Zawarłem umowę ze spółdzielnią mieszkaniową na budowę segmentu w szeregowcu. Osiedle obejmuje ok 50 segmentów budowanych na ok 20 różnych działkach. Spółdzielnia scala te działki w celu wtórnego podziału pomiędzy właścicieli segmentów. Mój pech polega na tym, że część mojego segmentu leży w obrębie działki bez księgi wieczystej. Tzw. "właścicielka" działki jest w trakcie postępowania o zasiedzenie, a spółdzielnia ma z nią tylko umowę na 10-letnią dzierżawę i "cywilne" (nie notarialne) przyrzeczenie sprzedaży po zakończeniu sprawy o zasiedzenie. Przy tak "zabagnionej" własności gruntu mam trudności w przekonaniu banków do udzielenia mi kredytu, a przy tym źle sypiam martwiąc się bardzo o stan zdrowia "właścicielki". Czyja będzie "moja" kuchnia, gdy np. przed zakończeniem postępowania o zasiedzenie opuści ten marny padół. Moje zaangażowanie finansowe w budowę nie jest na razie zbyt duże, co radzicie wierzyć w spółdzielnię ( w umowie mam zagwarantowane wybudowanie domu i przeniesienie własności domu i działki), czy zabierać wkład i szukać nowej lokalizacji ?