Witam wszystkich „ czytaczy”. Tak nazwała nas Iwonka. Nas czyli tych, którzy zdecydowali się na budowę domku Z 7. Ponieważ obie nasze rodziny mieszkają we Wrocławiu udało nam się wcisnąć na odwiedziny w BUKOWEJ CHATCE. Wiec wypadało by chociaż z grzeczności napisać kilka słów. Bukowa Chatka- nazwa jak najbardziej trafiona. Nie wiem czy to co rośnie w pobliżu to buki ale na pewno jest to las !!! Cisza i spokój dookoła. Aż dziw bierze, że to w okolicy Wrocławia. Zupełnie inny świat. W sumie bardzo ładnie. Co do samej wizyty jesteśmy wraz z małżonką ROZCZAROWANI i NIE POLECAMY takich wyjazdów przyszłym inwestorom. A mianowicie: Przyjeżdżamy do obcych ludzi, którzy nas wcześniej w życiu nie widzieli. Jeszcze nie dojechaliśmy a tu przed działką stoi Iwonka i z daleka widać uśmiech na twarzy. Pokazuje gdzie postawić nasze cztery kółka. Dwa zdania i już jesteśmy w domku. Wita nas mąż Mariusz oraz rodzina. Traktują nas jak członków rodziny. Wszyscy mili uśmiechnięci. Tylko Mariusz od samego wejścia postawił mnie na baczność gdy zdecydowałem się do niego na zwrot PAN. Określił twardo, żeby mówić mu po imieniu. Same oględziny domu robią wrażenie. To nie to co zobaczyć plan na ekranie komputera. Pani Domu oprowadziła nas po Bukowej Chatce opowiadając co i gdzie się znajduje. Następnie pałeczkę przejął Mariusz. Co za gość!!! Ma już poukładane wszystko jak będzie działać co można zrobić lepiej i taniej. No i nie ma co ukrywać. Jeśli chcecie zobaczyć zdjęcie osoby o ksywie „złota rączka” to zapraszam na forum bukowej chatki. Natomiast Pani domu twardo nad wszystkim czuwa. To ona dba ( tak mi się wydaje ) o wszystkie formalności i finanse. Widać, że Mariusz nie ma do tego głowy. On jest szczęśliwy w swojej drewutni i warsztacie. A Iwonka trzyma cały ten ( budowlany bajzel ) w ryzach. A dlaczego nie polecam takich wizyt? A właśnie dlatego: Cała droga powrotna do Wrocławia trwała tylko chwilkę. Przez ten czas nie zdążyliśmy poukładać z żoną wszystkich mebli, co gdzie jak i po co. Wieczór w domu zleciał na rozmowach jak to będzie i znów układanie wszystkiego od nowa. Ech ale to dopiero nic. Najgorsza była noc. Nie dość, że nie mogłem zasnąć to rano wstałem i jestem przekonany, że miałem zakwasy. Całą noc kopałem fundamenty, nosiłem pustaki, kładłem dachówkę nawet chyba coś malowałem. Poranek i cała niedziela zleciało zupełnie tak samo. Dziś poniedziałek i dopiero mam czas by zebrać własne myśli. Jesteśmy z żoną na etapie załatwiania działki. W sumie to dziś w Urzędzie Gminy uświadomili mnie, że w tym roku to chyba wszystkiego nie załatwię. I teraz czujemy się z żoną jak dzieciak. DANO MU DO RĘKI OLBRZYMIEGO LIZAKA I KAZANO PILNOWAĆ PRZEZ CAŁY DZIEŃ !!! Chciało by się już, chciało by się teraz i już wiemy gdzie co i jak. Ale oczywiście biurokracja ważniejsza. Hektar lasu trzeba wyciąć na papiery. Litr tuszu na pieczątki i dopiero można wbić łopatę w ziemię. I to właśnie z tego powodu nie polecam takich spotkań. Człowiek teraz chodzi jak struty myśli co by tu przyspieszyć a wciąż się słyszy: miesiąc tu, miesiąc tam, starosta 3 miesiące, energetyka miesiąc …… Po tej wizycie to dopiero nam będzie tęskno do własnej bukowej chatki Ps. Serdeczne podziękowania dla Iwony i Mariusza. ZAZDROŚCIMY WAM NA CAŁEGO !!!