Witam wszystkich.
Pół roku temu wprowadziliśmy się z żoną do domu będącego własnością jej babci. Teren, na którym stoi nieruchomość jest ogrodzony płotem, który również jest jej własnością, sama pokryła koszty budowy, ale było to x lat temu. Za płotem, po prawej stronie naszej działki do niedawna były nieduże tereny zarośnięte krzakami, wysoką trawą, itp. Słowem od strony ulicy nie dało się tam wejść. Po jakimś czasie teren został wyrównany i wykoszony. Co się okazało? - któryś z sąsiadów - zrobił sobie tutaj parking dla swoich 3-4 autokarów (nie orientuje się, czy istnieją przepisy zabraniające wjazdu tego typu pojazdów w takie tereny, jest to okolica na przedmieściach, znaków drogowych tego zabraniających szczerze mówiąc nie ma przy tej wąskiej uliczce). Przejdźmy jednak dalej - gość korzystając z faktu, że po jego lewej stronie stoi już płot, zwyczajnie wbił sobie dwa słupy przy drodze i wstawił bramę. Tym samym spryciarz ogrodził się tanim kosztem. Nie interesowało mnie to w ogóle, do czasu, aż typ bezczelnie zaczął suszyć na długości całego naszego płotu wszystkie możliwe wycieraczki z autokaru . To już wcześniej miało miejsce i wtedy uwagę zwróciła mu babcia żony, bo ja byłem w pracy, ale zrobił to znowu. Płot był malowany miesiąc temu, sąsiad nawet nie zaproponował wspólnego pokrycia kosztów, na dodatek od swojej strony położył na ogrodzeniu jakieś stare ciężkie drzwi i przywiązał je do płotu, bo po jego stronie są jakieś kopczyki z piachem i chyba nie chce żeby się przesypały. Zastanawiam się, jakie są moje - zarówno możliwości prawne, jak również, jak zwyczajnie na początku spróbować z gościem pogadać?. Proszę Was o rady.
Z góry dziękuję.