kasiek
Użytkownicy-
Liczba zawartości
350 -
Rejestracja
kasiek's Achievements
STAŁY BYWALEC (min. 300) (4/9)
10
Reputacja
-
Jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami tej wanny. BArdzo w niej lubię między innymi to, że korek jest na dłuższej ścianie, a nie jak w większości wanien. Można się więc plecami wygodnie oprzeć z obu stron (można się na przykład kąpać komfortowo w dwie osoby ) . Jest wygodna, jest w niej dużo miejsca. Jak usilnie staram się znaleźć minusy: to że żeby ją zapełnić, trzeba nalać dużo wody. Ale jak się naleje nawet mniej niż połowę, to też można się całkowicie zanurzyć. Już to gdzieś pisałam: gdy kupowaliśmy wannę, to siadaliśmy w niej w sklepie sprawdzając, czy wygodna. Opłaciło się.
-
Mamy kuchnię generalnie w kolorach wanili, jeszcze nie do końca urządzoną - tzn. powstawiane są meble i sprzęty zbierane i użytkowane przez lata. Sprzęt jest nie do zabudowy, biały. Szafki w większości przody mają waniliowe, niestety niektóre są niebieskie (pozostałość) - czekają aż je przemaluję na pomarańczowy. Tyle że zdecydowaliśmy się już na płytki na ścianie (neo krem z Opoczna), na drewnianą, ciemną podłogę i na pomalowanie ścian. Trochę niepewni jak to wyjdzie postanowiliśmy, że trzy ściany będą kremowe, jedna pomarańczowa. Efekt przeszedł nasze najśmielsze oczekiwanie - jest rewelacyjnie. Pomarańczowa ściana ociepla i ożywia pomieszczenie, z drugiej zaś strony myślę, że cała kuchnia w intensywnym kolorze byłaby za bardzo agresywna.
-
Z racji bardzo szczęśliwych zmian rodzinnych (jest nas więcej, a ja nie mogę teraz pijać nalewek) rzadziej odwiedzam forum, ale już podaję: Przepis na likier pomarańczowo - kawowy: 1 pomarańcza (sparzyć gorącą wodą i osuszyć) 350g cukru 250ml wody 40g kawy w ziarnkach ( ponieważ znawczynią kawy nie jestem, to chodzę do sklepu z dobrą kawą i proszę o nadającą się do nalewek - zawsze mi coś doradzą) 500ml spirytusu W pomarańczy ostrym nożem robić nacięcia i w te nacięcia wkładać ziarnka kawy. Już nadzianą włożyć do słoja. Zagotować wodę, rozpuścić w niej cukier, do ciepłego roztworu wlać spirytus. Pomarańczę z kawą zalać spirytusem z cukrem i odstawić na 6 tygodni do macerowania. Po 6 tygodniach zlać płyn, przefiltrować przez bibułę (ja używam filtrów do kawy, akurat przy robieniu tego likieru filtrowanie wydaje mi się niekonieczne). Przelać do butelek i odstawić na 3 miesiące. Potem już można się delektować... Smakiem i aromatem. A znacie nalewkę farmaceutów? Trochę mniej smaczna, ale wśród domowych wyrobów procentowych ma u nas drugie miejsce. Jest żółciutka, klarowna i nikt nie jest w stanie zgadnąć z czego robiona. Pycha.
-
Starą politurę można podobno ściągać denaturatem. Do ściągnięcia bejcy fachowiec (odnawia stare meble) radził mi spróbować benzyną lakową.
-
NIe palimy i w naszym domu nikt nie pali. Palacze są przez nas gnębieni, muszą wychodzić na dwór, jeśli chcą sobie ulżyć (nawet mój ojciec się do tego stosuje, chociaż w swoim własnym domu ignoruje potrzeby innych użytkowników i pali np. w łazience). Co do rzucania, to jest podobno bardzo trudne. Nikotyna uzależnia równie silnie jak heroina, średnio skuteczna jest dopiero siódma próba rzucenia nałogu. Wszystkich, którym się to udało i trwają, szczerze podziwiam.
-
Nigdy nie próbowałam negocjować cen u notariuszy (uznałam, że prawdą jest plotka, że notariusze mają kłopoty w jakimś swoim stowarzyszeniu, jeśli biorą mniej niż maksymalna stawka), paru potraktowało mnie niemalże jak przestępcę, gdy chciałam u nich załatwić poświadczenie podpisu pod nietypowym dokumentem. Zostałam skrzyczana i prawie zwymyślana, że nakłaniam do przestępstwa (nie było to przestępstwo, dokument miał odzwierciedlać stan faktyczny). Trafiłam do dwóch, których działania odebrałam jako sensowne (przynajmniej zostałam wysłuchana i starano mi się udzielić sensownej porady, zresztą sprawę udało mi się załatwić pomyślnie). Jeden to raczej biuro notarialne bodajże na Waszyngtona w Warszawie. Taki bardziej moloch, zatrudnia specjalną panią prawnik do odpowiadania na pytania (a notariusze mają obowiązek udzielania bezpłatnych porad), druga to pani notariusz w Otwocku. Jeśli ktoś jest zainteresowany, to namiary mogę przesłać na priva.
-
W Michalinie koło Warszawy jest ulica Woodrowa Wilsona. Tak też jest napisane na tabliczkach. Miejscowi nazywają ją Wodorowa.
-
Pewnie, że chodzi o bezpieczeństwo, ale badania mogą być stresem, na pewno lekką uciążliwością. Ich wykonanie może skłonić do zastanowienia nad aspektami, o których się wcześniej nie myślało. Chociażby właśnie o bezpieczeństwie. Przynajmniej ja tak zrozumiałam wypowiedź Barda. A pewnie, że wysyłać, żeby sprawdzić, czy wszystko ok, a nie głównie w celach wychowawczych (one są uboczne).
-
PIEKARNIK - przydatne funkcje. Pyroliza, kataliza, prowadnice - opinie, modele
kasiek odpowiedział kasiek → na topic → AGD i RTV w domu
I można ustawić temperaturę? W tym kombiwarze? Przyznam się, że tego najbardziej mi brakuje w piekarniku gazowym. A prawdopodobnie wyląduję przynajmniej na razie ze starą kuchenką. Urządzimy kuchnię tym co mamy, na nowe wyposażenie pozwolimy sobie za czas jakiś dopiero (jak będzie nas stać ). Aczkolwiek moja druga połowa zaczyna ostatnio przebąkiwać, że jeśli będę piekła coś tam, albo coś tam, to może lepiej odłożyć na później na przykład drzwi wewnętrzne, a nie kuchnię. -
Moje dziecko ma stwierdzoną dyslekcję. Ja się uparłam i poszłam sprawdzić, szkoła nie wyłapała, bo dziecko inteligentne i nadrabiało inaczej. Nie bardzo wiem jak sobie radziła, bo w umiejętności czytania jest opóźniona prawie dwa lata (nie wynika to bynajmniej z lenistwa). Rzeczywiście będzie prawdopodobnie miała prawo robić błędy na egzaminach, dostanie papierek uprawniający ją do tego od specjalisty. Tylko, że w porównaniu z naszymi czasami (jak zdawałam maturę, to wystarczyło pójść i wydębić papierek), zmieniło się. Zaświadczenie dostają Ci, którzy zgłosili się odpowiednio wcześniej (bodajże co najmniej dwa lata) i pracują - trzeba się w poradni wykazać przerobionymi materiałami i postępami. Wymaga to ćwiczenia od dziecka i poświęcenia swojego czasu i cierpliwości od rodziców. Są jeszcze zajęcia reedukacyjne, ale one same nie wystarczają. Czyli stwierdzenie dyslekcji ma na celu stwierdzenie na czym problem polega i jak sobie z nim poradzić (trzeba pracować, tłumaczyć trochę inaczej niż dzieciom bez dyslekcji), a nie przyzwolenie na to, że będzie się głąbem ortograficznym. Jakoś tak czytam te Wasze wypowiedzi i mam wrażenie, że traktujecie dyslektyków jak oszustów, cwaniaków i że tak naprawdę dyslekcji nie ma, bo jej nie widać. Oprócz tego moje dziecko ma wspaniałe poczucie kompozycji. Ile bym nie ćwiczyła, nie uczyła się zasad, nie będę w stanie jej dorównać. Tej umiejętności nie używa się tak często jak pisania. Nikt też nie uważa, że ten, kto nie potrafi tworzyć pięknych kompozycji jest gorszy od innych, bardziej leniwy, mniej zaradny. Ale właściwie dlaczego? Część cytatu Ponurego: "Ukoronowaniem naszego systemu będzie ogólna dyskwalifikacja przyznawana jednostce, która jest skrajnie niesamodzielna, nieodpowiedzialna i niezdolna do zrobienia czegokolwiek i zatroszczenia się o cokolwiek. O taką jednostkę inni powinni bezwzględnie dbać, wszystko jej ułatwiać, załatwiać i nigdy, pod żadnym pozorem, nic od niej nie wymagać. Czy na pewno tego chcemy ? " Taki opis jak powyżej, to opis człowieka niepełnosprawnego, niekoniecznie fizycznie, raczej umysłowo. Z dokładnością do tego, że należy wymagać tylko na miarę możliwości, to ja właśnie tego chcę. Chcę, żeby dla takich ludzi też było miejsce wśród nas, a nie w jakiś gettach. Ale to pewnie utopia.
-
Projektant, architekt, dekorator wnętrz - ogólna dyskusja, uwagi, doświadczenia
kasiek odpowiedział _Piotr → na topic → Projektowanie wnętrz
Ostatnio pani architekt powiedziała mi za jakie mniej więcej pieniądze zostały zrobione wnętrza prezentowane później w czasopismach o urządzaniu domów. Kwota była obłędna. NIe chcę skłamać, ale chyba mówiła, że szanujący się architekt wnętrz w ogóle nie zwraca uwagi jeśli wynagrodzenie jest mniejsze niż 70 tys. Do tego dochodzi robienie mebli na zamówienie, sprowadzanie wyposażenia z zagranicy. Nas na to nie stać. Znajomi moich rodziców zlecili urządzenie mieszkania profesjonalistce ceniącej się troszkę mniej. Efekt jest taki sobie. To co napisałam skutecznie zniechęciło mnie do korzystania z takich usług, szczególnie, że na etapie wykańczania pieniądze się kończą. A może wypowie się ktoś, kto korzystał i jest zadowolony? -
Sądząc po tym jak zaczęły się kłócić moje 8 i 10 letnie różnopłciowe dzieci (do niedawna żyjące o dziwo zgodnie i przyjaźnie), to dzielić. Z drugiej strony dwie łazienki zamiast jednej to dużo większe koszty (oj, jesteśmy na etapie wykańczania, szeroko pojęte wyposażenie łazienek to wcale niemała pozycja w wydatkach). Ja bym nie przesadzała, dwie osoby są w stanie się dogadać przy korzystaniu z jednej łazienki. Często musi to zrobić większa ilość. 8m to całkiem sporo miejsca. Może dlatego tak mi się wydaje, że nasza największa łazienka ma prawie 5.
-
Bo chyba jednak lepiej nie wiedzieć. Jest taka jedna pani psycholog żurnalistka, która twierdzi, że jak się miało "nieważny" skok w bok, to należy się go wypierać w żywe oczy, broń Boże nie przyznawać - to też ma być kara dla osoby, która to zrobiła - nie móc się wygadać. Najlepiej, żeby się poczuło, że nie warto (żeby nie powtarzać) i że się żałuje i zachować dla siebie. Pewnie, że takie ściągnięcie na ziemię bardzo boli. Ale jeśli rzeczywiście była to jednorazowa ciekawość, to może jeszcze (po czasie, nie ma siły, żeby tak od razu przyschło) uda się Wam być zgodnym, szczęśliwym małżeństwem. Jeśli Twój mąż Cię kocha, zależy mu na Tobie, to sytuacja, w której cierpisz, jest też dla niego trudna. Rzeczywiście nie ma idealnych związków, dlatego wg. mnie dopóki obu stronom jeszcze zależy, to warto zawalczyć. Na uczciwych warunkach, bez poświęcania się dla czyjegokolwiek dobra (znam małżeństwa, które żyją obok siebie, ale wg. mnie nie o to chodzi). No bo kolejny związek też nie będzie idealny, a życie samemu też nie jest komfortowe... Na pewno warto, jak już będziesz w stanie, porozmawiać o uczuciach: swoich ale i jego, o tym co Wam przeszkadza/przeszkadzało, co chcecie, żeby się zmieniło. Może jeszcze będziecie potrafili się kochać...
-
Smutna, jak jest dziecko, to jesteście na siebie skazani do końca życia (bo dziecku jest bardzo potrzebny kontakt z dwojgiem rodziców, dużo łatwiej gdy mogą na siebie patrzeć i się dogadują, nawet jak są oddzielnie, niestety wiem coś o tym). Myślę, że rzeczywiście pewni panowie mogą nie rozumieć, że seks z inną osobą bez zaangażowania uczuciowego może też boleć. Swoją drogą ciekawe, czy gdyby kobiecie się to zdarzyło, a ich by to dotyczyło, to też by tak mówili? Ważne, żeby Twój mąż zrozumiał, że Cię rani swoim postępowaniem i żebyście dogadali się, co jest dopuszczalne w Waszym związku, a co nie. Pewnie dobrze, że będą te dwa dni na ochłonięcie. Może to nawet trochę za mało. Na pewno mądry psycholog Ci pomoże. Może warto, żeby pomógł Wam. Z tego, co pisałaś, to Twoje małżeństwo nie było bardzo nieudanym związkiem. Czułaś się w nim szczęśliwa. Na pewno przechodzi teraz kryzys. Niestety nie ma małżeństw bez kryzysów. Większych lub mniejszych. Wierzę, że Ci się uda wszystko to sobie poukładać jak najlepiej dla Ciebie (ale i dla innych również).
-
A ja wychowywałam się mieszkając w bloku i miałam tam plac zabaw, a na nim mnóstwo znajomych. Teraz mieszkamy w domu i żeby moje dzieci spotkały się ze znajomymi, to już cała wyprawa wymagająca co najmniej roweru, długiego spaceru lub namówienia mnie na podwiezienie (kończy się zazwyczaj tym ostatnim, bo są jeszcze stosunkowo mali). Trochę winy jest w tym, że bardziej dzieciate rejony są kawałek od nas. Jakoś mi się wydaje, że pod tym względem mi było fajniej. Co nie znaczy, że nie wolimy wszyscy mieszkać tu gdzie mieszkamy Chciałam tylko zwrócić uwagę na fakt, że zazwyczaj dzieciństwo jest okresem wspominanym z dużym sentymentem