Witam Od ponad 3 tygodni niemal co noc włącza mi się czujnik gazu i czadu powieszony metr nad gazówką i wskazuje, że w mieszkaniu jest tlenek węgla. Nie wiem, skąd on się bierze a trochę już się zaczynam bać, że ta sytuacja się powtarza. Mieszkam w dwuletnim dwupiętrowym bloku na parterze. Wszyscy mieszkańcy mają ogrzewanie wody i CO z kotłowni gazowej, każde mieszkanie ma liczniki wody i ciepła. Myślałam o tym, że może ktoś mimo to ma junkersa albo inne ustrojstwo do grzania wody podłączone do kanału wentylacyjnego, ale taka operacja średnio się opłaca, ponieważ na rozliczeniu ciepła i wody lwią część kosztów stanowią koszty stałe i inne rozliczane od metra a nie od zużycia na liczniku. Byliśmy z problemem w spółdzielni i poradzono nam, abyśmy rozszczelnili okna - ustawiliśmy je więc na rozszczelnienie mimo tego, że mamy normalnie otwarte nad każdym oknem montowane fabrycznie wywietrzniki, ale to niestety nie pomogło. Czujnik też chyba jest ok (popularny Monox), bo gaz wykrywa bezbłędnie. Może ktoś z was ma pomysł na to, skąd się bierze ten tlenek węgla? Co zrobić w tej sytuacji? Boję się tego, że którejś nocy zignorujemy wyjący czujnik, tak jak się ignoruje alarm samochodu pod oknem i możemy się zatruć. Z góry dziękuję za pomoc. Pozdrawiam Ania