą dzieci – bez względu na to kto je urodzi. Czy trochę spokojniej podejść, odpuścić, kupić mieszkanie, żeby w końcu podjąć jakąś decyzję, a dom ewentualnie zostawić na potem. Czy może poczekać jeszcze te pół roku (musimy) do pierwszego in vitro i potem się zastanowić? Ale to się może kilka lat ciągnąć, a my już nie chcemy czekać. Wiem, że decyzja nasza, ale chciałam pogadać, żeby zobaczyć różne punkty widzenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...