Witam,
w moim mieszkaniu dzieci dostały największy pokój. Znajomi bardzo się dziwili, ale widzę, że teraz idą w nasze ślady (jeśli jest możliwość wyboru oczywiście ). Po prostu dzieci potrzebują przestrzeni. Klockowe budowle nie muszą być składane na noc, rysunek smoka naturalnej wielkości musi mieć tejże wielkości podłoże itp. Pod sufitem zamontowaliśmy belkę, do której przymocowaliśmy drabinkę linową i (nie wiem, jak to się nazywa) takie chwytaki do wiszenia, na których ćwiczą gimnastycy z Ikei. Moje dzieci wiszą na czymś bez przerwy. Poza tym kręcą się, robią przewroty i inne wymyki . Moim zdaniem rewelacyjny pomysł.
Co do zabezpieczeń - nigdy nie przesadzałam. Oczywiście to, co trzeba było schowane, ale każde zabezpieczenie można obejść. Raczej jestem zwolenniczką kontrolowania niż usuwania. Do moich dzieci na szczęście przemawiało tłumaczenie i nieustanna uwaga rodziców. My dużo podróżujemy do rodziny, a trudno było wszędzie wszystko wcześniej usunąć z widoku. W wystający narożnik każde uderzyło się raz i każde tylko raz się oparzyło (lekko i kontrolowanie ). Ale wierzę, że są przypadki mniej reformowalne -dzieci są różniste.
Nie sprawdza się tablica na ścianę - znajomi wypróbowali - dzieła rozmachem wychodziły poza tablicę
Sprawdzają się pudła rozmaitej wielkości na zabawki. Półeczki zakupiliśmy dopiero, gdy syn poszedł do szkoły.
Konieczny jest stół/biuro z łatwozmywalnym blatem.
Ponieważ mam bardzo nisko okna prawie w ogóle nie mam u dzieci parapetów - na wszelki wypadek.
Konieczne są zakamarki - u mnie najpiękniejsze zabawy odbywają się w jamkach np. pod łóżkiem .
Podłoga jakaś ciepła bo większość znanych mi dzieci ma wstręt do kapci. W starszym wieku poślizg kontrolowany jest fajną zabawą, więc nie upierałabym się przy dużej chropowatości podłoża.
Pozdrawiam
kama