Ach.., jak myślę architekt - to nóż w kieszeni mi się otwiera. Tyle ile krwi mi napsuła Pani "architekt" to chyba nikt inny w całym moim zyciu. Zaczęło się bardzo pięknie pani bardzo życzliwa , mnóstwo konstruktywnych rozmów, tyle, ze jak się potem okazało to jej nazwiska wcale nie było na projekcie ( nawet nie wiem czy wogóle jest architektem), żekomo dlatego, że kolega pracujący z nią jako jedyny był ubezpieczony i w związku z tym on podpisywał się na projektach. Sktkiem tego jak już zapłąciłam pieniądze ( 17 tyś - dom 500 m) to mogłam sobie co najwyzej porozmawiać z dwoma przygłuchymi dziadkami ( architekt i konstruktor) bo pani "architekt" na niczym się nie znała. Problemy były całą budowę ( np. dokładano zbrojenia , zmieniano szereg obliczeń w konstrukcji ), mój kierownik budowy po kolejnej awanturze telefonicznej z dziadkiem ( architekt) powiedział, że on rezygnuje bo do więzienia iść nie chce. Do dnia dzisiejszego nie ma rysunku górnego stropu ( zrobiony bez rusunku) i wielu wielu innych rysunków. Miałam do wyboru - albo iść do sądu i sadzić się ładnych parę latek, a budowa by stała albo budowac dalej. Wybrałam to drugie. najbardzie rozmieszyła mnie pani architekt, jak usłyszała, że ścianki działowe na dole już stoją i niektóre postawione są całkiem od czapy to powiedziała cyt. " No alez pani Kasiu, przecież one były narysowane tylko orientacyjne, dopiero jabyśmy weszli, zobaczyli przestrzeń...". Szkoda gadac, na pewno jest dużo uczciwych architektów, ale ja mam kiepskie doświadczenia. Najgorsze, że pani była z polecenia.. Oczywiście ja też dałam ciała bo byłam łatwowierna,dałam się omotać babie ( miała super gadkę, powinna byc adwokatem), nieposprawdzałam wszystkiego no i za wcześnie dałam kasę. No ale cóz, człowiek się uczy na własnych błedach. Trochę mi ulzyło jak to napisałam. Pozdrawiam i zyczę trafinych wyborów.