Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

2.malgorzata

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    32
  • Rejestracja

O 2.malgorzata

  • Urodziny 16.02.1980

Informacje osobiste

  • Płeć
    Kobieta
  • Mój klub zainteresowań
    Budowa - wymiana doświadczeń

Dane osobowe

  • Miejscowość
    Warszawa
  • Kod pocztowy
    50-067
  • Województwo
    dolnośląskie

Profil płatny

  • Kategoria
    usługi

2.malgorzata's Achievements

 SYMPATYK FORUM (min. 10)

SYMPATYK FORUM (min. 10) (2/9)

10

Reputacja

  1. Mamy mieszkanie po remoncie, budynek ponad półwieczny. Od jakiegoś czasu strasznie śmierdzi siarką, zauważyliśmy to jak wchodzi się do łazienki. Na dodatek jak przejechać zmoczonym białym ręcznikiem papierowym po płytkach podłogowych w łazience czy kuchni, wszędzie kurz ma jasnozielony osad (patrz zdjęcie na dole posta). Początkowo myśleliśmy, że kurzy się od zielonych szlafroków których używamy w łazience ale to na pewno nie to - zielonego osadu jest dużo w mieszkaniu i na pewno nie jest to z bawełny ze szlafroka. Dziś czyściliśmy kratkę wentylacyjną w łazience - jedno wielkie skupisko tego zielonego czegoś. Co podejrzewamy? Główne podejrzenia są trzy: 1. Kanalizacja - mieszkanie na ostatnim piętrze, nie ma sprawnego odpowietrzenia kominowego, społdzielnia kręci, zwala winę na przeróbki lokatorów itp. Skutek taki, że od 3 miesięcy po remoncie potrafi wyczuwalnie śmierdzieć w kuchni i łazience. Szczególnie problem jest w łazience gdzie mamy odpływ liniowy wkuty w wykonaną wylewkę, zwykły syfon - wodę wyciągało ciśnienie po spuszczaniu wody w WC u nas lub sąsiadów, więc zrobiliśmy suchy syfon - niestety też nie jest 100% szczelny i rano śmierdzi w łazience po nieużywaniu jej w nocy. Podobnie często śmierdzi zgnilizną z rur w kuchni. Jednak dotąd nie były to smrody siarki tylko typowy smród z rur. Teraz jak się wchodzi do łazienki to myślałam że coś się pali jakieś kable, dopiero potem - aha, jakby siarka. 2. Podejrzenie 2 - instalacja CO. Konserwowana przez osiedlową firmę pijaków. U nas dodatkowo w łazience rurka do grzejnika idzie zakrętami przez większość łazienki więc pełni rolę ogrzewania podłogowego. Ogrzewanie mamy miejskie, ale jest jakaś tam nowa pompa czy pogodynka - czy to może mieć jakiś wpływ? Czytałam, że w CO mogą być siarkowodór, metany itp. że trzeba je konserwować. Ale czy możliwe by przez podłogowe kafelki wydostawały się szkodliwe substancje? W wylewce zatopiona plastikowa rurka. 3. Podejrzenie 3 - pion kanalizacji za ściąną. Nie mamy 100% szczelności od pionu gdzie idą rury z parteru (szczeliny pod zabudowanym stelażem wc czy w dojściu rewizyjnym do rur) ale czy możliwe by aż tak zawiewało do mieszkania jakieś smrody z pionów? Podejrzenie 4 - jakieś materiały budowlane użyte w trakcie remontu. Np. w łazience widziałam 2-3 plamy zielonkawe, przy których śmierdzi siarką, plamy są na fugach wokół płytek stelaża WC. Co to może być? Zaczynamy martwić się o zdrowie i życie, np. nasz kot, który lubi w łazience na niemal gorącej podłodze spać niedaleko odpływu liniowego, zaczął śmierdzieć siarką! Czy poziom siarkowodoru w powietrzu można jakoś zbadać? Oto zdjęcie kurzu zebranego z płytek podłogowych na korytarzu leżącego pośrodku mieszkania. Kurz zmieszany nieco z kocią sierścią (kot rudy) jest ewidentnie zielony. Ścierając białym ręcznikiem płaskie powierzchnie nawet mebli w pokoju mam mocno zielone zabarwienie. Podejrzenie że to siarka stąd, że siarkowodór jest cięższy od powietrza a to coś osadza się najwięcej na poziomych powierchniach, zwłaszcza na dole ale nawet na górze szafek wiszących 40 cm od sufitu. http://oi65.tinypic.com/r1edkk.jpg
  2. Jestem ciekawa: - czy ekipa remontowa (zamierzam skorzystać z fachowej firmy ale takiej od ogólnej wykończeniówko-remontówki, nie przysłowiowego pana Józia ze Stasiem) będzie w stanie takie coś zamontować pod wylewką - kto zyska na parametrach akustycznych - ja mniej będę słyszeć sąsiadów czy sąsiedzi mniej będą słyszeć mnie? W linkowanym pdfie są podane rzekome zyski w decybelach ale nie podano z której strony to wyciszenie jest mierzone...
  3. Kupiliśmy mieszkanie do remontu, lokalizacja, rozkład, otoczenie - wszystko piękne. Szlag jednak nas trafia z jednym wielkim jego mankamentem - fatalną akustyką! Lokal planujemy całkowicie odremontować i tu pojawia się wątpliwość co do wygłuszenia. Ponad półwieczne mieszkanie z lat 60 (a więc epoka Gomółki, nie Gierka) budowane w tzw. technologii ramy H. Stropy z płyty żerańskiej (wyczytałam, może błędnie, że są to stropy z pustymi okrągłymi "dziurami" w środku, w każdym razie jak już się przekonali sąsiedzi wystarczy niewiele aby kogoś zalać, wg inspektora spółdzielni są to stropy 14-centymetrowe czyli dramatycznie małe), konstrukcja budynku na słupach pionowych w ścianach zewnętrznych bloku, wszystkie ściany można wyburzać (a są to ściany 6 cm- cegła chyba "dziurawka" oraz 12 cm ściany żelbetowe-proszę sobie wyobrazić że ściany 6 cm+otoczka oddzielają oddzielne mieszkania położone w różnych klatkach, jedyne co w tym momencie nas pociesza to to, że na 1-2 klatki nasze budynki mają po 15-30 mieszkań a nie 10x więcej jak w nowym budownictwie bo to byłby już koniec świata przy takich ścianach). Mieszkanie na całym metrażu ma stary, piękny, ale zupełnie zniszczony i nadający się tylko do wywalenia parkiet. Pod parkietem legary (czyli jakby rusztowanie na którym stoi parkiet), pod nim coś jak gruba dykta papierowo-tekturowa, niżej piasek (jestem w szoku!) a potem już coś jasnego co podobno jest stropem. Czyli nie ma czegoś takiego jak wylewka i to trzeba wykonać przed położeniem podłogi. Obecna akustyka mieszkania jest tragiczna. Choć lokal na ostatnim piętrze, a pod mieszkaniem mieszka spokojna starsza osoba to nie daje się wytrzymać od hałasu z mieszkania leżącego OBOK sąsiadki która mieszka pod nami, czy nawet rozmów i porannego gotowania starszej pani mieszkającej pod nami! Biegają i wrzeszczą dzieci, jeszcze tupot można znieść bo dzieje się on za dnia koło 18, ale w nocy - masakra - słychać płacz rozbudzonego dziecka, rozmowy, krzyki rodziców którzy wrzeszczą na dzieci. Jak się przysłuchać to słychać o czym krzyczą sąsiedzi - idzie to po ścianie bocznej i przez podłogi. Natomiast strach pomyśleć, co będzie jak mieszkanie pod nami po iluś latach przejmie np. rodzina z wieloma dziećmi czy imprezowicze. Obecnie choć mieszka tam spokojna starsza pani, to gdy ma gości, odwiedza ją rodzina która z nią np. myje okna - wszystko słychać z piętra niżej, że są rozmowy, mniej więcej kontekst rozmów, słychać nawet szorowanie po szybach gdy je zmywali. Gdy owa pani uderza garnkami w kuchni w sobotę rano, w sypialni u mnie za ścianą kuchni słyszę wszystko. Po tych doświadczeniach zastanawiamy się nawet czy nie sprzedać mieszkania, ponieważ w razie wprowadzenia się jakichkolwiek inwazyjnych sąsiadów - będzie po nas. Jesteśmy osobami spokojnymi i oprócz spokoju od sąsiadów chcemy też własnej prywatności, obecnie jakiś np. dziki seks na pewno byłoby słychać piętro niżej, sama świadomość tego sprawia, że nie czujemy się dobrze w lokalu gdzie sąsiad może nie słyszy każdego słowa ale już słyszy jaki panuje nastrój, czy jest kłótnia itp. Nasz spokój jest w tym momencie zależny wyłącznie od spokoju sąsiadów. Nie spotkałam się dotąd z innym mieszkaniem, gdzie słychać rozmowy z mieszkania piętra niżej czy nawet z mieszkania sąsiadującego z mieszkaniem piętro niżej. Konstrukcyjnie - blok jest jakąś tragedią. O ile rozumiem i akceptuję, że słyszę rozmowy przez wentylację kuchni (jeszcze gorzej z tym jest w nowych blokach w Warszawie) o tyle szokuje mnie, że słychać nieco zniekształcone, ale wciąż rozmowy, bezpośrednio przez podłogę z niższego piętra! Dodam, że między piętrami była instalacja metalowa CO, wycięta i na jej miejsce położono nowe CO z rurek plastikowych, czy zmieniło to coś w akustyce, nie jestem pewna. I teraz pytanie - o ile jestem pewna na 100% że dźwięków uderzeniowych nie wyeliminuję żadną wylewką, wełną, styropianami itd. (i liczę się z tym, a że to najwyższe piętro jakoś da się przeżyć ten stukot biegających ludzi pode mną) o tyle bardzo interesuje mnie, czy wykonanie wylewki pozwoli jakkolwiek zwiększyć prywatność, abyśmy z sąsiadami z niższego piętra nie słyszeli własnych rozmów, czyli dźwięków powietrznych? Fakt - blok jest w bardzo cichym miejscu i może dlatego w ogóle to słyszymy (obok parku, brak samochodów pod blokiem itd. W zimie, gdy okna w dzień są zamknięte, nie słychać ptaków i szumu z dworu, a tylko echa z innych mieszkań) ale w nocy wiadomo, każdy chce mieć spokój ale z prawem do normalnego życia. W tym momencie akustyka jest tak tragiczna, że gdyby nie fakt, że duże mieszkanie zajmuje staruszka a nie rodzina śpiąca we wszystkich pokojach, to by im pewnie nawet nocne zwykłe rozmowy w mojej sypialni przeszkadzały. Czy jakaś wylewka to wyeliminuje? Czy pod taką wylewkę można kłaść np. dwie warstwy styropianu albo wełnę aby zapobiec przedostawaniu się hałasu rozmów? To straszne, bo z mieszkania sąsiadującego z tym pod nami słychać np. o 6 rano nawoływanie do wstawania dzieci z łóżka (słychać na tyle, że wiem, jak na imię ma dziecko). Z kolei z mieszkania zza ściany słychać np. głośne kichanie sąsiadów w salonie. Chyba nie jest to standardem w większości bloków, prawda? W świetle doznań słuchania rozmów już nawet nie przeszkadza nam, że sąsiedzi którzy porobili remonty w lokalach sąsiednich jak chodzą po swoich tanich panelach, to słychać u nas jak przemieszczają się z pięty. To wszystko akceptuję, ale gadania przez podłogę - nie mogę. Na koniec dodam, że nie zwariowałam - na tym osiedlu standardem jest, że stare mieszkania są przejmowane przez nowych kupujących i znam już kilka historii, jak ludzie z piętra niżej słyszą wieczorami skrzypienie podłóg w takich parkietach piętro wyżej, jak ten, który też zamierzamy wywalić.
  4. Szukam producenta drzwi wewnętrznych w związku z generalnym remontem mieszkania. Interesują mnie 4 bezprzylgowe drzwi wewnętrzne z przeszkleniami, najlepiej jakieś dizajnerskie lub proste (byle bez udziwnień, wzorków itd.), koniecznie w białych kolorach: 1x 80 cm 1x 90 cm 1x dwuskrzydłowe zwykłe 120 cm albo dwuskrzydłowe 140 wsuwane kasetą w ścianę 1x 70 cm wsuwane w kasetę w ścianę Wszystkie drzwi powinny chyba być tego samego producenta i typu, prawda? Początkowo bardzo podobały mi się drzwi firmy Interdoor ale cena grubo przekraczając 10 tys. zł zupełnie mnie zniechęciła. Co gorsza, w akcie desperacji udaliśmy się do Castoramy, tam króluje chyba jakiś najtańszy na rynku producent badziewnych drzwi Erkado, powiedzmy że model "Hiacynt 6" jest do zaakceptowania (bo może być bezprzylgowy) i ku mojemu totalnemu załamaniu okazało się, że tak bardziewne drzwi (białe) w sumie będą kosztowały ok. 7800 z ościeżnicami. Czy znajdę coś tańszego lub w takiej cenie, coś lepszego na rynku? Skoro w markecie chcą 7800 czy jest sens szukać czegoś na Bartyckiej? Okazało sie, że za remont mieszkania ekipa chce 33 000 zł za samą robociznę bez materiałów, wygląda na to, że nie da się zamknąć w planowanym budżecie 50 tys. na cały remont, może w 60 tys. biednie wyposażając lokal się da...
  5. Na wiosnę chcę wyremontować mieszkanie z lat 60. w małym bloku w nowoczesnej aranżacji. Mieliśmy robić to już w tym roku, ale problemem okazały się ekipy, które podczas wycen albo nie dawały pewności, że będą w stanie wykonać wszystkich prac fachowo, albo dawały - delikatnie mówiąc - z goła odmienne stawki za remont, albo rzucały pomysłami, które w żaden sposób nie dały nawet oszacować, ile będzie im trzeba za remont ostatecznie zapłacić. Mieszkamy w Warszawie, gdzie niestety z jednej strony jest multum wykonaców bijących się o klienta, ale z drugiej, traifiliśmy (nie raz) na firmy które ewidentnie dawały ceny "z kosmosu" i pracowały na zasadzie "mamy zlecenia, więc jak się oni nie naciągną, to mamy dziś jeszcze parę wycen i ktoś się zdecyduje na nasze warunki...". Proszę o odpowiedzi na poniższe pytania a następnie przedstawiam info co planujemy remontować: 1. Czy poniższe prace lepiej zlecić jednej firmie kompleksowo czy bardziej opłaca się finansowo (i pod kątem pewności, że firma wie jak co zrobć) podzielić zadania na etapy, nawet kosztem czasu trwania remontu? 2. W jaki sposób szukać w Warszawie ekipy remontowej? Niestety już wiemy z doświadczeń własnej skóry, że najgorsze to posługiwać się kontaktami do firm które spamują po forach pod płaszczykiem polecania przez "użytkowników". 3. Jeśli brać "ekipę do wszystkiego" to czy decydować się na ryczałt czy wycena wg. ścisłego i skomplikowanego dla klienta cennika? Jedna z firm powiedziała "około 40 tysięcy" za remont uzależniając to od tego, co konkretnie zrobią (mają cennik na każdą czynność), inna firma po oględzinach lokalu powiedziała "około 27 tysięcy" za robociznę niezależnie od detali, "bo w trakcie remontu klientom często zmienia się zdanie itp.". Szczerze mówiać nie wiem co korzystniejsze. Te przykładowe ceny jakie mi podawano to cena samej robocizny bez materiałów (cement, kleje itd.) i oczywiście wyposażenia które sami chcielibyśmy wybrać i sami kupić (typu umywalka itd.). Problem w detalach bo np. oświetlenie punktowe podwieszane - nie znamy się na tym, nie wiemy ile świateł,jakie rzeczy itp. jak rozmieścić więc pewnie lepiej zaplacić takiej firmie dodatkowo za punkty oświetlenionwe, kable (elektryka) itd? 4. Czy warto zlecać projektowanie remontu? Jedna z firm proponowała architekta (oczywiście dodatkowo płatne). Czy tak teraz każdy robi? My generalnie wiemy co chcemy mieć i jak, ale oczywiście nie możemy "z głowy" przewidzieć jakiej wielkości płytki w łazience rozkleić aby było efektownie itp. Czy firmy remontowe nie praktykują za grosz inwencji, nie mogą pokazać zdjęć wykonanych prac i im powiem, że "chcę właśnie tak jak na tym zdjęciu" tylko albo musimy sami mierzyć płytki, dopasowywać, decydować, albo będziemy musieli przedstawiać wykonawcy projekt? Są w Warszawie firmy typu decoroom ale nie mam do takiej usługi zaufania - oni nawet sami nie są wykonawcą a pewnie za niemałe pieniadze będą mi projektować banały do małego mieszkania zostawiając i tak mi problem ze znalezieniem ekipy która jeszcze znajdzie zaprojektowane materiały, albo zlecą co swojemu podwykonawcy co pewnie można taniej znaleźć samemu (po co mi więc taki drogi pośrednik?) A oto ZAKRES PRAC jaki wyceniano bardzo różnie, właśnie np. na 27 czy 42 tys. zł za samą robociznę (bez mat.bud. i wyposażenia): Mieszkanie 55 mkw, W-wa, technologia mieszana (rama h, ściany z cegły ale i prefabrykowane), 3 pokoje, kuchnia, łazienka z wc, hall. Stan obecny: mieszkanie stare, doraźnie remontowane przez poprzednich właścicieli więc nie rudera. Do wykonania: Wycięcie otworu na drzwi do salonu z 80 na 120 cm w ścianie prefabrykowanej z usunięciem starych drzwi Wycięcie ściany szer. 60 cm nad wejściem do kuchni Wyburzenie ścianek od łazienki i postawienie nowych (czyli powiększenie łazienki kosztem przedpokoju) Zupełnie nowe podłogi na calym mieszkaniu: usuniecie parkietu w całym mieszkaniu, w mniejszych pokojach 10+9 mkw zrobienie deski barlinieckiej, w dużym pokoju, kuchni, przedpokoju i łazience (razem ok. 34 mkw) wylanie wylewki żywicznej poliuretanowej (to jako dodatkowy koszt, tak jak zakup desek) Kompletna wymiana elektryki w całym mieszkaniu (przeniesienie licznika spod wejścia na korytarz, dociągnięcie tam oddzielnych kabli do indukcji, pralki itd.) wyciszenie ścian i podłóg (tu nie wiem jak to zrobić, podobno jakiś styropian pod wylewkę - nie wiemy, czy te "wylewki" trzeba robić) Wyrzucenie kafelków w kuchni i łazience, położenie nowych (najchętniej jakieś szyby zamiast płytek bo ich nie cierpimy) - kuchnia ma być w stanie "do wstawienia kuchni z ikei" czyli podłoga, ściany pomalowane, gniazdka przygotowane, a meble sami wstawimy Rezygnacja z gazu i wywalenie rur z kuchni, hallu Zamontowanie nowych drzwi wewnętrznych (4 szt.), zainstalowanie WC pociągnięcie rurek w nowych miejscach do pralki, zmywarki, WC, brodzika, przesunięcie umiejscowienia liczników wodnych w pionach w bardziej dostępne miejsca wycięcie natynkowych rurek plastikowych od CO i wkucie ich w ściany aby nie było widać wykoanie sufitów podwieszanych (raczej częściowo w każdym pokoju i kuchni, lazience, bo mieszkanie niskie 2,5 m więc nie da się zaszaleć) wraz z montażem oświetlenia punktowego, naściennego itp. Położenie nowych tynków/gładzi (nie wiem jak to nazwać - chodzi o to by ściany były extra równe) malowanie mieszkania pod zadane kolory (nawet farby możemy sami dobrać w Leroy) Generalnie mieszkanie jest rozkładowe ale małe, więc nie chcę szaleć ani specjalnie przepłacać - ma być nowocześnie, jasno, słonecznie, żadnych płytek w podłogach czy na ścianach, tylko nowoczesna wylewka a na ścianach najlepiej szkła (ale nikt tego nie wiedział jak to się robi...). Pojedyncze, wyceniające ekipy miały takie problemy jak: - nie wiedziały jak robić wylewkę żywiczną i sugerowały robić tandetne panele (dziękuję za taką poradę!) - "nie dadzą rady" poszerzyć otworu na drzwi z 80 na 120 cm (dwuskrzydłowe) - inna ekipa jakoś nie miała problemu z faktem, że to ściana prefabrykowana (nie nośnia, spółdzielnia pozwala ciąć) - nie wiedzą jak schować rurki od grzejników aby nie było widać pionów odpowietrzających (inna ekipa wiedziała, kanalik rewizyjny i pion ukryty-wkuty w ścianę) - choć w cenie ekipy jest elektryk to nie mają uprawnień elektrycznych do przeniesienia licznika i zrobią tylko instalację a licznik ma przenieść najęty elektryk za porozumieniem z RWE - albo inna: nie mają uprawnień gazowniczych więc wytną rury ale musi przyjść gazownik i odłączyć gaz, a więc nawet najmując full ekipię i tak będziemy latać za gazownikami itd?! Proszę o wszelkie porady jak zaplanować tak skomplikowany a zarazem nieduży (tylko 55 mkw!) remont. Podczas wycen miałam wrażenie, że albo nie chcą się grzebać w starym i niedużym mieszkaniu i wolą szybciej wykańczać te w stanie deweloperskim, albo że badają tylko ile da się maksymalnie z nas wyciągnąć (bo wydaje im się, że skoro taka lokalizacja to i młodzi właściele na pewno wydadzą każde dowolne pieniądze!), a ceny były zupełnie różne z różnicami rzędu kilkunastu tysięcy. Jeśli ktoś chce mogę dołączyć plan mieszkania. Doradźcie:)
  6. Stary blok z PRL, rama h, planuję wszystko na nowocześnie, kompleksowo, z wyrównaniem ścian itd. Kuchnia: Instalacja gazowa po wymianie przed 6 lat przebiega mi z pionu w korytarzu, nad drzwiami wewnętrznymi niemal całym korytarzem i skręca za ścianę do kuchni - żółta rura budzi więc odrazę estetyczną. W starym bloku, nie u mnie bezpośrednio, ale ogólnie na osiedlu, często są różne awarie przez starą instalację elektryczną - tak mówią w elektrowni, ale ja odłączeń prądu nie spotykam. Jakie argumenty brać więc pod uwagę w kwestii nowoczesna kuchnia gazowa w zabudowie kontra płyta indukcyjna, bo to kluczowa decyzja przed generalnym remontem: - wywalenie gazu i zrobienie płyty to super estetyka - wywalam rurę z korytarza którą nie wiem jak zakryć (nie wchodzi w grę sufit podwieszany bo rury nie wolno na stałe zabudować, a mieszkanie i tak niskie 2,50 m) - po drugie wzrasta estetyka samej kuchni, płyty wyglądają jednak lepiej niż nowe gazówki, no i nie ma kombinowania z ukryciem rury w kuchni - wywalenie gazu to z tego co wiem znacznie mniej osadów, których na razie sporo zbiera się na meblach, kuchnia jest mała 5mkw wąziutka, wszystko co śliskie się klei, osad mam nawet na uszczelkach w oknie, więc nie wiem jak zniosą to np. nowoczesne, śliskie fronty z Ikei - mam tylko jedną "fazę" w bloku i ograniczenie do jakichś 2200 Watt, nie znam się nic na elektryce ale to chyba wymaga, aby ciągnać oddzielny kabel od licznika do kuchenki? Nie wiem czy dobrze myślę, ale podobno mogę za opłatą wystąpić o zwiększenie dostępnej mocy bez ciągnięcia kabla z dworu na moje 4 piętro? - nie wiem jak to jest na indukcji, czy będzie grzało jak podrzucam patelnią robiąc naleśniki? I nie wyobrażam sobie jak wykipi mi woda z gotowanymi pierogami, na gazie jak się wyleje to w dno kuchenki które zbiera syf do późniejszego umycia, na płycie - wyjdę na chwilę, rozleje się na blat i po bokach czyli od razu na podłogę czyli na indukcji musielibyśmy siedzieć non stop i wszystkiego pilnować przed zalaniem podłogi, a dodatkowo na indukcji pewnie łatwo porysować płytę, dziś po prostu zrzucam gary jak zaczyna się coś spalać bez panikowania, albo rosół nastawiam na 2 godziny i nie patrzę czy podłogę zalało... Muszę mieć pełnowartościowe "palenisko" tj .grzejące na raz na 4 miejscach, lubimy z facetem czasami w weekend pogotować różne potrawy w wolnym czasie, więc nie wchodzi w grę jakaś indukcja na 220V jeśli ma to działać na pół gwizdka (a nie wiem jak działa!) i być tylko dla wyglądu. Piekarnik na pewno wywalam gazowy i robię elektryczny, choć jeszcze nie wiem jak to z elektryką jego będzie. Tu już liczę się z tym, że piekarnika nie użyję razem z płytą, pralką, odkurzaczem i inną elektryką na raz bo pewnie wywali korki. Ale mam nadzieję, że jak płyta chodzi to pranie nie szkodzi... No i poradźcie co mamy robić? Jedni sąsiedzi nie wywalili gazu, ale generalny remont zrobili jednak po kosztach. Druga sąsiadka wszystko na najlepszy pic - rozwaliła ścianę kuchni, czyli ma półotwarty aneks, nowoczesna płyta. Ja mam kuchnię zamkniętą - wyburzać nie zamierzam bo dużo więcej gotuję, kuchnia nie służy jako miejsce lansu, jak robię pierogi to jest masakra-wszystko w mące, więc goście nie mogą tego widzieć, tylko co z tą kuchenką wymyślić? Na pewno będzie zabudowa, szyba hartowana, meble pewnie w ikei zamówię. Dzieci nie ma i nie będzie więc tu gaz nie przeszkadza, rachunkami za prąd jak wzrosną o 50 zł po zrobieniu indukcji to też nie problem. Z jednej strony w starych blokach wiele osób nie wiem czemu tak trzyma ten gaz, w kuchniach restauracyjnych jakoś wolą na gazie gotować, ale z drugiej - deweloperzy w ogóle budują bez gazu i nabywcy jakoś na to nie patrzą. Więc już sami nie wiemy a chcemy na wiosnę w końcu zrobić całe to mieszkanie i to jest jeden z większych dylematów. Czy na gazie praktyczniej się gotuje? Czy gaz trzymają tylko dziadki by 30 zł taniej płacić rachunki? Błagam o pomoc!
  7. No dobrze, tylko kto i jak je ma naprawić, skoro wiziytujący kominarz machnął ręką na nasze skargi aby w 5 minut oblecieć całą klatkę, a spółdzielnia tym bardziej szuka powodów by nic nie robić?
  8. kominiarzu, czy mógłbyś rozjaśnić co znaczy "jak nie będzie tzw. deki (zatkanego kanału pod kratką) wszystkie smrody z pionu będą lądować w mieszkaniu", jestem w tym zielona - nie sądzę, by chodziło o zatkanie kanału dla sąsiada z niższego piętra? Bo wówczas raczej zatkam odpływ z jego mieszkania. Chciałam dodać, że nie przeszkadzałby mi nawiew nawet lodowatego powietrza do łazienki przez kratkę, bo nie o sam nawiew chodzi (choć to nieprawidłowe, bo kratka jest dla wywiewu,a nie nawiewu) ale rzecz w tym, że nawiewa straszny SMRÓD - po wejściu do łazienki czuć zapach jakby ktoś palił papierosy. Jest to dość dziwny "trujący" zapaszek który nie wynika pewnie nawet z palenia przez sąsiadów, bo zbiera się też w nocy i w zasadzie o każdej porze. To tak, jakby ktoś latami nakopcił dymu papierosowego do kanału i teraz to wywiewa mi na łazienkę. Co gorsza obawiamy się, że ten śmierdzący pyłek jest szkodliwy dla zdrowia. Dlatego tymczasowo prowizorycznie zakleiłam kartką kratkę, teraz ewidentnie nie śmierdzi, zupełnie inny zapach w łazience. Ciąg powietrza do (zamiast z) łazienki jest tak mocny, że parę razy rozszczelniało mi kartkę z mozołem przyklejoną taśmą klejącą. Wystarczyło nieduże rozszczelnienie, a po parunastu minutach wchodząc do łazienki znów czułam smród typu "sala w której 15 minut temu ktoś palił fajki" nie jest to taki stricte zapach papierosów ale taki mętny zapach jakby popiołu papierosowego. Pół roku mieliśmy na kratce doklejoną siatkę przeciw insektom. Siateczkę zdjęliśmy, bo myślałam, że może nieco zaburza to ciąg, po zdjęciu ciąg wsteczny DO łazienki jeszcze się uwypuklił. Co ciekawe od wewnętrznej strony siateczki zebrał się pyłowy brązowy osad który jest koronnym dowodem na to, że to co cuchnie to nawiewany jakiś niezbyt zdrowy pył.
  9. Dramat! Zgłosiliśmy sprawę wentylacji w łazience do PINB. W odpowiedzi nakazali spółdzielni przedstawić aktualną opinię kominiarską. Spółdzielnia zrobiła kontrolę kominiarzy. Panowie weszli: pokazaliśmy, że zamiast wywiewać w 90% czasu nawiewa nam śmierdzący smród do łazienki. Panowie kominiarze na to "wiatr się zmienia". A sprawę wentylatora olali, bo wg. nich nie mam akurat z tym a tym mieszkaniem wspólnego kanału. Kpina. Tym większa, że do lokalu gdzie wentylator jest nie weszli... bo właściciele mieszkania "przypadkiem" byli "poza domem". Co z tym zrobić? Mąż powiedział, że absolutnie zgłasza niedrożność wentylacji oraz działanie wentylatora, mimo to wzięli "pusty podpis" i poszli mając wszystko gdzieś z komentarzem "wie pan, blok to blok". Teraz, jeśli napiszą opinię spółdzielni, że wentylacja prawidłowa to PINB odpisze, że nie ma podstaw do działania. Co z tym zrobić?
  10. Odpowiadając na pytania - tak, mamy gaz w mieszkaniu, ta sąsiadka co ma wentylator też ma gaz w mieszkaniu, natomiast ciepła woda... idzie drugą rurą, skąd to nie wiem, mam na wykazie opłat z rachunku po prostu "opłata za podgrzanie wody".
  11. To pytanie nie na temat, ale odpowiem: w kuchniach i łazienkach nie ma podzielników, bo inaczej ludzie by oszczędzali i zagrzybiali te pomieszczenia. Skoro wszyscy na całym osiedlu nie mają podzielników w tych pomieszczeniach, to należy podejrzewać, że wielu grzeje w nich na full. Nie bardzo rozumiem w czym więc zarzut, że grzeję na koszt sąsiadów. Jak zakręcę to i tak będę płaciła za tych co grzeją na full w innych mieszkaniach. Nie zaglądam innym do miski i nie grzeję, bo "inni zapłacą" (koszty rozliczane wspólnie) tylko dlatego, że wygodnie mieć uchylone okno i jednocześnie grzejnik z ciepłem. Ameryki nie odkryłam i na pewno wielu grzeje tak samo jak ja. A koszt nieopomiarowanych grzejników i tak równo rozliczą na wszystkich w zależności od metrów kw. mieszkania.
  12. Ilość powietrza jest dostarczana w stopniu znacznym - mieszkanie 3-pokojowe: - w kuchni okno często niemal całą dobę uchylone do góry albo co najmniej rozszczelnione (z uwagi na nieopomiarowane grzejniki grzejemy tam na full, chcąc mieć świeże powietrze, poza tym grzejnik przy lodówce - gdy okno otwarte lodówka nie nagrzewa się tak z boku, ciepło idzie szybciej na kuchnię ale nie jest zimno, dlatego lubię takie stałe wietrzenie od góry otwartym oknem); kuchnia nie ma drzwi na korytarz (korytarz kończy się przy kuchni i dużym pokoju, a zaczyna od drzwi wejściowych, obok nich łazienka, potem pokoje). - to samo w łazience - grzejnik nieopomiarowany odkręcony, że czasem aż duszno od gorąca, ale przyjemnie ciepło podczas prysznica, często nie zamykaliśmy drzwi od łazienki by grzał się "darmowo" korytarz a nawet pokoje - pokoje ze starymi "komunistycznymi" drzwiami z szybą, okna nowe ale często rozszczelniane rączką na 45 stopni, wietrzone, jeden pokój służy jako suszarnio-magazyn i tam nawet na noc często zostawiam od góry otwarte (szpara w drzwiach skutecznie wwiewa zimne na korytarz) - nieszczelne stare drzwi, które z uwagi na również przenikający smród papierosów z klatki (z uwagi na ost.piętro cały smród fajek z klatki idzie pod nasze mieszkanie) zamierzamy doraźnie potraktować uszczelką samoprzylepną - dwa nieprzechodnie pokoje zwykle zamknięte ale często (codziennie) wietrzone przynajmniej 2 razy dziennie krótko lecz intensywnie Zauważyłam korelację między oknem w kuchni oraz otwieraniem drzwi łazienkowych i mocnym ciągiem w kuchennej kratce, a napływem powietrza w kratce łazienkowej: - gdy łazienka zamknięta szczelnie (drzwi z wycięciem na dole) częściej łapie ciąg - gdy łazienka otwarta ciąg zanika, często też przeciwny - gdy w kuchni otworzę okno ciąg często przeciwny Czyli kuchenna kratka wciąga to co wypluwa kratka łazienkowa. Tym nie mniej z kratki łazienkowej wieje nie tylko zimne powietrze z dworu, ale przede wszystkim dokucza smród papierosów. No a gdy włączą ten cholerny wentylator to nawet przy zamkniętej łazience napływa tyle trucizny, że nie jestem w stanie zostać w łazience.
  13. Problem w tym, że jak przykładam papierek np. toaletowy to czasem zasysa ale częściej nawiewa (niezależnie czy drzwi od łazienki otwarte, co z oknami w pokojach itd.), ale jak sąsiedzi kopcą to nawiewa często do środka, a jak wentylator włączą to już masakra. A więc jak powieszę kartkę od góry nic mi to nie da, bo jak będą kopcić to kartka się podniesie do środka i powietrze będzie napływać, tak samo jak ucieka mi z ręki przez ten nawiew papier toaletowy gdy próbuję go przyczepić. Wystąpiliśmy do administracji z żądaniem pisemnej informacji, które lokale wg. projektu korzystają wspólnie z kanału naszego mieszkania. Telefonicznie próbują zbyć męża słowami typu "raczej wszyscy mają ten sam kanał, wie pan jak to kiedyś było, szedł murarz i robił jak popadnie..."(!). W tej sytuacji mąż napisze do PINB z żądaniem kontroli pionów, aby zmusili administrację do przywrócenia kanałów do porządku. Niestety PINB też telefonicznie zbywa aby załatwiać to z administracją, stąd piszemy pismo za potwierdzeniem odbioru z groźbą, że jak nie zmuszą zarządcy to sprawdzenia sprawy, nie skontrolują, to złożymy skargę na PINB. Mi osobiście też dziwne wydaje się, że sąsiedzi z piętra niżej mają nasz kanał wspólnie z nami. Inny fachowiec ze spółdzielni (ktoś tam ds. technicznych) twierdzi, że kanały winny być co 2 piętra. Co gorsza, sąsiadka z mojego piętra z drugiej strony ściany łazienki twierdzi, że też słyszy wentylator i też jest podtruwana. Blok na Żoliborzu z 1970 roku, rama H. No i zagadka dla specjalistów, ile wg. was może być tu kanałów, bo jak widać są co najmniej dwa, wbrew kitom administracji: KRATKA NASZA 4 piętro (wypuklenie w ścianie po prawej od kratki to pion z rurami z wodą, kanalizacją itd.) KRATKA SĄSIADKI Z piętra niżej bezpośrednio pod nami (3p.), to za jej ścianą łazienkową mieszka pani która truje nas wentylatorem (inni sąsiedzi nie chcą pokazać kratek) Dodam, że w naszym pionie na poziomie 0 jest piwnica, czyli jest 2x4 mieszkania od p. 1 do 4, po 2 na każdym piętrze.
  14. Ostatnie piętro. Kratka wentylacyjna w łazience nad brodzikiem winna służyć mi jako odpływ zużytego powietrza. Sąsiad piętro niżej (po przeciwnej stronie pionu, czyli jakby mieszkanie po przekątnej, nie pode mną tylko obok sąsiadki pode mną) pomimo pism do administracji i wszelkich próśb/gróźb używa zakazanego wentylatora mechanicznego. Sąsiad pali papierosy w łazience i ma w nosie innych. W efekcie w łazience jest tzw. siekiera tj. nawiewa mi cały ten smród, że nie da się siedzieć 10 min by się spokojnie umyć bo się duszę od dymu... Sprawę zgłoszę do inspektoratu budowlanego (bo dodatkowo podejrzewam przebicia pionów wentylacyjnych), ale zanim ruszą wszelkie ich działania itp. wymyśliliśmy, że dodatkowo sami zabezpieczymy się na przyszłość przed takimi smrodami od sąsiadów. I teraz: po poprzednich właścicielach mamy typową tanią kratkę płaską ze zwykłymi dziurami typu: czy jak zainstalujemy kratkę typu żaluzja tj. takie żeberka pod kątem 45 stopni typu: - czy jest szansa, że fizycznie zablokuje to wpływanie dymu papierosowego i smrodów z niższych pięter? Czy takie żeberka powodują blokadę, że powietrze nie cofa się na dół do mnie idąc od sąsiadów z dołu? A może warto zrobić coś takiego - żaluzje ręcznie regulowane: - o ile mechaniczne wentylacje (typu wentylator) są zabronione o tyle takie coś nie powinno być zakazane. Pytania: - czy takie zamykanie pociąganiem za sznurek faktycznie będzie odcinać realnie smrody typu zapach papierosów? - czy zaszkodzę sobie (temperatura, samopoczucie itp.) jeśli będę czegoś takiego używał? Jeśli by to miało pomóc to już przeboleję fakt dyndania idiotycznego sznurka w brodziku, który pewnie szybko straci biały estetyczny wygląd. Jesteśmy masakrycznie truci niktotyną. Łazienka ma napływ z dołu drzwi (po to są wycięcia w drzwiach łazienkowych) a kratka w teorii ma służyć tylko jako odpływ, więc będę wówczas sobie otwierała na czas kąpieli i 10 minut po niej (wywiew pary wodnej) czy korzystania z wc/umywalki/perfum (wywiew zapachów). Dobrze kombinuję? A może coś innego? Czytam o jakichś kratkach z przepustnicą, ale podejrzewam że to jakieś wynalazki na prąd, a więc zakazane w wentylacjach grawitacyjnych. Zanim odkryłam "kratki z żaluzją grawitacyjną" szukałam w sieci jakichś większych modułów kratkowych aby powietrze uciekało jakimś np.labiryntem do góry (bez możliwości przepływu w drugą stronę) ale nic takiego nie odkryłam, czy taka zamykana żaluzja jest dobrym rozwiązaniem? Znacie coś lepszego do wentylacji grawitacyjnej?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...