Też myślę, że działki nie ma co sprzedawać, ale odstąpienie od myśli o budowie jest takie ciężkie - chociaż pewnie racjonalne. Oczywiste jest, że dzieci to w tej chwili numer jeden, ale nie możemy wszystkiego postawić na jedną kartę. Ostatnie dwa miesiące myślałam głównie o niepłodności i mam dosyć - musimy normalnie żyć, żeby fioła nie dostać. Nie chcę się skupiać tylko na robieniu dzieci, bo pojęcia nie mam kiedy się uda. Ten dom to tak długo było nasze marzenie - planowanie, wyobrażenia sobie życia tam - działka kupowana pod kątem szkoły i komunikacji miejskiej dla dzieci, itp. Boję się, że rezygnacja z tego to jeszcze bardziej nas pognębi, że zakładamy, że może nie wyjdzie. Boję się, że jak zacznę stawiać sobie niskie cele to właśnie takie zrealizuje. Wydaje mi się, że jak się uprzemy to ten dom wybudujemy, a inaczej to i czas i pieniądze przez palce przepłynął. Teraz jestem przekonana, że jak konieczny będzie wybór czy kasa na leczenie czy na dom to się nie będę wahać, ale łatwo się tak mówi jak się ma oszczędności, gorzej jak bym musiała rozgrzebaną budowę zostawić. Aha - w pracy nie najlepiej ale mam dosyć rynkowy zawód, więc łatwo powinnam znaleźć inną robotę - teraz to mam raczej moralny problem, żeby szukać nowej roboty i w tak trudnym momencie i zostawić zespół. Gdyby nie planowana ciąża to bym się za bardzo nie przejmowała - ta praca czy inna, ale stresuję się, że np. za 3 miesiące będę musiała szukać pracy i głupio będzie od razu w ciążę zachodzić i się non stop zrywać na zabiegi. No i oczywiście nieregularne wypłaty wpływają na zdolność kredytową. W sumie wątek poboczny, a dokładający kroplę do tego wszystkiego.