Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

chrikri

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    14
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez chrikri

  1. Może ktoś mnie oświeci w tym temacie, bo już się pogubiłem. Moja matka ma w domku ogrzewanie elektryczne: stare, 30-letnie piece akumulacyjne (cegły szamotowe, izolacja + grzałki). Działają bez problemu. Wszyscy namawiają ją na kupno nowych pieców , bo są "energooszczędne". I tutaj czegoś nie rozumiem. Przecież w przypadku ogrzewania elektrycznego raczej strat energii nie ma - bo niby na czym miałyby być? Rozumiem, że nowe piece mają sterowanie, są ładniejsze, lżejsze itp - ale na ich bilans energetyczny nie ma to wpływu. Tak samo przerobią energię elektryczną na ciepło stare grzałki jaki nowe - jeżeli są tej samej mocy. A może się mylę? Prosiłbym o porade, bo chciałbym uniknąć niepotrzebnego wydawania pieniędzy.
  2. Tak też i ja sądzę. Co do określenia uciązliwości imisji liściastej na jego rynny... ))) Buk jest zdrowy, normalny, zielony, zwykły. Jak to buk. A że gubi liście? To chyba normalne. Sądzę, że bez problemu wygram każda sprawę, albowiem ja oraz inni sąsiedzi (nie tylko ja mam wielkie drzewa na działce i sąsiedztwie - zaraz za mną zaczyna się wielki las) jakos be zwiększego problemu dajemy sobie radę z liściami i gałązkami co przy większych wiatrach spadają. Według mnie, ktoś kupując dom powinien zastanowić się, czy jest w stanie podjąc wysiłki związane z utrzymaniem odpowiedniego stanu technicznego nieruchomości, włączając w to usuwanie liści.Jak nie - to kupic mieszkanie w bloku i miec święty spokój... Jeszcze raz dziękuję za wyczerpujące wytłumaczenie. Pozdrawiam. Chrikri P.S. Na buku zamieszkała kolejna para kosów - będą maluchy...... fajnie wyglądają jak uczą się latać sfruwając na coraz niższe gałęzie......
  3. To akurat bardzo zły przykład Według prawa rzeczy znadujące się W ZIEMI należą do państwa. Gdybym przypadkiem wykopał na swojej działce Bursztynową Komnatę to muszę galopem powiadomić o tym władze, zabezpieczyć i zwrócić w całości. Może dostałbym za to dyplom i uścisk ręki jakiegoś prezesa.
  4. Znalazłem odpowiedź pod linkiem: http://www.gu.com.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=18112&Itemid=148 Cytuję fragment: Jak zauważono w orzecznictwie, właściciel gruntu, nad którym zwisają gałęzie z cudzego gruntu, może albo tolerować istniejący stan rzeczy, jeżeli sąsiad z własnej inicjatywy nie usunie gałęzi, albo też wezwać sąsiada do ich usunięcia z tym skutkiem, że niezastosowanie się do tego wezwania upoważnia wspomnianego właściciela gruntu do obcięcia gałęzi i zachowania ich dla siebie (por. uzasadnienie do Uchwały Sądu Najwyższego – Izba Cywilna z dnia 26 lipca 1972 r. III CZP 45/72). Warto jednak zauważyć, że właściciel gruntu nie może również żądać usunięcia tych gałęzi. Może tylko albo wezwać do ich usunięcia, a po minięciu terminu zrobić to sam, na swój koszt, albo znosić ten stan. Sankcją więc wobec bezczynności sąsiada jest tylko ustawowe upoważnienie właściciela gruntu sąsiedniego do usunięcia gałęzi oraz korzeni we własnym zakresie i zachowania ich dla siebie (por. uzasadnienie do Uchwały Sądu Najwyższego – Izba Cywilna z dnia 26 lipca 1972 r. III CZP 45/72). Idę spokojnie spać... Śnić mi się będą wielkie buki, dęby i jesiony zarastające powoli moją działkę
  5. OK - dzięki za odpowiedzi. Niestety, pozostanę "upierdliwym właścicielem drzewa" i nie pozwolę z pięknego buka oberżnąć 30% gałęzi (na mój koszt). Sumienie mi nie pozwala. Pozdrawiam.
  6. [http://e-prawnik.pl/domowy/prawo-cywilne-1/wlasnosc-i-posiadanie/odpowiedzi/galezie-drzewa-nad-sasiednia-nieruchomoscia.html Przepraszam, nie zauważyłem linku (dziękuję). Fakt, tak jest - ale "naruszenie własności" ma miejsce wtedy gdy sam to drzewo posadzę. Wtedy na skutek moich działań (bezmyślne sadzenie drzewa) sąsiad może mieć dyskomfort.
  7. Jeszcze link... http://www.rp.pl/artykul/259742.html Wiesz, gdybym sam to drzewo posadził, to rozumiałbym pretensje sąsiada. Co innego jednak jakiś miotłowaty modrzew metr od płota, co innego zas buk 2.40 metra obwodu... toż to pomnik przyrody jest!
  8. Widzisz, odrobiłem lekcję , i wykładnia prawnicza tego przepisu (fakt, że nie jest opisana w KC) jest następująca: - jeżeli po upływie tego terminu sąsiad (czyli ja) nie usunie gałęzi lub owoców, włąściciel gruntu może je sam usunąć Brzmienie przepisu jest głupawe, bo chodzi tu o owoce - żeby sąsiedzi nie obżerali nam naszych jabłuszek, tylko dali nam czas na ich zbiór.
  9. Dzięki za odpowiedź - ale czy możesz mi wskazać stosowny artykuł KC? Wertowałem internet, Kodeks i jakoś nic o moim obowiązku strzyżenia gałezi nie znalazłem.
  10. No ale art. 150 Kodeksu Cywilnego (patrz mój pierwszy post) mówi wyraźnie, że ta sąsiad ma prawo sobie te konary obcinać.... A ty piszesz zupełnie co innego - na jakiej podstawie prawnej? Przepraszam, że tak marudzę, ale chciałbym poznać podstawy prawne rozstrzygające te spory. A przy okazji - już dawno obciąłem konary streczące nad jego działką gdzieś tak do 6 metrow od poziomu ziemi... ale on dalej boi się że go drzewo zabije..
  11. Ależ ja mu nie bronię przycinać! Niech tnie po granicy działki jak leci, bo ma pełne do tego prawo. Ale on chce z drzewa zrobić wiecheć, obciąc mu tak na oko ze 30% gałęzi (po mojej stronie!), bo nie chce mu się rynien czyścić. Naprawdę nie jestem jakimś pieniaczem, znajdującym satysfakcję w utrudnianiu ludziom życia, ale facet naprawdę przesadza. A to nie jest drobna sprawa - ogłowienie wielkiego pięknego buka.... Nadmieniam również, że ja mam z tym bukiem kilkanaście razy więcej roboty niż on - 90% jego gałęzi zwisa mi wdzięcznie nad dachem i tarasem. Ale jakoś moje rynny nie są zapchane......
  12. Niestety - nie ustąpię..... Albowiem: a) Nie ja sadziłem tego buka. b) Nie bronię sąsiadowi skracać gałezi, które włażą na jego posesję - więcej, chętnie mu pomogę to zrobić; c) Nie zgodzę się jednak, abym został obarczony całkowitą odpowiedzialnością za drzewo, którego nie jestem właścicielem. Niestety, kupując dom, trzeba się zastanowić czy odpowiada nam jego sąsiedztwo. Poprzedni sąsiad nigdy żadnych pretensji do tego buka nie zgłaszał, więcej - obaj docenialiśmy jego miły cień, gniazda ptaków, wiewiórki ganiające za orzechami. Jak ma się dom, to trzeba czyścić rynny, zbierac gałęzie, itp. Gdy ktoś tego nie lubi, to niech kupi mieszkanie w bloku.
  13. Witam - i proszę o poradę w przykrej dla mnie sprawie. Wiem, że był już taki post na forum, ale nie dotyczył on mojej sytuacji. Otóż na mojej działce rośnie piękny stary buk (zdrowy, aż miło popatrzeć). Rósł tam "od zawsze", zanim w ogóle wytyczono działki budowlane. Część jego gałęzi (około 10%) przechodzi na stronę sąsiada, który ciągle mnie nachodzi abym na własny koszt obciął gałęzie - i to nie tylko te, które przechodzą na jego działkę, ale w ogóle znacznie przerzedził koronę drzewa. Tłumaczy to obawą, że podczas wichury "gałąź spadnie i kogoś zabije" oraz że musi "co miesiąc rynny z liści czyścić". Sprawdzałem w Kodeksie Cywilnym, artykuły: 143 W granicach określonych przez społeczno-gospodarcze przeznaczenie gruntu własność gruntu rozciąga się na przestrzeń nad i pod jego powierzchnią. Przepis ten nie uchybia przepisom regulującym prawa do wód. 149 Właściciel gruntu może wejść na grunt sąsiedni w celu usunięcia zwieszających się z jego drzew gałęzi lub owoców. Właściciel sąsiedniego gruntu może jednak żądać naprawienia wynikłej stąd szkody. 150 Właściciel gruntu może obciąć i zachować dla siebie korzenie przechodzące z sąsiedniego gruntu. To samo dotyczy gałęzi i owoców zwieszających się z sąsiedniego gruntu; jednakże w wypadku takim właściciel powinien uprzednio wyznaczyć sąsiadowi odpowiedni termin do ich usunięcia. Wiem również, że jeżeli w wyniku nadmiernego przycięcia gałęzi drzewo uschnie, to będę musiał za nie słono zapłacić. Według mnie sąsiad ma prawo (na własny koszt) obciąć część gałęzi "po linii działki". I tylko tyle... Ponieważ mój sąsiad jest dość prymitywnym trepem, macie może jakiś link gdzie byłoby to wytłumaczone wprost. Mam już dosyć jego marudzenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...