Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Roman11

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    8
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Roman11

  1. Odnośnie stosowania regulatora pokojowego dzień/noc chciałbym podzielić się następującym przykładem: 1. Mamy dom A, który ma temp. 19stopni cały czas i wilgotność powietrza w środku np. 50% 2. Mamy dom B, który ma temp. 22stopni cały czas i wilgotność powietrza w środku np. 50% W którym domu jest więcej wilgoci w powietrzu - w domu B, bo wyższa temp. wchłania więcej wilgoci. Użytkownik domu B wpada na pomysł by w nocy obniżyć temp. by zaoszczędzić na ogrzewaniu. W domu B temp. zostaje obniżona na noc (8godzin), co się robi z wilgocią zawartą w powietrzu, nie widać by się wykraplała w postaci rosy, bo ściany są higroskopijne i wchłaniają wilgoć. Ciepło ucieka z budynku przez ściany na zewnątrz, a wraz z ciepłem i "wykroplona" para wodna. Przez noc nadmiar wilgoci przez 8 godzin penetrował ściany budynku w kierunku zewnętrznym. Mamy ranek, w budynku A i B ta sama temp. 19 stopni, pytanie, czy oba budynki potrzebują tej samej energii cieplnej na potrzymanie 19 stopni - nie, budynek "B" ma bardziej mokre mury, a tym samym jest energetycznie zimniejszy. W budynku "B" regulator pokojowy podnosi temp. na 22 stopnie, po pół godziny robi się ciepło (22 stopnie), ale czy aby utrzymać te 22 stopnie potrzeba tyle samo energii co wieczorem gdy było 22 stopnie? Nie, teraz następuje proces odwrotny, wyższa temp. w budynku (22 stopnie) to bardziej suche powietrze i następuje wielogodzinny proces "osuszania" murów. Gdy proces osuszania murów trwa to przez ten czas ściany są cały czas bardziej mokre niż w budynku A, czyli ilość energii na utrzymanie zadanej temp. jest znacząco większa. Do rozwagi, czy warto suszyć pranie w salonie przy kominku, czy przenieść do łazienki, gdzie jest naturalny wyciąg kratką wentylacyjna dla wilgoci.
  2. Podam przykład: budynek wg projektu potrzebuje 13kW ciepła przy warunkach -20 na dworze i +20 wewnątrz. Można zasugerować się, że 17kW wystarczy i tutaj zaskoczenie: 1. Producenci podają moc na palniku a nie moc wychodzącą z kotła. Czyli z kotła wyjdzie pomniejszona o sprawność pieca (przyjmijmy, ze piec daje 80% sprawności) - czyli aby uzyskać 13kW ciepła potrzebujesz już piec o mocy 16,25kW 2. Zawsze są straty przesyłowe od pieca do grzejników, nie zawsze rurki idą w pomieszczeniach użytkowych, dlatego konieczne jest dołożenie ok. 10% mocy na straty, czyli z 16,25kW wychodzi nam 17,88kW. 3. Piec przecież będzie grzał ciepłą wodę, W czasie gdy będzie grzał wodę, to nie będzie grzał domu, w czasie doby ok. 10% czasu to grzanie wody, czyli przy -20 stopniach piec pracując pełna mocą 17,88kW nie dogrzeje domu, bo będą przestoje na grzanie wody. Uwzględniając czas grzania cwu, moc pieca wzrasta do 19,66kW. Teoretycznie piec 20kW by wystarczył. Ale jaką gwarancję masz ze uzyskasz 80% sprawności na piecu (pkt 1), jeśli nastawy nie będą optymalne, piec brudny, łatwo ze sprawnością polecieć na 70% i wówczas zachowując powyższy tok myślowy moc pieca to 22,47kW. Dobierając moc pieca uwzględnij powyższe warunki
  3. Na razie jestem na etapie rozwoju, że bufor to jest to. Ty przeszedłeś już tą drogę i obecne doświadczenia wskazują Tobie, że lepiej grzać tylko tyle jakie są potrzeby bieżące. Moje skromne doświadczenie skłania się do sprawienia sobie wygody i za buforem przemawiają następujące argumenty: 1. wiosna/jesień paląc drewnem (część grzejników otwarta na full na zaworach termostatycznych, by był stały odbiór ciepła z pieca, by drewno cały czas się paliło (było pod ogniem), bo dłuższe przestoje, czyli żar zamieniał piec w producenta smoły) np rano uzyskiwałem temp. w domu 23-24 stopnie, by wieczorem po powrocie z pracy było już 19-20 stopni. Strasznie duże skoki temperatury, czyli nieekonomiczne grzanie pomieszczeń. Taki bufor i automatyka stabilizowałaby temperaturę w pomieszczeniach na stałym poziomie 21 stopni. Czyli z wcześniejszych wątków na forum, stabilizacja temperatury to oszczędność opału. 2. Bufor jest w stanie pomieścić 3 cykle załadunku pieca drewnem, czyli zmagazynować ciepło z 3 razy palonego pieca ze swoja mocą max. i sprawnością max. Stałopalność pieca na drewnie to 4h. Przy chłodnych dniach, trzeba palić drewnem rano i wieczorem. Mając bufor, piec wieczorem po pracy załaduję, przed snem drugi raz. Pełna moc idzie w bufor, a domu cały czas komfort 21 stopni. Niewykorzystana energia (na ogrzewanie domu) z pieca zostaje w buforze. Obserwując temp. bufora po pracy mogę ocenić, czy bufor potrzebuje podwójnego palenia piecem, czy tylko raz wystarczy. 3. Nie ma obawy, że piec zagotuje wodę, bufor jest w stanie przyjąć praktycznie każdy nadmiar ciepła. 4. Układ standardowy piec + zasobnik 120l, gdy ktoś weźmie wannę, to ciepła woda pojawi się za pół godziny. Z buforem jest gwarancja, że ciepła woda jest zawsze i w praktycznie każdej ilości. Latem w zależności od poboru cwu, piec trzeba rozpalać 1 x lub 2 razy dziennie z niepełnym wkładem paliwa. Z buforem palimy w piecu raz na tydzień, na cztery dni, a jak są kolektory słoneczne do wspomagania, to już "ameryka". Mam pytanie jakie widzisz błędy w moim rozumowaniu, idea teoretycznie świetna, ale skoro od niej odszedłeś to coś w tym musiało być o czym nie wiem.
  4. Chciałbym podzielić się swoimi spostrzeżeniami. 1.LastRico sugeruje, by w piecu utrzymywać stałą temperaturę niż pracować cyklicznie, czyli piec wychładzać i ponownie go rozgrzewać. Stała temperatura to zmniejszenie opału – tak jestem też tego zdania. Zastanawia mnie tylko, dlaczego tego samego pomysłu LastRico nie przeniesiesz na grzanie domu, a zastosowałeś pokojowy regulator temperatury. Moje obserwacje wskazują, że ustawianie innych temperatur dzień/noc to nie przynosi żadnych oszczędności, wręcz dokładałem opału do interesu. Teoretycznie obniżenie temperatury powinno sprzyjać oszczędnościom w opale – tak ale jeśli jest to obniżenie jest kilkunastodniowe a nie kilkugodzinne. Zmniejszenie temperatury sprawia częściową kondensację pary wodnej a tym samym lekki wzrost wilgotności powietrza i bardziej „mokre mury” i ich współczynnik izolacji jest już inny. Zwiększając temperaturę po kilku godzinach, to nie ogrzewamy samego powietrza, ale musimy też wyciągnąć wilgoć ze ścian, która efektem kondensacji tam się znalazła – mimo, że grzejemy to w wyniku entalpii zapotrzebowanie na energię cieplną jest dużo większe niż zaoszczędziliśmy na postoju. Porównując koszty grzania i chłodzenia w układach klimatyzacji, to na ogrzanie o tą samą wartość potrzeba 5x więcej energii niż na ochłodzenie. Co proponuję, by „wyrzucić” regulator pokojowy, a jak ma być to ustawić na nim max. np. 30 stopni. Na każdym grzejniku temperaturę ustawić zaworem termostatycznym, a pompa CO niech pracuje 24h, chyba, że ją wyłączy termostat przylgowy (za niska temperatura wody w piecu). Przy pracy 24h pompie wystarczy najniższy bieg. W domu powstaje stabilny komfort klimatyczny, praktycznie każdy z grzejników jest delikatnie ciepły, czyli ma minimalny przepływ. Jak w domu zauważy się obniżenie temperatury o 0,5 stopnia, to na piecu podnieść temperaturę wody o 5-10 stopni – taki ręczny regulator pogodowy. 2.Temperatura wody w kotle a sprawność pieca. Producent mojego pieca robił badania i wyszło mu że największa sprawność piec uzyskuje przy temperaturze wody 70 stopni. Piec może pracować z niższymi nastawami, ale to nawet 15% opału więcej kosztuje. Wniosek, każdy piec na paliwo stałe powinien pracować z buforem np. 500-1000l. Piec pracowałby na max swojej sprawności na bufor, a z bufora wg potrzeb woda na grzejniki. Plus bufora dostrzec można wiosną, latem i jesienią, gdy jeden załadunek pieca starcza na grzanie co i cwu na kilka dni. 3.Temperatura spalin a sprawność kotła. Każdy piec dla swojej max sprawności ma określoną temperaturę spalin. Im większa powierzchnia wymiennika tym chłodniejsze spaliny. Piece z krótkimi wymiennikami o małej powierzchni mają wyższą temp spalin a tym samym są mniej sprawne. Mój piec ma fabrycznie wyposażony miernik temperatury spalin. Wg producenta powietrze powinno być tak dobrane by w tym piecu temperatura spalin była ok. 140 stopni, wówczas piec osiąga moc znamionową i max sprawność. Jakie latem robiłem doświadczenia (grzanie zasobnika cwu i nadmiar ciepła pompką na grzejnik łazienkowy), wrzucałem odmierzoną porcję desek i je spalałem z temperaturą spalin 140 stopni – za każdym razem od rozpalenia do nagrzania zasobnika do ustalonej temp. mijała godzina, a pozostały niespalony opał pozwalał na kilka godzi by pompka pracowała na grzejnik łazienkowy aż do wyłączenia się pieca z braku opału. Doświadczenie drugie: potrzebowałem szybko cwu, włączyłem piec i ustawiłem mu spalanie w okolicy 200 stopni (spaliny), zasobnik cwu nagrzał się w pół godziny, ale musiałem kilka desek dołożyć do paleniska, bo wsad szybko się wypalił. Doświadczenie trzecie: jak piec zachowa się, gdy utrzymywać będę temperaturę spalin w okolicach 100 stopni. Nagrzewacie cwu trwało tak długo, że wsad paliwa w piecu zdążył się wypalić, a zasobnik cwu nie osiągnął zadanej temperatury, konieczne było dołożenie kilku dodatkowych desek do pieca. Dla mnie wniosek jest taki, że modulacja mocy jest możliwa, ale ze sprawnością to jest rożnie. Dlatego następny sezon grzewczy to będzie piec pracował z max swoją sprawnością i mocą na bufor 800/200l (te 200l to wewnętrzny zbiornik na cwu), a z bufora poprzez zawór trójdrogowy z siłownikiem regulowana temperatura zasilania instalacji CO.
  5. Dzięki "Mały" za pomoc, postawiłem pytania na http://www.forum.pellets.com.pl/viewtopic.php?id=90
  6. Mam pytanie do użytkowników kotłów Kostrzewa (starsze modele). Jakie mają wyprobowane nastawy dla mocy 01, 02, 03 w zakresie ustawień dmuchawy i częstości podawania/postoju paliwa w zależności czy to są pellety czy węgiel. Lub inne pytanie, jak poprawnie ustawić stosunek powietrze - paliwo w kotle Kostrzewy, by mieć optymalne spalanie. Następne pytanie - piec Kostrzewy ma dla węgla podtrzymanie żaru, czyli gdy nie ma zapotrzebowania na ciepło w chacie piec nie wygaśnie, bo sobie okresowo poda paliwo i dmuchnie powietrzem - czy ktoś już tym się bawił i znalazł ustawienia, by utrzymać ciągłość żaru, a piec nie osiągał temperatur alarmowych przy dłużej pracy na "postoju"
  7. Podzielam opinię Łukasza - "to niekończące się pasmo usterek i problemów". Problem użytkowania pieca jest cały czas. Z uwagi na cenę paliwa przeszedłem na węgiel i opiszę problemy pracy z węglem. Najpierw węgiel zasypywałem z worków tak jak kupiłem, ale z worków woda się lała - producent węgla stwierdził że to jest technologia mycia węgla by pozbyć sie miału. Od innych producentów wziąłem wegiel i to samo - problem jest też u sprzedawców, worki składowane są na niezadaszonych placach i deszcz wnika w otwory perforacyjne worka i tak przybywa nam waga węgla. Mokry węgiel się klei do siebie i nie chce się zasypywać. Problem produktu Kostrzewy jest za mały otwór zasypowy do ślimaka. Tłumaczyli mi że jest taki mały bo przy większym ślimak im się zrywał. Nie widziałem nowego produktu Kostrzewy, ale inni producenci mają ten otwór dużo większy. Obok pieca, z desek zrobiłem koryto, do wysypywania 8 worków z węglem, by sobie wysechł, taki suchy łopatą wsypuję do węglarki i z weglarki do zasobnika. 1worek węgla = 3szt. weglarki. To ma jeden plus - w węglu znajduje się rożnego rodzaju skarby, a to kawałki desek, sznurków, resztki rozbitych butelek po piwie. Minus węgiel się pyli, piec z 2004r z jednym wentylatorem nadmuchowym spaliny wydmuchuje głównie kominem, ale minimalne ilości przez każdy element złączny tak, że w pomieszczeniu, w którym stoi piec jak w drugim pomieszczeniu oddzielonym otworem drzwiowym (bez drzwi), wszystko co jest, jest pokryte czarnym pyłem, nawet na półkach regałów. Posprzątasz - po dwóch tygodniach nie zauważasz efektów sprzątania. Wracając do zbiornika zasypowego, węgiel nawet suchy potrafi sie klinować w zasobniku i tworzyć pustą przestrzeń nad ślimakiem. Próby z węglem od trzech różnych producentów - efekt ten sam. Problem w tym, że jak węgiel się zaklinuje to musze poświęcić 20 min na procedurę rozpalania pieca. Jak często się węgiel klinuje 2- 3 razy dziennie, sukcesem jest jak popracuje z dwa dni bez zaklinowania ale to od święta. Co robię - przed pracą, po pracy, wieczorem w nocy schodzę do piwnicy, otwieram pokrywę zasobnika i drutem fi 8mm przebijam węgiel by sie wzruszył. To że zejdę nie znaczy, że piec pracuje, jak pracuje to dobrze, ale jak nie to rozpalam. Horror jest zimą jak wracasz z pracy a tu notorycznie zimna chata, zanim rozpalisz, pompa poda ciepłą wodę, kaloryfery wygrzeją chatę - robi się późno i nie masz gwarancji, że jak położysz sie spać to za pół godziny znowu w ślimaku zabraknie węgla. rano powtórka z rozrywki. Dzwoniłem do Kostrzewy, by jakiś wibrator wymyślili, który by co jakiś czas wzruszał węgiel i po kłopocie, a oni zwalają winę na węgiel. Problem w tym że używam węgla z http://www.kwsa.pl, którego poleca z 8 producentów kotłów (Kostrzewy tam nie ma). Gdy koleżanka zapytała się mnie jaki bym jej polecił kocioł z podajnikiem - powiedziałem: taki jaki stoi w najbliższym sklepie, gdzie zaoferują Tobie montaż i serwis i nich Cię nie obchodzi jakiego to będzie producenta. Tak też zrobiła, ma nowy piec (nie Kostrzewy), w zasobniku dużo większy otwór do ślimacznicy niż mój Kostrzewa. Używamy ten sam wegiel. Jest jedna różnica - ona wsypuje węgiel prosto z worka i od jesieni ub.r. nie wie co to przestój pieca, a u mnie syzyfowa praca opisana powyżej. Zapewnienie Kostrzewy, że mój przypadek to wina węgla, no cóż jakie słowa taka firma. Jakie mi się przypomniały inne problemy pracy z kotłem 1. częste zrywanie śrub z zabezpieczenia napęd-ślimacznica. poradziłem sobie z tym że śruby nie skręcam nakrętka lecz zostawiłem włożone same sobie. Zobaczyłem że dwa pierścienie, które łączy śruba nie są centrycznie do siebie dopasowane, dlatego skręcenie śrub wprowadzało w śrubach niepotrzebne dodatkowe naprężenia. Wcześniej miałem 1/2 kg śrub na zapas, bo co chwila trzeba było wymieniać, jak pozostawiłem śruby nie skręcone od tego czasu mam spokój ani razu się nie zerwały. 2. zapalarka pellets bardzo często się zapychała zgorzeliną, tak że praktycznie była bezużyteczna. Nie chodziło tylko przepchanie otworu w kolanie paleniska. Aby do niej się dostać (piec z 2004r), trzeba było rozebrać pół pieca, wyjąć zapalarkę (rura długości ok 20cm fi 2 cm) i całą rurę oczyścić ze zgorzeliny. 3. Wyczystka rusztów wodnych pionowych znajduje się po tej samej stronie co podajnik/zasobnik. Aby usunąć popiół, trzeba się gimnastykować pod podajnikiem/zasobnikiem
  8. Jestem posiadaczem kotła Kostrzewa pelets plus. W połowie października 2005 złożyłem zamówienie, wpłaciłem zaliczkę i umówiłem się, że 9 listopada dopłacam całość, a kocioł przyjeźdza 12 listopada od Kostrzewy na miejsce budowy a nie do sklepu. Wszystko przez lokalnego dystrybutora, który w ofercie miał te kotły. Po wpłaceniu pieniędzy okazało się, że mój kocioł stał już i czekał ale znalazł się inny kupiec i go mu sprzedali, a ja sobie poczekam aż go wyprodukują. W ramach rekompensaty miał być z wentylatorem wyciągowym a nie nadmuchowym. Dobre i to, nowsza generacja za stare pieniądze. Telefony do Kostrzewy... obietnice że już jedzie i dojechał ale w ostatnim dniu listopada i... stara wersja. Po co robił nadzieję? Kocioł został uruchomiony sam sobie zapalił (myślę sobie ameryka) i pracował miesiąc. Po miesiącu wyłączył się piec. Okazało się, że wentylator nadmuchowy po uruchomieniu dobrze wystartował i nagle zwalniał obroty prawie do zera. Przywiozłem serwisanta, serwisant potwierdził że coś jest nie tak, odkręcił wentylator podłączył 230V - działa, przykecił do pieca i działa nadal. Ale pozostał niedosyt, że nie określono przyczyny usterki, strach pomyśleć jak będzie -20 stopni na dworze. Wentylator działa, próba rozpalenia pieca... serwisant stwierdza, że rozpalarka nie działa. Piec rozpalono ręcznie, niech chatę grzeje. Problem zgłoszono do Kostrzewy, czekam na decyzję. Za parę dni piec się wyłączył bo temp. kotła spadła pon. 40st. Przyczyna: motoreduktor słychać że pracuje, ale wał się nie kręci (podajnik pellets) sprzegło całe, nie zerwane. Zgłaszam pisemną reklamację do Kostrzewy. Jestem juz trzeci dzień bez ogrzewania, na dworze -5 stopni. Serwisant gdzieś wyjechał na targi do Berlina, nie ma nikogo, kto by przyjechał naprawić. Kostrzewa na monity telefoniczne tylko obiecuje i tyle, a nadal jest zimno. Podsumowując, Kostrzewa nie ma rzadnego serwisu. Serwisant jest wyposażony jedynie w przysłowiowy śrubokręt. Gdy coś się zepsuje to Kostrzewa wysyła to pocztą do serwisanta (serwisant nie ma na stanie żadnej cześci zamiennej). Nie wiem jak to robi że dostawa trwa ok. 4dni - a gdy będzie - 20 na dworze, co ma powiedzieć użytkownik takiego kotła? Z mojego doświadczenia stwierdzam, że zapalarka to urządzenia jednorazowe, za pierwszym razem udało się zapalić ale za drugim razem już nie. A co będzie po okresie gwarancji? Jeszcze jeden kamyczek. W instrukcji brak informacji o czyszczeniu kotła. Dzwonię do Kostrzewy i się pytam o wyposarzenie kotła w jakieś narzędzia do czyszczenia, dostaję odpowiedź: a to se pan zrób z jakiegoś płaskownika - przy cenie kotła 10.000zł to już przegięcie. Coś jeszcze mi się przypomniało: wyświetlacz sterownika często gaśnie na krótkie chwile. Odpowiedź z Kostrzewy, że to przez zakłócenia w sieci 230V i kocioł trzeba podłączyć przez filtr antyzakłóceniowy. Cholery idzie dostać, że Kostrzewa fabrycznie nie wyposaża te kotły w taki filtr. Podsumowując, technologia jest fajna, kocioł na pellets i tak bym kupił z uwagi na wygodę użytkowania ale poszukalbym producenta z dobrym serwisem, bym nie musiał się stresować gdy na dworze jest zimno a kocioł ma awarię.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...