-
Liczba zawartości
20 -
Rejestracja
O geloff
- Urodziny 31.01.1975
Informacje osobiste
-
Płeć
Mężczyzna
-
Mój klub zainteresowań
Budowa - wymiana doświadczeń
Dane osobowe
-
Miejscowość
Jasło
-
Kod pocztowy
38-200
-
Województwo
podkarpackie
Profil płatny
-
Kategoria
usługi
geloff's Achievements
-
Brama garażowa: Hormann, Wiśniowski, krispol...
geloff odpowiedział Baru → na topic → Okna, okna dachowe, drzwi, bramy garażowe
Dolny panel z pewnością jest najbardziej eksponowany zarówno na słońce jak i deszcz. Ale, jak już pisałem, jest to strona wschodnia, gdzie słońce operuje krótko bo już ok godz 11 większą część bramy jest zacieniona. A deszcz z tej strony zacina bardzo rzadko. Sól - nigdy, karcher - nigdy. Zmatowienie okleiny pojawiło się szybko - przy pierwszej próbie wymycia bramy (mokrą ścierką z płynem do naczyń) zauważyłem, że to co wydawało mi się kurzem/brudem nie schodzi. Mój błąd polega na tym, że z reklamacją bezpośrednio do WIŚNIOWSKI czekałem zbyt długo. Tak czasem bywa, że są sprawy ważniejsze... Nie pomógł mi również dystrybutor, u którego bramę zakupiłem - przyjął reklamację a później zwinął interes... Tak więc dzisiaj mam dwunastoletnią, szpentą bramę, którą mogę jedynie wymienić na nową. Dziękuję kolegom za propozycję renowacji tzn malowanie lub wymiana paneli na "noname". Ucieszyłem się, sprawdziłem i po oszacowaniu kosztów, efektów i skomplikowania całej operacji (nie zrobię tego sam) powróciłem do punktu wyjścia. Nie wypisuje tu jednak moich problemów po to aby się publicznie wyżalić. Moim celem jest zwrócenie uwagi na podejście do sprawy problemu jakościowego w firmie WIŚNIOWSKI, którą powszechnie uznaje się za jedną z lepszych. Problem ewidentnie wystąpił ale woli do jego rozwiązania nie ma, bo z prawnego punktu widzenia, po 12 latach producent nie jest zobowiązany do podejmowania żadnych zobowiązań gwarancyjnych. A wystarczyłoby udzielenie rabatu na zakup nowej bramy!!! Nadal byłbym klientem firmy WIŚNIOWSKI, zadowolonym, że firma potraktowała mnie dobrze. A tak... wylewam tu wiadro żółci czekając jednocześnie na wycenę bramy HORMANN i licząc na to, że wytrzyma ona dłużej niż WIŚNIOWSKI.- 1 505 odpowiedzi
-
- brama
- brama segmentowa
-
(i 27 więcej)
Oznaczone tagami:
- brama
- brama segmentowa
- bramy garażowe
- drzwi
- drzwi antywłamaniowe
- drzwi wewnętrzne
- drzwi zewnętrzne
- fakro
- hormann
- krispol
- napęd do rolet
- obrotowo-uchylne
- okna
- okna dachowe
- okna drewniane
- okno
- okno dachowe
- okno włazowe
- oknoplast
- ościeżnica
- pcv
- producent bram garażowych
- producent drzwi
- producent okien
- roleta
- rolety
- szukam dobrych okien
- velux
- wiśniowski
-
Brama garażowa: Hormann, Wiśniowski, krispol...
geloff odpowiedział Baru → na topic → Okna, okna dachowe, drzwi, bramy garażowe
Na zdjeciach nie widać wyraźnie ale do wymiany są wszystkie panele. Przemalować? Gdyby to był garaż gdzieś z boku... Ale to front domu. To, że każdy producent miewa wpadki jakościowe jest jasne ale pytanie jak inni rozwiązują tego typu problem? WIŚNIOWSKI zaoferował wymianę bramy w cenie wyższej niż w standardowej ofercie z uwzględnieniem aktualnej promocji, co uważam za kompromitację. A dodatkowo zablokował mnie na facebooku bo zamieściłem tam komentarz z opisem mojej bramy. Tak więc można powiedzieć, że słabo zadziałali. Może trafiłem na kiepskiego specjalistę od reklamacji, który nie ma pojęcia o swoim fachu. Nowa brama, którą zamówię na pewno nie będzie od WIŚNIOWSKI.- 1 505 odpowiedzi
-
- brama
- brama segmentowa
-
(i 27 więcej)
Oznaczone tagami:
- brama
- brama segmentowa
- bramy garażowe
- drzwi
- drzwi antywłamaniowe
- drzwi wewnętrzne
- drzwi zewnętrzne
- fakro
- hormann
- krispol
- napęd do rolet
- obrotowo-uchylne
- okna
- okna dachowe
- okna drewniane
- okno
- okno dachowe
- okno włazowe
- oknoplast
- ościeżnica
- pcv
- producent bram garażowych
- producent drzwi
- producent okien
- roleta
- rolety
- szukam dobrych okien
- velux
- wiśniowski
-
Brama garażowa: Hormann, Wiśniowski, krispol...
geloff odpowiedział Baru → na topic → Okna, okna dachowe, drzwi, bramy garażowe
Brama garażowa Wiśniowski po 12 latach... Najpierw zmatowiała, wyglądała jakby brudna, zakurzona. Później pojawiły się pęknięcia a jeszcze później złuszczenia szczególnie widoczne na dolnym panelu. Zamontowana jest od strony wschodniej - ekspozycja na słońce tylko rano, przed deszczem chroniona dachem. Brama ma już 12 lat ale jej degradacja zaczęła się już kila lat temu więc można powiedzieć, że nie wytrzymała zbyt długo. Jaka jest reakcja firmy WIŚNIOWSKI? Dostałem ofertę na wymianę paneli bramy w kwocie 8 884 zł lub wymianę całej bramy za 9 416 zł. Przy czym lokalny dystrybutor niezależnie przygotował mi wycenę na 8 300 zł czyli... tak jakby tańszą. Wiem, że gwarancja nie jest wieczna ale taka polityka firmy w przypadku ewidentnego błędu w procesie produkcyjnym sprawia, że mogę jedynie SERDECZNIE ODRADZIĆ zakup bramy WIŚNIOWSKI. No chyba, że brama jak na zdjęciach, komuś się podoba...- 1 505 odpowiedzi
-
- brama
- brama segmentowa
-
(i 27 więcej)
Oznaczone tagami:
- brama
- brama segmentowa
- bramy garażowe
- drzwi
- drzwi antywłamaniowe
- drzwi wewnętrzne
- drzwi zewnętrzne
- fakro
- hormann
- krispol
- napęd do rolet
- obrotowo-uchylne
- okna
- okna dachowe
- okna drewniane
- okno
- okno dachowe
- okno włazowe
- oknoplast
- ościeżnica
- pcv
- producent bram garażowych
- producent drzwi
- producent okien
- roleta
- rolety
- szukam dobrych okien
- velux
- wiśniowski
-
Wójcikówka na południowym wschodzie
geloff odpowiedział geloff → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Zgodnie z planem kilka ton drutu: zostało zalane kilkudziesięcioma kubikami betonu i oto płyta gotowa: Oczywiście jak na złość przez 3 dni po wylaniu płyty była piękna pogoda, śpiewały ptaszki, cudownie świeciło słońce, gdzieniegdzie przemykały chmury typu cumulus w kolorze białym natomiast niebo było przy tym niebieskie... I ani kropli dżdżu! No dobrze, parę kropli spadło w piątek ale tylko parę i przez chwilę. Zatem Marian Koniuszko mnie nie ominął. Przy czym nie ma powodu do narzekania bo lanie wody tym razem było całkiem przyjemne. Oczywiście, żeby nie było zbyt pięknie nie wiedzieć czemu przestała działać białoruska pompa nie do zaje...chania. Ot zajechała się po prostu. Ale co, ja inżynier jej nie naprawię? Rozkręciłem białoruską pompę nie do zajechania, zobaczyłem, że w środku jest tłoczek z gumką, skręciłem pompę na powrót do kupy i... doszedłem do wniosku, że jest zepsuta. Na "szczęście" (jeśli ktoś czytał o moich zmaganiach z wodą w wykopach - rozumie powód cudzysłowu) mam jeszcze jedną pompę, która po krótkiej zabawie z zamontowaniem węża, dała radę. A teraz zagadka: Co było czwartego dnia, kiedy już właściwie nie trzeba było betonu polewać? A cóż mogło być? Lało! Zanim jednak nastąpił dzień czwarty i deszcz, był jeszcze dzień trzeci, ten słoneczny. Oprócz olewania płyty wykonałem kilka innych, niezwykle ważnych prac budowlanych. Przede wszystkim obszedłem dom dookoła (kilka razy). Za pierwszym okrążeniem doszedłem do wniosku, że nie mam chyba żadnego zdjęcia "od łąki" (swoją drogą nie wymyśliłem dlaczego). Zatem wróciłem po aparat i pstryknąłem kilka fotek przy drugim okrążeniu: Zacieki na ścianach są wynikiem dobrze wykonanej roboty nr 1 Od tej strony dom wydaje się dużo większy I znowu bałaganik od frontu Po obfotografowaniu domku ze wszystkich stron zabrałem się do roboty nr 2 czyli do impregnowania więźby. Po spacerze wokół budowy już czułem się nieco wyczerpany a przerzucanie z kupy na kupę belek też do najlżejszych zabaw nie należy A, zapomniałbym: Z samego rana za pomocą łopaty próbowałem zlikwidować potężne koleiny zrobione na podjeździe przez betoniary, to dopiero było męczące! Dlatego szybko uznałem, że podjazd jest ok i przeszedłem do lania wody. Zdjęć zaimpregnowanej więźby nie zamieszczam bo po pierwsze niewiele zaimpregnowałem (te skubane krawędziaki musiały mieć chyba nie cztery ale co najmniej sześć boków bo za każdym odwróceniem okazywało się, że któryś jest niepomalowany) a po drugie jak już kończyłem robotę to naprawdę nie chciało mi się dobywać aparatu. Tym bardziej, że na sam koniec, wspomagany przez Szanowną Żonę i Syncia zacząłem wbijać paliki oznaczające linię ogrodzenia i przywaliłem sobie siekierką w palucha... Generalnie sobota na budowie była bardzo przyjemna- 15 odpowiedzi
-
- południowym
- wójcikówka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wójcikówka na południowym wschodzie
geloff odpowiedział geloff → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Na pierwszym zamieszczonym zdjęciu widać prawie całą: od miejsca, z którego było robione zdjęcie, przez stogi siana aż po drzewa widoczne na samym dole. Piszę, że widać prawie całą, bo przed drzewami jest skarpa a za drzewami strumyk (który płynie z wolna). W sumie 75 arów.- 15 odpowiedzi
-
- południowym
- wójcikówka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
aksamitkowy dom - komentarze
geloff odpowiedział aksamitka → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
U Was to dopiero są piękne widoki! Pozdrawiam i życzę dobrej pogody (przynajmniej podczas robót ziemnych) -
Wójcikówka na południowym wschodzie
geloff odpowiedział geloff → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Dziękuję za pierwszy komentarz w moim dzienniku Te widoki sprawiają, że zamiast machać łopatą (lub innym pożytecznym narzędziem), po prostu stoję i patrzę... Może dlatego domek się pnie tak poooowwwwwoooli. Pozdrawiam- 15 odpowiedzi
-
- południowym
- wójcikówka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wójcikówka na południowym wschodzie
geloff odpowiedział geloff → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Stan budowy na dziś: Płyta nad garażem i schody gotowe, płyta nad pozostałą częścią domu zazbrojona i gotowa do przyjęcia 30m3 betonu. Wygląda to tak: Domek en face Na zdjęciu wydaje się, że jest ciemno albo tfu, tfu na psa urok, jest pochmurno. A to po prostu zachodzące słońce świeci prosto w obiektyw... Nieco z ukosa: Właściwie jutro płyta mogłaby być gotowa, niestety betoniarnia, w której zamawiam beton miała zbyt duże obłożenie! Widać, że sezon w pełni. Tak więc jutro panowie skończą działówki w piwnicy a pojutrze czyli w środę przyjedzie beton. Po wylaniu płyty budowlańcy uciekają mi na jakieś 3 tygodnie na inną robotę a mi przypada rola Mariana Koniuszko ze "Zmienników" tzn będę musiał olewać beton. Dosłownie i intensywnie bo ponoć ma być gorąco... Jeszcze nie wiem jak uda mi się to zrobić będąc w pracy ale coś wymyślę. W najbliższych dniach zamierzam zabrać się za impregnację więźby oraz ogrodzenie, które muszę czym prędzej wytyczyć bo niebawem pojawią się energetycy z grubym kablem, który dobrze byłoby wetknąć w szafkę a wcześniej szafkę w ogrodzenie. Oprócz tego walczę z dachówką i oknami I jeszcze na koniec jedna fotka z robót zanikających czyli zbrojenie płyty nad garażem: I schodów: Noga w lewej części zdjęcia należy do mojego szanownego kolegi Petera, który zaszczycił budowę swoją obecnością. Peter budował domek parę lat temu i ma sporo doświadczeń Poza tym obaj przerabialiśmy na tej samej uczelni "wytrzymkę" więc zawsze miło pogwarzyć na temat uginania belek i takich tam...- 15 odpowiedzi
-
- południowym
- wójcikówka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Staromodny jestem najwyraźniej bo forma bloga jest dla mnie nieczytelna... Z tego powodu mój dziennik zamieściłem na forum. Zapraszam do jego czytania i komentowania w tamtym właśnie miejscu. Podaję link: http://forum.muratordom.pl/showthread.php?178609-W%C3%B3jcik%C3%B3wka-na-po%C5%82udniowym-wschodzie" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?178609-W%C3%B3jcik%C3%B3wka-na-po%C5%82udniowym-wschodzie" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?178609-W%C3%B3jcik%C3%B3wka-na-po%C5%82udniowym-wschodzie" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?178609-W%C3%B3jcik%C3%B3wka-na-po%C5%82udniowym-wschodzie
-
Wójcikówka na południowym wschodzie
geloff odpowiedział geloff → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
2011-04-02 Ach cóż za lenistwo, niechciejus pospolitus w rzeczy samej! Nic nie napisać od listopada… Właściwie niewiele się działo od ostatniego wpisu: Ot tylko ściany fundamentowe zostały zaizolowane XPSem, wnętrza fundamentów w części niepodpiwniczonej zostały zasypane i utwardzone, wykonany został drenaż opaskowy, kanalizacja, przed domem został utworzony placyk, na którym stanął blaszak, przeniesiony i wyasfaltowany został wjazd. Przywiozłem 9 palet maxów, zakupionych od sąsiada oraz komin, nad którym dumałem tyle, że praktycznie mógłbym z tego pyknąć doktorat. To wszystko gdzieś tak do połowy grudnia. A potem przyszła zima. Majster proponował kontynuowanie prac ale mając przed oczami wizję rozgrzebanej roboty pod śniegiem, zarządziłem zimową przerwę. W gruncie rzeczy można było robić bo w styczniu było dosyć ciepło ale co tam, odpoczynek się przyda. Ocieplenie ścian fundamentowych Jeszcze stary zjazd Pierwsze palety z maxami i kominem Pierwszy śnieg, przysypany nowy zjazd a blaszak przeniesiony Odpoczynek odpoczynkiem ale w zimie robota też się znalazła: Końcem grudnia ścięte zostały drzewa na więźbę. Drzewa trzeba było przetransportować do tartaku w Dębowcu, pociąć i… przewieźć na budowę. To ostatnie okazało się nie lada wyzwaniem. 12 metrowe świeżo przetarte belki o rozmiarze 18x18 dały się mocno we znaki całej ekipie czyli Tacie, wujowi Tadkowi, Bogdanowi no i mnie. Cały czas zastanawiałem się, czy nie lepiej było po prostu kupić gotową więźbę w tartaku… Więźba jeszcze prawie w lesie A tu już na działce Dużo tych patyków Zimowa panorama, całe szczęście, że bywają również słoneczne dni Zima zdawała się nie mieć końca a pytania znajomych o zaawansowanie budowy zaczęły mnie już denerwować bo robimy i robimy a ciągle mamy TYLKO piwnicę. Jakie to „tylko” wiemy tylko ja i Aga. Może ktoś, kto prześledziłby mój dziennik też pojąłby jaką masę roboty już odwaliliśmy ale, że piszę „do szuflady” pewnie tak się nie stanie. Pustaki, zakupione już rok temu ciągle stały w składzie budowlanym. Nie przywoziłem ich bo najpierw nie było miejsca, później miejsce było ale w wyniku dreszczów miało postać bagna, kiedy zaś spadł śnieg, zjazd na działkę stał się niemożliwy. Tak, nawet zjazd (o wyjeździe nawet nie wspominam). Z duszą na ramieniu patrzyłem jak podczas zwożenia więźby samochód sunął na zablokowanych kołach wprost na studnię a potem na kuchnię (przyszłą). Było w styczniu kilka mroźnych bezśnieżnych dni – idealne warunki do przywiezienia pustaków. Niestety Budomat dał ciała, najpierw nie mieli samochodu, później zepsuł się wózek a potem znowu spadł śnieg. W połowie marca śniegu już nie było ale z kolei było mokro i trzeba było czekać na słońce. Na szczęście nie denerwowałem się zbytnio, bo Majster miał inną robotę i umówieni byliśmy dopiero na początek kwietnia. Gdzieś pod koniec marca w końcu udało się przywieźć pustaki. Zaraz potem na działce znalazł się piasek, cement i betoniara czyli: Pełna gotowość bojowa! Koniec marca, gotowość do rozpoczęcia prac No i nadszedł wreszcie ten upragniony dzień kiedy majster zadzwonił z informacją: Jutro zaczynamy! Dnia 31 marca 2011 został wmurowany pierwszy pustak w ścianę naszego domu, znaczy się: Wójcikówki. Tak się złożyło, że udało mi się być akurat w tym momencie na budowie, dzięki czemu ta pamiętna chwila została uwieczniona na zdjęciu. Murowanie ław i fundamentów odbywało się w raczej nerwowej atmosferze, nawet nie pomyślałem o wmurowaniu pieniążka, gazety, butelki z listem dla potomnych, czegokolwiek. Ale beton to beton a pierwsza cegła (pustak) to pierwsza cegła. Mam tu na myśli fakt, że monolityczna piwnica zazbrojona taką ilością stali jest raczej nierozbieralna (chyba, że atomówką) zatem chyba nikomu nie udałoby się takiego listu odnaleźć a pustak, cóż. W każdym razie uznałem, że pod pierwszy pustak należy wmurować kasę. Ale… w portfelu, jak na inwestora przystało (!) nie miałem nic. Wiedząc, że nie mam nic i tak zajrzałem do portfela i znalazłem papierowe 10 zł!!! Tak się akurat złożyło, że akurat przechodziła drogą żona Majstra, która rozmieniła dychę na drobne i te monety zostały wmurowane. Wiekopomna chwila – pierwszy pustak Taki samotny Już dwa Trochę później 2011-04-11 Jak to na naszej budowie bywa: Nie ma letko. Mury sobie rosły przez 6 kolejnych dni i wydawało mi się, że ubiegłoroczne problemy pogodowe to historia. Niestety zaczęło wiać. W czwartek radio powiedziało, że w nocy będzie silny wiatr. W trosce o świeżo wymurowane ściany zadzwoniłem do Majstra z pytaniem czy są na tyle zabezpieczone coby nie padły pod naporem wiatru. Uspokoił mnie, że wszystko jest ok. W Jaśle wiało bardzo a w Dębowcu… Mam wrażenie, że w Dębowcu wieje zawsze, nawet kiedy w Jaśle jest cisza. Na naszej działce czasem trudno jest wysiąść z samochodu a jak się już wysiądzie to szybko wsiada się z powrotem bo po prostu „łeb urywa”. W piątek nie dało się już murować więc ekipa zeszła do podziemi przygotowując piwnicę pod murowanie ścian działowych. A w sobotę… Sobota zaczęła mi się dość brutalnie. O 6.45 zadzwonił Majster z informacją, że „zabrało blaszak”. Zabrany blaszak wygląda tak: Tak więc sobota zamiast na murowaniu, zeszła na sprzątaniu resztek blaszaka i jego zawartości, rozrzuconej po okolicy. Nic nie zginęło – to pozytyw, niestety uszkodzeniu uległa jedna z ceramicznych rur komina, akurat ta z wyczystką. W wyniku działania siły wyższej do użytku musiała zostać oddana piwnica. Jedno z pomieszczeń tzw „gniewnik” (tak mamy w projekcie – nie mamy pojęcia cóż oznacza ta nazwa, przypuszczam, że chodzi o pomieszczenie, w którym można spokojnie przeczekać gniew żony ) zostało zaadaptowane na pomieszczenie socjalne. W tym celu zabito dechami spory otwór okienny i wprawiono nowiutkie, nowiusieńkie drzwi. Pierwsze drzwi w naszym domu. W sobotę rozpocząłem drążenie tematu okien. Po obszernej lekturze forum budowlanego doszedłem do radosnego wniosku: Wybór okien ograniczy się do marki, rodzaju profilu, koloru itd. Najtrudniejsza decyzja tzn drewno czy PCV nas nie dotyczy bo chcąc zamontować okna przed wylewkami i tynkami, drewno musimy sobie odpuścić. Wybór producenta ograniczyłem (wstępnie) jeszcze szybciej do „Okien z Krakowa”, które mają bardzo dobrą opinię a przede wszystkim kojarzą mi się z… Krakowem hehe. Udałem się zatem do polecanego składu i zrobiłem wstępną wycenę. Wersja uboższa czyli na standardowym profilu bagatela: 16 tys. Profil bardziej wypasiony 18 tys. A do tego jeszcze rolety. Rozpoczynając murowanie otworów okiennych Majster zwrócił mi uwagę na dziwne wymiarowanie. Otwory w projekcie mają bowiem szerokość 160 a okna w nie wstawione 150. Ja głupi pomyślałem sobie, że to zapewne miejsce na dodatkowe docieplenie i tak ma być. Kazałem murować wg planu. Rozmawiając z gościem od okien a potem jeszcze z Jarkiem autorem projektu dowiedziałem się jednak, że nie ma czegoś takiego jak dodatkowe docieplanie i otwór powinien mieć 150 cm. I znowu majster miał rację! Aby nie zwiększać kosztów zamawiając okna w niestandardowych rozmiarach postanowiłem skorygować czyli zmniejszyć otwory. Uznałem również za konieczne zmniejszenie wymurowanych już drzwi tarasowych z salonu oraz z sypialni a co za tym idzie również okna i drzwi pod tarasem. Cóż, dodatkowa to robota i mam obawy co do wytrzymałości takiego sztukowanego otworu ale kurcze, 3 metrowe drzwi to lekka przesada… Z modyfikacji łagodnych to znaczy takich, które jeszcze nie pociągają za sobą dodatkowych kosztów było jeszcze zwiększenie toalety w piwnicy tak, aby zmieścić w niej kabinę prysznicową. A nuż w gniewniku urządzimy kiedyś saunę? A poza tym przyda się „roboczy” prysznic, który umożliwi umycie się np. po koszeniu trawnika itp. Poniedziałek zaczął się od przekazania Majstrowi moich weekendowych przemyśleń. Wymyśliliśmy również, że brak okien w garażu to co najmniej porażka a zatem trzeba je zrobić oraz celem ładnego osadzenia futryny drzwi między wiatrołapem a garażem należy przesunąć drzwi nieco w prawo. W ciągu dnia starałem się również podjąć decyzję o montażu rolet. Zleciłem zostawienie miejsca na kasety w każdym z otworów okiennych, na wszelki wypadek bo rolety zamontujemy na pewno w drzwiach wychodzących na taras no i oczywiście w piwnicy. W pozostałych oknach z racji gigantycznych kosztów rolet, postanowiłem nie montować ich od razu bo mogą okazać się zbędne. Kiedy już będziemy wiedzieli, że roleta jest konieczna – wmontuje się ją w przygotowaną kasetę. Wiem, że kaseta tworzy mostek cieplny dlatego też tak długo nad tym dumałem. Ale w końcu decyzję podjąłem i koniec. W ciągu dnia pojawił się na budowie niechciany akurat dzisiaj kolejny transport pustaków. Niechciany bo jest jeszcze sporo z poprzedniej dostawy i wszystko wskazuje na to, że kupiłem ich za dużo. No ale przyjechały. W składzie czeka jeszcze 6 palet MAXa i 4 palety dwunastek. Dzisiaj rano ściany wyglądały tak: Mury a na pierwszym planie pozostałości z blaszaka A po południu: Trochę urosło tu i tam Po południu zrobiłem tylko jedno zdjęcie bo było przeraźliwie zimno. Jeżdżę na budowę w stroju roboczym nieadekwatnym czyli w garniturze a garnitur nienajlepiej sprawdza się w taką pogodę. Wieczorem pogoda popsuła się jeszcze bardziej. Zaczęło lać. Jak ja nienawidzę deszczu, wiatru i wszystkiego, co utrudnia robotę! 2011-04-27 Nie żebym był niecierpliwy albo coś takiego ale, kurczę blade, miałem nadzieję, że robota szybciej pójdzie. Niebawem minie miesiąc od wmurowania pierwszego pustaka a dom jeszcze nie gotowy! Mury już stoją od przed świąt. W wyniku kiepskiej pogody praktycznie gotowe są również ścianki działowe w piwnicy. Wczoraj zaszalowana została płyta nad garażem i wymurowane kominy: Pisałem poprzednio, że podjąłem decyzję w sprawie rolet, heh niby podjąłem ale dumać nie przestałem. Prawdopodobnie, gdyby nie to, że otwory okienne zostały już przygotowane pod rolety, zdanie zmieniłbym jeszcze ze trzy razy. Znalazłem jeszcze jedną firmę montującą rolety, w której odbyłem dosyć długą rozmowę na temat systemów montażu i problemów z nimi związanymi. Generalnie wniosek jest taki: każdy system ma zalety i wady wobec tego najlepiej byłoby nie montować rolet. Ale jeśli rolety chcę mieć, muszę zaakceptować wady i kropka. Całkiem nieźle zorientowana w temacie żona nieobecnego właściciela firmy rzuciła na koniec: „niech pan się prześpi z tematem bo to trzeba dobrze przemyśleć”. A ja już nie chcę z tym spać bo nie śpię od dwóch tygodni wertując w nocy Internet a później przewracając się z boku na bok dręczony roletowymi koszmarami. Tak więc stanęło na systemie Be Clever, jeszcze się zastanawiam nad tym, czy kupować je w komplecie z oknami czy zamawiać oddzielnie. W międzyczasie udało mi się zaciągnąć Szanowną Żonę do kilku składów budowlanych celem dokonania wyboru dachówki oraz koloru okien. W temacie okien było prościej bo jak pisałem wcześniej, producenta wybrałem błyskawicznie a więc wybór odgraniczył się do profilu i koloru. Odbyliśmy rodzinną wizytę rozpoznawczą u sąsiadów w Dębowcu, którzy okna z Oknoplastu już mają zmontowane. Po wizycie kolor został wybrany: Złoty dąb. Dodatkowo zaraziliśmy się pomysłem wstawienia okien o lepszych parametrach termicznych przynajmniej tam, gdzie przeszklenia są duże czyli wyjścia na taras. Trochę gorzej było z dachówką. Spodobała nam się jasnobrązowa angobowana Creaton Balance, której wycenę zleciłem. Dostaliśmy w składzie jedną dachówkę, którą wsadziłem do bagażnika i oglądałem za każdym razem kiedy otwierałem bagażnik. Pojechaliśmy również na budowę, żeby zobaczyć kolor dachówki „na miejscu” Na miejscu orzekliśmy, że jest ok. Kiedy już wydawało się, że wybór został dokonany, zacząłem dumać czy na naszym, stosunkowo skomplikowanym dachu taka duża dachówka będzie ładnie wyglądać i czy aby nie mniejszy odpad byłby przy zastosowaniu dachówki mniejszej. Forum muratora potwierdziło moje obawy co do rozmiaru a popołudniowy objazd osiedli z nowymi domkami (tym razem w okolicach Gorlic) zmienił nasz gust kolorystyczny. Zatem zacząłem szukać od nowa. Z Creatona w dobrej cenie znalazłem Premiona a w innym składzie Rupp Ceramikę – Sirius 13. Sirius podobał mi się tak naprawdę od początku ale skreśliłem go ze względu na cenę. Teraz, kiedy mam wycenę całego dachu, okazuje się, że droższa dachówka po skalkulowaniu wszystkich bajerów typu gąsiory, trójniki i inne takie w całym dachu wychodzi taniej niż Creaton. No więc póki co nastawiamy się na Siriusa a kolor… Miedź albo modne w ostatnich latach grafit lub antracyt, które na początku definitywnie odrzucaliśmy. Im dłużej wertujemy temat elewacji, tym bardziej podobają nam się te ciemne… Jest jeszcze argument, że moda przemija i bezpieczniej na dachu mieć ponadczasową czerwień… Może okazać się również, że Sirius antracyt jest dużo droższy niż miedziany i wtedy będzie łatwiej, no chyba że wrócimy do Creatona. A potem jeszcze rzucim okiem na Koramica i … zabawa od nowa.- 15 odpowiedzi
-
- południowym
- wójcikówka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wójcikówka na południowym wschodzie
geloff odpowiedział geloff → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
2010-11-06 Dzisiaj rozliczeń ciąg dalszy. Znowu nawiedziłem bankomat a potem betoniarnię, szalunki, tartak, hurtownię.. Nie uregulowałem wszystkiego do końca bo w betoniarni chcą gotówkę a skoro tak, stwierdziłem, że będę woził kasę po kawałku. Musiałem wyjaśnić sprawę styroduru a właściwie XPS, który zamówiłem na ocieplenie ścian fundamentowych. Zamówienie składał w moim imieniu Majster. Dzisiaj zaś w blaszaku znalazłem EPS… Niby o obniżonej chłonności barwiony na niebiesko, twardy ale jednak styropian. Okazało się, że Majster nie widzi wielkiej różnicy. Pojechałem do hurtowni. Artur twierdzi, że zamówił styrodur. Ja mu na to, że przyjechał styropian. Co prawda dobry tj z przeznaczeniem do ocieplania fundamentów ale jednak to styropian a nie styrodur. Nie uwierzył Tak to jest, kiedy człowiek naczyta się w Internecie i jest mądrzejszy niż budowlańcy A przecież różnica jest zasadnicza: EPS to polistyren ekspandowany a XPS to polistyren ekstrudowany. Tak też tłumaczyłem Arturowi w hurtowni ale w wyrazie jego twarzy widziałem przekonanie, że rozmawia z nawiedzonym idiotą. Niepocieszony postanowiłem, że jeśli uda mi się w poniedziałek znaleźć w Jaśle XPS (kilka dni temu nigdzie nie było) to będzie XPS a jeśli nie to zostanie EPS. Robota idzie pełną parą. Ostatni tydzień był pogodowo nietypowy: Piękna słoneczna pogoda i temperatura rzędu 15-17 stopni w dzień i 10-14 w nocy. Wymarzona aura do prac budowlanych. Ładna pogoda i uruchomiony kredyt spowodowały, że humory dopisywały. Kręciłem się cały dzień nie robiąc właściwie nic konkretnego no ale na tym właśnie polega rola inwestora, żeby być i doglądać. Ewentualnie decydować. No więc: Zmniejszyłem nieco (o 20 cm) rozmiar tarasu i schodów do ogrodu, wprowadziłem do projektu szacht instalacyjny i takie tam… A, w ogóle to nie napisałem na wstępie na jakim etapie znajdują się roboty. No więc zaszalowana jest płyta, zazbrojone wieńce, rozpoczęte szalunki schodów. Teraz z dnia na dzień widać postępy. Naprawdę wyjście z ziemi to przełom… Budowę odwiedzili, co warte jest odnotowania, Inwestorka z Juniorem. Nieczęsto mają okazję być tu, na froncie. A tu jest fajnie! Jeśli tylko pogoda nie jest parszywa, to mógłbym siedzieć na budowie cały dzień nawet, jeśli nie mam nic do roboty. Cieszy mnie. Chodzę dokoła, patrzę, sprawdzam, wymyślam, kontroluję. Z takiej obecności wynika wiele korzyści bo wychodzi dużo problemów, na które odpowiedź trzeba znać już albo niebawem. Szalunki płyty nad piwnicą Piwnica Taras. Od dołu wygląda gigantycznie, zmniejszy się po obsypaniu ziemią. Początek zbrojenia płyty Nie napisałem jeszcze o ważnej sprawie: Spotkałem się wreszcie z kolesiem od ogrzewania i ustaliłem: Kocioł gazowy z zasobnikiem, kocioł węglowy, bufor, wejście na solary i na grzałkę do wiatraka. Z pompy ciepła wybawiło mnie ukształtowanie terenu. Za to zdecydowałem, że robię wentylacje mechaniczną. Aczkolwiek grawitacyjną nierozbudowaną zrobię również bo jeśli kasy braknie to pod koniec budowy będę na wszystkim oszczędzał… Uprościł się również temat komina – jeden dymny systemowy + spalinowy w pustaku wentylacyjnym. Ot i co. 2010-11-10 Można powiedzieć, że stan zero jest gotowy – mamy płytę! Po tylu dniach prac posuwających się ślimaczym tempem, wczoraj odbył się nocny maraton, prawdziwy wyścig zbrojeń. W efekcie dzisiaj było możliwe wylanie kolejnych 30 m3 betonu ale tym razem w poziomie. Kurcze ale się cieszę Rano biegałem jeszcze za XPSem, którym zapakowałem samochód po dach a do bagażnika wepchnąłem jedną warstwę komina i 3 wiadra kleju. Ech, ciężarówka. Po przywiezieniu wtaszczyłem to wszystko na plac budowy brudząc koszulę i spodnie. No cóż, strój biurowy nie sprawdza się na budowie kompletnie. Jako, że koncepcja komina zmieniała się kilkakrotnie, chłopaki musieli przerobić skrzynkę na komin tak, aby nie trzeba było później wycinać płyty. Na budowie pojawił się również Kierbud. W południe przyjechały betoniary i zaczęło się polewanie. Szalowanie schodów do piwnicy zostało zakończone dosłownie moment wcześniej a schody na taras były szalowane jeszcze w trakcie lania. Dosłownie just in time. Najpierw wylane zostały wieńce później schody do piwnicy i taras. W tym momencie można było już lać schody z tarasu no a później płytę. Wszystko zostało porządnie zawibrowane. Niestety musiałem wracać do firmy i nie uczestniczyłem w laniu do końca. Jako, że wylanie płyty to zakończenie pierwszego etapu, dzisiaj powinna była być wiecha. W tym celu nabyłem specjalne środki dopingujące w szklanych butelkach… Ciężko jednak ogarnąć to wszystko. Synciu nasz rozchorował się i wieczorem mieliśmy iść do lekarza, Aga pracuje do 19… Z firmy jechałem 45 minut bo jak na złość całe miasto było zakorkowane. Kiedy przyjechałem na budowę było ciemno i głucho, nikogo na niej nie zastałem. Głupio trochę tak bez wiechy. Postanowiłem, że tradycji musi stać się zadość i wiecha będzie w sobotę. No ale w każdym razie obejrzałem sobie płytę. Ładna. O ile po ciemku można było coś w ogóle zobaczyć. Mam nadzieję, że deszcz, który zaczął padać koło 21, nie wyrządzi płycie krzywdy. O kosztach nie piszę w ogóle bo jestem przerażony. Póki co idziemy zgodnie z kosztorysem. To dobrze ale… zakładałem, że będziemy szli mocno poniżej kosztorysu… 2010-11-11 Na drugi dzień po wylaniu płyty wszystko to wyglądało tak: Niebawem niepodpiwniczona część zostanie zasypana Schody do piwnicy Schody z tarasu Padający w nocy deszcz najwyraźniej nie przeszkodził betonowi bo jest równy i twardy. Na wszelki wypadek nie wchodziłem na płytę. Ale kiedy przyjechał szwagier to on pierwszy wskoczył na górę. Skoro się nie zapadł, i ja się wdrapałem. Okazało się, że Rudy był na płycie jeszcze wcześniej, oczywiście zostawił ślady. Przed laniem płyty długo dumałem jakie przeloty zostawić w płycie. Pomyślałem o kominie, zrobiłem szacht instalacyjny i doprowadzenie powietrza do kominka. Ale kurcze pionów kanalizacyjnych nie zrobiłem! Nie wiem jak mogłem o tym zapomnieć…- 15 odpowiedzi
-
- południowym
- wójcikówka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wójcikówka na południowym wschodzie
geloff odpowiedział geloff → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
2010-10-09 Piszę retrospektywnie więc znowu będzie bez szczegółów. Ciekawe to jest, że każdy dzień budowy niesie ze sobą jakieś tematy. A to problemy a to jakieś zagwozdki, które trzeba rozwikłać. Cały czas pojawiają się techniczne decyzje – co i jak robić. Zbieram doświadczenia, wertuję Internet, rozmawiam ze znajomymi. To wszystko zaprząta mi głowę tak mocno, że czasem trudno jest zasnąć. Natomiast mija kilka tygodni i trudno jest sobie przypomnieć co kiedy zostało zrobione, zupełnie nie pamiętam o emocjach, które towarzyszyły mi w tych dniach. Jedynym dokumentem są zdjęcia. Postanowiłem, że gdy budowa rozpocznie się na dobre, będę pisał w miarę na bieżąco. Jednak to rozpoczynanie było jakieś takie rozwleczone a to spowodowało, że i mój dziennik budowy jest nieco rozwleczony. Zbrojenie ścian fundamentowych jest już gotowe teraz rozpoczęło się szalowanie. Zbrojenie postanowiłem zrobić zacne tak, aby żadna siła ścian naszego domu nie rozpieprzyła. Nie wiem jednak czy nie przesadziłem bo każdy, kto przechodzi drogą przystaje i patrzy. A jak ma okazję kogoś zagadnąć to pyta: Czy to bunkier? Czy to Alcatraz? Czy to wieżowiec jakiś a może przynajmniej sklep? Niech się ludzie dziwują. Tak samo się dziwowali, kiedy wczesnym latem mnóstwo domów w okolicy rozleciało się w wyniku osuwisk, podmyć itd… Mądrość ludowa czasem nie jest najmądrzejsza. Z szalowaniem też było mnóstwo zachodu. Majster może i dobrym budowlańcem jest (się okaże) ale menagerowanie to mu nijak nie wychodzi. Mówiliśmy o szalunkach kilka tygodni temu. Że lepiej byłoby zastosować systemowe zamiast desek bo szybciej, bo taniej… Z rozmowy wynikało, że żadnego problemu z szalunkami nie będzie. A tu nagle z dnia na dzień mnie informuje, że szalować będą i szalunki załatwić trzeba. No jak to załatwić trzeba – pytam, to jeszcze niezałatwione? Okazało się, że nie… No więc pojechałem do Niegłowic, gdzie takowe są do wypożyczenia i uzgodniłem wypożyczenie. Po kilku dniach Majster dzwoni do mnie i krzyczy, że te szalunki to do dupy są! Zniszczone okropnie. Zacząłem więc szukać zza biurka w pracy. Agnieszka włączyła się w poszukiwania uruchamiając telefonicznie mojego ojca i swoją siostrę. Poszukiwania okazały się bezsensowne bo Majster stwierdził, że będą szalować tymi z Niegłowic. No więc szalują. Las zbrojeń i początek szalowania systemowego Nieszczęśliwie krzywe blaty, pamiętające jeszcze epokę PRLu Zbrojenia ścian fundamentowych, przesada? 2010-10-12 Wylana została część ścian. Nie jestem do końca przekonany do dzielenia betonowania na fragmenty. Monolit to monolit… No ale Kierbud potwierdził, że beton można łączyć, poza tym zbrojony jest na maksa. Fakt, że tak wysokie ściany trudno byłoby dobrze zawibrować ale głównym powodem podziałów jest ilość blatów. Te pierwsze ściany wyglądają nienajgorzej. Jedyne co mnie martwi to wjazd do garażu, który wyszedł… pod ziemią. Po obniżeniu poziomu zero o pół metra a potem jeszcze o 20 cm, konieczne będzie zebranie kilkunastu cm ziemi z podjazdu przed domem. Głowiłem się nad tym przez kilka dni. Jeśli zostawiłbym poziom taki jak wychodził „przed domem” to z tyłu cała piwnica byłaby nad ziemią… Tak jest trochę lepiej „za domem”. 2010-10-16 Ściany rosną. Robi się coraz chłodniej. Kiedy wyjeżdżam z firmy jest już szarawo i nie chce mi się jechać na budowę. Jeżdżę więc co drugi dzień. Wtedy szybciej widać postępy prac. Wczoraj w nocy woziliśmy stemple od koleżanki Mirki. Dobrze, że miałem je ugadane z Mirką wcześniej bo oczywiście potrzebne były na już. Przyjechałem z firmy w garniturze i dalej do ładowania! Dobrze, że w bagażniku mojej ciężarowej vectry znalazłem kompletny budowlany strój. Ściany w większości już są wylane. Pójdzie jeszcze ostatnia warstwa no i jedna wewnętrzna ściana. Niesamowicie dużo betonu już poszło, kto za to zapłaci skoro kredytu jeszcze niet? Swoją drogą wkurza mnie ta procedura, ciekawe czy nie szybciej byłoby bez Expandera? Niedługo druty znikną w betonie i przestaną dziwić okolicę Długie na 180 cm blaty były dosyć równe, czego nie można powiedzieć o tych krótszych. W kilku miejscach powstały wybrzuszenia, które trzeba było skuć. Do poprawy są również winkle, które gdzieniegdzie poodrywały się podczas demontażu blatów. Kląłem dziś i ja na te blaty wynosząc je „do drogi”. Nasiąknięte wodą ciężkie jak zaraza ni cholery nie chciały same iść pod górę. Moje rączki do pracy nie sposobne odmawiały posłuszeństwa i musieliśmy robić po drodze przystanek. Jacek, z którym nosiłem owe blaty był niepocieszony, że nasza obsada (dwójka bez sternika) dostaje cięgi od obsady drugiej w dodatku starszej. Strasznie dużo tych blatów było. Odwieźliśmy dziś całą lawetę a nadal ich jest pełno. Wypożyczenie 40 groszy na dobę/m2. Nie wiem ile jest tu m2 ale wiem, że dób już upłynęło mnóstwo a jeszcze przecież nie koniec szalowania. Dżizas, nawet to będzie kosztowało majątek… A mury rosły... 2010-10-23 Do wylania został już tylko kawałeczek ścian piwnic. Dziś na budowie zastałem całkiem sporą ekipę. Robota szła jak się patrzy. Przyłączyłem się do rozbierania szalunków. Przyłączyłem się również do bluzgania na te cholerne blaty! A zapewne demontować jest łatwiej niż montować… Na koniec soboty mury wyglądały całkiem ładnie. To dobrze bo przyjechał rzeczoznawca z Rzeszowa. Autobusem. Nie wybrałbym się nigdy na taką wycieczkę autobusem! No ale ja nie jestem rzeczoznawcą… Piwnice, piwnice... 2010-10-30 No i kończy się październik. Dwa miesiące z hakiem od wbicia szufli w glebę. Niezbyt szybko ale… Pośpiech jest dobry przy łapaniu pcheł. Dzisiaj pojechałem na budowę bez zamiaru dołączania się do prac. Po ubiegłotygodniowych zabawach chory jestem jak cholera. Taki francuski piesek ze mnie. Chłopaki dymają po 10 godzin dziennie czy pada, czy wieje (a wieje ostatnio porządnie a i przymrozki już coraz poważniejsze) i nic im nie jest. A ja raz na pole wylazłem i już cherlam… Specjalnie piszę pole bo po pierwsze z południa jestem i u nas się na pole wychodzi a po drugie jak na załączonym obrazku widać, dookoła budowy pola są i łąki. No więc przyjechałem na budowę i zobaczyłem to: Wreszcie skończone ściany fundamentowe i zero tych cholernych blatów! Od razu się serce raduje. Trochę mniej uradowany jestem stanem podjazdu, który kompletnie się rozjechał pod ciężarem gruchy z betonem. Ściany wyglądają fajnie, choć miejscami nierówne. Chłopaki szalują już wieniec. A ja… miałem dziś zadecydować jaki komin będziem stawiać. Takim pytaniem zabił mnie Majster wczoraj. Po pierwsze nie myślałem o kominie w ogóle bo gdzie komin a gdzie piwnica! Okazuje się (ka mać była), że komin zaczyna się w piwnicy właśnie czyli tu i teraz trzeba o nim wiedzieć wszystko. Dalejże zatem do wujka google. Naczytałem się, naczytałem i jak nic nie wiedziałem tak nie wiem nadal. To znaczy, wiem więcej ale nadal nie wiem jaki komin postawić. Problem mój polega na tym, że w projekcie uwzględniony został systemowy komin Schiedla pod kocioł gazowy. Komin systemowy zajmuje mało miejsca zatem mało miejsca zostało na niego między ścianami i mała ława została wylana. A ja przecież zaplanowałem montaż dwóch pieców, gazowego i „na wszystko”. W dodatku koleś, który ma mi robić wentylację, namawiać mnie zaczął na pompę ciepła. Jeszcze nic nie zostało przemyślane w tej kwestii a ja muszę wiedzieć teraz jaki komin… Po długim dumaniu doszedłem do wniosku, że murowany odpada ze względu na gabaryty, nie mam szans zmieścić na tym fundamenciku czegoś większego. A i pod systemowy z dodatkowymi kanałami do wentylacji mechanicznej miejsca nie jest za wiele. Trzeba będzie powiększyć ławę pod komin. A tu chudziak już ładnie wylany ech. Wykuć rozkopać, aż łzy się do oczu cisną bo można było to zrobić wcześniej gdyby tylko szanowny inwestor o tym pomyślał. No dobrze, mam coś na swoje usprawiedliwienie: Już dawno chciałem się spotkać z kolesiem od wentylacji coby sporządzić projekt. Najpierw on nie miał czasu, potem lało a później to i ja zapomniałem bo pochłonęły mnie blaty szalunkowe i kredyt… W każdym razie teraz już muszę gościa dorwać i zadecydować jaki kocioł, jaka wentylacja no i jaki komin. Z mniej istotnych tematów: Po ładnie wylanym chudziaku przespacerował się zostawiając ślady Rudy – kocur, który nadzoruje budowę. Dobrze, że się sierściuch nie zabetonował bo żona moja powiesiłaby mnie na suchej gałęzi za to, że nie dopilnowałem zabezpieczenia terenu budowy tak, aby żadnemu z maluczkich żadna krzywda się nie stała. I jeszcze trochę filozoficznie. Wracając do domu, skuszony piękną pogodą pojechałem na przeciwległą górkę aby zobaczyć jak stamtąd widać budowę. Fotografowałem z tamtego miejsca szalejącą na naszej działce koparę. Wyglądała dosyć nikczemnie, znaczy się niepozornie. Tak z resztą jak i potężna dziura w glebie. Teraz już coś widać! Ale kiedy odkręciłem obiektyw aparatu w przeciwną stronę czyli zoom out, stwierdziłem, że nic nie widzę… I taka refleksja mnie naszła: Nasze ściany piwniczne z bliska wydają się potężne. Budowla zdaje się przytłaczać nie tylko gabarytami ale całym swoim jestestwem czyli wszelakimi problemami a i kosztami. Kiedy popatrzy się na nie z dystansu, można pomyśleć jedynie „o, ktoś buduje dom”. A kiedy dystans jest jeszcze większy, naszej budowy nie widać wcale. Tak to nasze wielkie problemy znikają wobec problemów świata… Widok od sąsiadów Chudziak Ława pod komin, moje utrapienie i w dodatku zalana dookoła chudziakiem… Ślady Rudego Z przeciwległej górki w dużym zbliżeniu Z przeciwległej górki bez zbliżenia- 15 odpowiedzi
-
- południowym
- wójcikówka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wójcikówka na południowym wschodzie
geloff odpowiedział geloff → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
2010-09-06 Na deszcz nie trzeba było długo czekać. Lało w nocy, lało całą niedzielę. Nawet się za bardzo nie złościłem. U rodziców woda pojawiła się w świeżo wyremontowanej po czerwcowej powodzi piwnicy. Czymże zatem jest woda w moich wykopach? Niestety urlop się skończył więc na budowie mogę być tylko rano przed pracą i wieczorem. A wieczory są coraz krótsze… Nie poczułem zapachu budowy latem. Dziś wykopy wyglądały tak: Wszędzie paskudne błoto Błoto i woda Dużo wody Bardzo dużo wody! Podłączyłem moją białoruską pompę, kupioną przy okazji kopania studni. Po godzinie pompowania nie odnotowałem zmniejszenia poziomu wody w wykopach. Nie zastanawiając się zbyt długo wskoczyłem do samochodu i pojechałem do pobliskiego sklepu po pompę szlamową. Tu zastosowałem naprawdę duży skrót myślowy. Nie da się ot tak po prostu wyskoczyć z wykopu i wsiąść do samochodu. Najpierw trzeba wygramolić się na powierzchnię, potem doczłapać ślizgając się na błocie do blaszaka, potem zrzucić kalosze i upaprane błockiem ubrania a na ich miejsce założyć coś czystego… Nie wsiadam do samochodu w stroju roboczym a i tak w środku mam błoto, błoto, dużo błota! Pompowanie, zakup drugiej pompy i pompowanie dwiema pompami było aktem czystej desperacji bowiem odbywało się pod coraz gęstszymi czarnymi cumulonimbusami, z których już zaczynał padać deszcz… Nie wiem dla czego, za każdym razem kiedy spojrzałem w niebo, odruchowo prostował mi się środkowy palec, który unosiłem w kierunku chmur i okraszając odpowiednim tekstem dawałem niebiosom do zrozumienia, że i tak wypompuję tę pier…. wodę. Dwie pompy w akcji Się leje Oczywiście nie pomyślałem wcześniej o wykopaniu rowka, tak aby spływająca w dół działki ominęła wychodek. Zalałem więc go doszczętnie. A mówią, że od myślenia głowa nie boli… 2010-09-07 Dziś od rana była ładna pogoda a ja zamiast sprzątać wykopy tak aby jak najszybciej wyschły, siedziałem w firmie i co gorsze, roboty miałem od cholery. Spotkanie w Krośnie się przedłużyło (co zazwyczaj nie było dla mnie problemem) i na budowę dotarłem dopiero koło 18.00. Wypompowałem wodę z szalunków, przelewając ją do niższych wykopów a później z wykopów na zewnątrz. Taka kombinacja była konieczna z powodu krótkiego węża. Wyłaniający się spod wody chudziak wyszorowałem szczotką ryżową – ta czynność przypomniała mi szorowanie kei na obozie żeglarskim… Ech… O godzinie 20.00 było już całkiem ciemno. Resztki wody zbierałem do wiadra rondelkiem czy czymś w tym rodzaju. Siedzenie w zalanym wykopie w nocy przypomniało mi czerwcową, nocną powódź i moją akcję w zalanej piwnicy, z której uciekałem nurkując… Poczułem się bardzo nieswojo. I do tego te ciemne zarośla, z których jakby cały czas coś wychodziło. No tak, wreszcie miałem okazję zobaczyć naszą działkę nocą. Trzeba będzie oswoić to miejsce. W każdym razie woda wypompowana, jeśli juto będzie słońce, do południa powinno być sucho. Teraz tylko pytanie: Czy budowlańcy zamierzają się pojawić na naszej budowie? 2010-09-17 Na drugi dzień, po wypompowaniu wody słońca nie było. Powiem więcej: Lało. Budowlańcy zapewne zamierzali pojawić się na budowie ale w związku z deszczem nie miało to większego sensu. Nietrudno zgadnąć jakich słów używałem tego dnia… Postanowiłem jednak nie dawać za wygraną i wylać wreszcie te cholerne ławy. Zatem pompowałem wodę kolejnego dnia rano i kolejnego znowu.... Takie pompowanie to zajęcie na ok. 3 godziny więc wstawałem o 5 rano, na budowie byłem o 6.00 w pocie czoła podłączałem pompy ślizgając się w błocie, biegałem z wiaderkiem. Przy okazji musiałem budzić sąsiadów, bo nie było prądu w mojej skrzynce. Kiedyś mówiłem, że lubię zabawy w błocie (miałem na myśli enduro). Każdy facet do duże dziecko, które lubi się przebrać w specjalne ciuchy (za pobrudzenie których mama nie pokrzyczy) i potaplać się w błocie. Teraz byłem przebrany w strój roboczy i utaplany od stóp do głów i… zmieniłem zdanie: Nie lubię błota! Jednego dnia, już nie pamiętam kiedy wykopy były osuszone, można było lać ale betonu nie dało się zamówić od ręki… I tak w kółko. W piątek cały dzień była ładna pogoda, już cieszyłem się, że w sobotę się uda. Kiedy wracałem z firmowego wyjazdu do Krakowa zaczęło lać. Miałem nadzieję, że leje tylko tam… Niestety lało i u nas, całą noc, całą sobotę. W niedzielę miałem jechać pompować ale stwierdziłem, że mam to w nosie. 2010-09-13 Dziś trzynastego i kto by pomyślał, że się uda? Tym bardziej, że noc była ciężka bo Syncio zachorował i nie dał nam spać. O 6 byłem na budowie, gdzie czekał już na mnie mój szanowny tato. We dwóch zabraliśmy się do pompowania wody (znowu budząc sąsiadkę). O 7 przybyli budowlańcy i ostro zabrali się do przygotowywania zbrojeń. Niestety nie dojechał zbrojarz, co mnie bardzo zmartwiło bo wolałbym, żeby zbrojenia układał on. Beton został zamówiony na południe. Ja musiałem jechać do firmy i tak już byłem spóźniony. Przekazałem ojcu wytyczne odnośnie uziomu fundamentowego, z którego byłem skłonny zrezygnować jeśli miałby on uniemożliwić wylanie betonu w dniu dzisiejszym. Około 13 tatko zadzwonił, że beton wylany a uziom w nim. A zatem sukces! Po południu wyglądało to tak: Szalunki i wykopy wypełnione wreszcie czymś oprócz wody Bednareczka, co tyle kłopotów przysporzyła Żeby nie było zbyt pięknie, podczas popołudniowej inspekcji okazało się, że szanowny mój rodziciel nie spamiętał dokładnie rozmieszczenia bednarek od uziomu i zabrakło jednej, najważniejszej: w garażu, tam gdzie będzie szafka TM… Ot i niby się cieszę, że wreszcie robota ruszyła a z drugiej strony jestem zły bo tyle zachodu było z tym uziomem i wszystko jak psu w dupę! Nie wierzyłem w to, że się uda ten uziom zrobić, udało się i co z tego skoro nie wiem teraz czy da się go w ogóle użyć… A mogłem wyrysować wszystko na kartce. Ech. Dopiero początek budowy a ja już muszę machać ręką i mówić, że nie wszystko można zrobić zgodnie z planem. Jak tak dalej pójdzie to zamiast domu powstanie np. stodoła – bo nie wszystko się uda… 2010-09-16 Następnego dnia szalunki zostały zdemontowane a ławy wysmarowano dysperbitem. W środę zaczęły pojawiać się szalunki na najniżej położonej ławie. Wylana zostanie niska ściana fundamentowa dla zrównania poziomu z ławami położonymi o jeden uskok wyżej. To będzie poziom posadzki piwnicy. Potem na to izolacja i ściany fundamentowe. Dzisiaj szalunki były już gotowe a w nich pojawiły się zbrojenia. Wygląda to poważnie, jakby bunkier jakiś miał powstać, czy coś… Postanowiłem nie dumać nad izolowaniem prętów kotwiących ścianę fundamentową do ław. Wujo-konstruktor-inspektor doradzał, żeby po wywierceniu otworów zalać je rzadkim betonem i dopiero wbijać pręty. Nie chciało mi się kombinować a majster twierdził, że to zbyteczne… Pewnie ma rację, obym się o tym nie musiał nigdy przekonać. W każdym razie tego zbrojenia będzie bardzo dużo. Zaczyna to wyglądać Szalunki ściany fundamentowej Kolejnym etapem po wylaniu ścianek fundamentowych będzie wykonanie poziomów kanalizacyjnych i odwodnienia piwnicy. W tym celu do szalunków zostały włożone bloki styropianu - nie trzeba będzie przekuwać ścian. Po zrobieniu kanalizacji między ławy wsypana zostanie pospółka i będzie można zacząć szalować ściany. 2010-09-18 Dzisiaj nawet wyszło słońce co prawda dopiero koło godziny 11 ale zawsze to coś. Budowlańcy rozebrali szalunki i wymalowali wszystko co się dało czarną maziugą. Ich działania przyniosły taki efekt: Plan na poniedziałek: Poziomy kanalizacyjne, odwodnienie, pospółka. Ciekawe kto za to wszystko zapłaci skoro kredytu jeszcze niet…? W ostatnich dniach a nawet tygodniach motywem przewodnim moich snów (po zmianie lokalizacji sypialni zacząłem miewać sny ) stała się budowa a dokładniej problemy i dylematy z nią związane. Zatem śniłem już o wypompowywaniu wody i zalewaniu ław, śniłem o nieszczęsnym uziomie fundamentowym, ostatniej nocy próbowałem się zmierzyć z obliczeniem dziwnie wysokich kosztów schodkowych ław fundamentowych. Owe sny raczej do przyjemnych nie należą, realny problem jest w nich znacznie wyolbrzymiony i zmagam się z nim w mękach. To jakaś obsesja czy co? Trzeba to leczyć? Mam nadzieję, że obsesja szybko mi minie bo nie wyobrażam sobie takich przyjemności przez kilka lat… 2010-10-18 Długo nie pisałem żeby się dodatkowo nie wkurzać bo złości mnie ta robota jak ślak! (jak mawia znajomy góral nizinny). A to deszcz a to jakaś inna wolna sobota. A jak już jest ładna pogoda to znowu na budowie jest tylko dwóch budowlańców. We dwóch to za szybko mojego domku nie postawią… Ale jako, że w tym roku i tak się nie uda zrobić sso, przestałem się spieszyć. Pomalutku zostały wykonane, we wrześniu jeszcze: Poziomy kanalizacyjne, drenaż, izolacje poziome, podłoża zostały wysypane żwirem czyli pospółką. Poprawiłem również schrzaniony uziom fundamentowy – ciekawe, jak wyjdą jego pomiary… Wkurzam się na Majstra, że tak powoli robota postępuje, ciężko uwierzyć, że głupi drenaż czy też zasypywanie ław żwirem można robić przez kilka dni… Owszem, można. Przekonałem się o tym bardzo szybko, kiedy złapałem za taczki i zacząłem zasypywać ostatnie z pomieszczeń, które zostało do zasypania. Zajęło mi to jakieś 7 godzin a rąk, nóg i wszystkiego nie czułem jeszcze długo… Albo inaczej powiem: Czułem je bardzo dobrze! Niemniej jednak gdyby ekipa budowlana składała się powiedzmy z 6 ludzi robota szłaby… 3 razy szybciej. Nie będę się tutaj rozpisywał bo stworzę pięciotomową epopeję do stanu zero i nawet ja sam nie będę w stanie tego potem przeczytać. To tak jak katowanie znajomych filmem z własnego wesela Kanalizacja Ładnie zasypane. Ta ciemniejsza część żwiru w prawym górnym rogu została przewieziona własnoręcznie… Rozmnożony uziom- 15 odpowiedzi
-
- południowym
- wójcikówka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wójcikówka na południowym wschodzie
geloff odpowiedział geloff → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
2010-08-29 Wczoraj niestety nie udało się zaszalować ław. Robota szła pełną parą, zebrała się spora ekipa: cieśle, zbrojarz, majster no i inwestor. Z rana było ciężko bo rozmoczona ziemia w wykopie jest niewiarygodnie śliska i lepka. Po kilku krokach buty przypominały nogi słonia, obklejone błotem były ciężkie i trudno było biegać między wykopami. Przy normalnej pogodzie, kilka kursów dół – góra czyli z wykopu do blaszaka powoduje zadyszkę, kiedy jest mokro jest duuuużo gorzej… Koło godziny 10 ziemia przeschła na tyle, że można było poruszać się bez wysiłku. Humory dopisywały jak zawsze, kiedy widać jak robota postępuje. Niestety towarzystwo rozgonił deszcz. Paskudny, obfity, niepotrzebny, wkurzający i pewny jak 2x2=4… Myślę trochę jak Smerf Maruda: „Nie uda się, na pewno się nie uda” albo jak Grześ Halama: „Ja wiedziałem, że tak będzie”… Wobec zaistniałej sytuacji plan jest następujący: W poniedziałek będziemy kończyć szalunki, wkładać zbrojenia, spawać bednarkę pod uziom fundamentowy i jak dobrze pójdzie, to zalewać betonem. Czuję wielki niedosyt budowlany, liczyłem na robotę przez całe wakacje. Lato dobiega końca, mój urlop również a na działce są dopiero dwie dziury: studnia i wykop. Z tego też powodu postanowiłem „w międzyczasie” wyremontować pokój naszemu synciowi. Wykorzystując przedwczesny, sobotni powrót do domu zabrałem się do malowania. Farby zakupiłem kilka dni temu i woziłem je w bagażniku, wystarczyło wnieść je na górę. Akcesoria malarskie udało mi się wydobyć z piwnicy, do której dostęp kompletnie uniemożliwiają 3 komplety opon (16”), ława, fotel, wózek, rower, 2 krzesła, huśtawka i cała masa pudeł i innych gratów. Jak to dobrze będzie mieć dużą piwnicę… Kiedyś. Samo malowanie to przyjemność w porównaniu do wszystkich koniecznych przygotowań czyli przenoszenia mebli w tę i z powrotem, opróżniania szafek, półek itd. W każdym razie po dwóch dniach walki, pokój syncia jest gotowy, nasza sypialnia przeniesiona do wyremontowanego dużo wcześniej małego pokoiku z południowej strony, jednym słowem: Syncio śpi sam! Zobaczymy co z tego wyniknie. 2010-08-30 Szalunki są prawie gotowe, zbrojenia włożone. Jutro z rana mam dospawać bednarkę, cieśle w międzyczasie skończą szalować ostatnią ławę z uskokami no i można lać beton. Zastanawiałem się nad chudziakiem. Niby w projekcie jest i zazwyczaj się go daje… Ale tak naprawdę niczemu on nie służy a niepotrzebnie podniesie ławy o kilka centymetrów… Pogłębienie wykopów o 20 cm, które uznałem za konieczne przedłużyło prace o cały dzień, czy mam teraz te centymetry stracić? Po konsultacji z wujem-konstruktorem-inspektorem zdecydowałem się na beton bez chudziaka. Zaduma nad uskokami 2010-08-31 Leje. W wykopy, w szalunki, w zbrojenia. A można było dać chudziak… Ostatni dzień mojego budowlanego urlopu. Nie zrobiłem zbyt wiele, tak naprawdę z plan się posypał na amen a jedyną skończoną robotą był nieplanowany remont pokoju… Ech coś mi się wydaje, że budowa będzie niezłą szkołą cierpliwości. 2010-09-03 Przestało lać. Ekipa w postaci majstra we własnej osobie wypompowała wodę z wykopów jutro, jak tylko pogoda pozwoli robimy dalej. 2010-09-04 Szalunków ciąg dalszy. Już prawie skończone. Majster zamówił beton na 8.30 – po obejrzeniu stanu wykopów moim małofachowym okiem, nie pozwoliłem na betonowanie. Jako, że dziś jest sobota beton mogłem dostać rano albo wcale. Zatem nie będzie wcale… Majster wściekły a ja w poczuciu dobrze podjętej decyzji zająłem się sprzątaniem błota spomiędzy szalunków i umieszczonych w nich zbrojeń. Około godziny 10 na niebie zaświeciło długi oczekiwane słońce. W kilkanaście minut ziemia w wykopach przeschła na tyle, że… spokojnie można było wlać beton. Na budowie pojawił się Kierbud, który niemalże doprowadził mnie do łez twierdząc, że można betonować. A beton już odmówiony! Zatem wlejmy chociaż chudziaka! Majster podzwonił i niedługo na budowie pojawiła się grucha. Po zalaniu panowie budowlańcy zniknęli w błyskawicznym tempie. Podczas gdy ja zastanawiałem się jak wykorzystać słoneczną sobotę (w tym czasie dzwon w pobliskim kościele obwieścił południe) oni wyczyścili narzędzia, wskoczyli do samochodów i pomknęli w nieznane. Tak więc zostałem na budowie sam. Pochodziłem w kółko, porobiłem zdjęcia i poszedłem za przykładem budowlańców.- 15 odpowiedzi
-
- południowym
- wójcikówka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wójcikówka na południowym wschodzie
geloff odpowiedział geloff → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
2010-08-16 Zgodnie z umową o 9 z minutami pojawili się geodeci ze swoim zagadkowym sprzętem. W 32 stopniowym upale biegaliśmy z kołkami, które od rana ostrzyłem i deskami w tę a nazad. Wbijanie kołków wyższych niż 1,5 było na tyle trudne, że daliśmy sobie spokój i ławice są stopniowane. Różnica poziomu: 3m! Wytyczonych zostało mnóstwo osi – co najmniej kilka niepotrzebnie – można przecież później wymierzyć… Kosztowało to niemało no ale zarys budynku na działce już widać. Oczywiście miałem ochotę pobiegać z piłą i obciąć na równo wszystkie paliki ale stuknąłem się w głowę i zostało tak jak widać. 2010-08-17 Dziś zrobiłem niewiele, żeby nie rzec: nic. Posprzątałem trochę w blaszaku, postudiowałem projekt (oczywiście to wszystko w mocno roboczym stroju). Rano nabyłem lodówkę turystyczną, która zapewnia przyzwoitą temperaturę napojom i kanapkom. Jak na złość ani nie byłem głodny, ani spragniony. Zakończyłem objazd okolicznych tartaków, w końcu najtańszy okazał się ten najbliższy. Zamówiłem deski na szalunki oraz zdecydowałem, że na więźbę przerobimy 8 jodeł z lasu Agnieszki a jeśli braknie (z pewnością), resztę dokupimy na miejscu. Jutro muszę wybrać się do lasu, zorganizować ścinkę i transport. Mam nadzieję, że drewno zdąży odpowiednio przeschnąć zanim będzie układane… Czeka mnie również wizytacja składów budowlanych w poszukiwaniu stali w dobrej cenie. Zgodnie z zapewnieniem wykonawcy, w sobotę startujemy! 2010-08-25 Byłoby zbyt pięknie, gdyby wypaliło wszystko tak jak sobie zaplanowałem. W sobotę 21.08 rozpoczęte zostały prace ale tak na pół gwizdka czyli do akcji przystąpili wyłącznie zbrojarze. Po porannej pogoni za drutem stalowym a później za gotówką coby za zakupiony drut zapłacić, na działce zaczęły się pojawiać strzemiona i całe zbrojenie ław fundamentowych. Tu muszę wspomnieć o pierwszym moim doświadczeniu: To, że środki na koncie posiadamy nie znaczy, że w każdej chwili można je spożytkować. W przypadku PKO BP w sobotę o 7 rano jest to niemożliwe. Oczywiście, bankomat dał 1000 zł ale ani grosza więcej z powodu wyczerpanego limitu (pomimo informacji „brak limitu” w serwisie internetowym). Po dłuższej walce a w końcu rozmowie przez infolinię okazało się, że limit jest (chociaż go nie ma) a aby go zmienić, należy złożyć dyspozycję w banku. Życzę szczęścia. Działania zbrojne Koparka pojawiła się na działce dopiero w poniedziałek. Po kilku godzinach pracy jasne stało się dla mnie to, że chwilę to potrwa. Po wybraniu ziemi z ¼ powierzchni piwnicy i wywiezieniu jej na dolną część działki, powstała gigantyczna półka, która wypłaszczyła teren „za domem”. A martwiłem się skąd ja wezmę tyle ziemi, żeby na naszej pochyłej działce uzyskać choć kawałek płaszczyzny… Wykopana ziemia będzie przewieziona na dół działki Placyk „za domem” Widok z przeciwległej górki 2010-08-27 Koparka pracowała całe 4 dni po 10 godzin. W naszej działce najpierw pojawiła się gigantyczna dziura a później wybrane zostały wąskie wykopy pod ławy w części niepodpiwniczonej oraz w części zachodniej czyli „na dole” działki. W tym miejscu wykop jest płytki i ławy muszą być dodatkowo zagłębione. Wykop na ławę pod garażem Wykop od strony tarasu. Na dole zdjęcia widać zarys stopy słupa, który ma podtrzymywać taras. Czy nie przypomina to poszukiwań archeologicznych? Sporych rozmiarów "półka" za domem Oczywiście, dokładnie tak jak się spodziewałem, kiedy tylko wykop był gotowy zaczęło padać. Tak było przy budowie domu rodziców, tak miał sąsiad Bogdan, tak miał drugi sąsiad Rysiek (który już ma więźbę dachową i czeka na dekarzy). Ot dola inwestora, mać.- 15 odpowiedzi
-
- południowym
- wójcikówka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: