-
Liczba zawartości
216 -
Rejestracja
O nionia
- Urodziny 31.07.1975
Informacje osobiste
-
Płeć
Kobieta
-
Mój klub zainteresowań
Budowa - wymiana doświadczeń
-
Jestem na etapie
mieszkam
Dane osobowe
-
Województwo
mazowieckie
Profil płatny
-
Kategoria
usługi
nionia's Achievements
FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100) (3/9)
10
Reputacja
-
Wiem, że moje ostatnie posty mają mało wspólnego z budową ale chciałabym kontynuować dziennik, gdyż ciągle coś nowego się u nas dzieje na działce, w otoczeniu, w ciągu tych trzech lat od zamieszkania ciągle jest coś do zrobienia przy domu i w nim samym. Chciałabym też stworzyć coś w rodzaju pamiętnika z ważnymi dla nas wydarzeniami z życia w naszym wymarzonym domku. Proszę mi więc wybaczyć przynudzanie o może mało istotnych, z punktu widzenia budowania i wnętrz, sprawach:). Dziś kilka fotek z mojej pierwszej burzy na wsi:eek:. Otóż, zawsze, od dziecka bardzo bałam się burzy, szczególnie w nocy i mieszkając w bloku niejednokrotnie spędzałam ją w łazience z zapalonym światłem. Na wsi również boję się burzy, szczególnie w nocy ale odkryłam, że na wsi, gdzie widać dokładnie chmury, co się wokół dzieje i przede wszystkim nie ma tego echa od obecnych dookoła wieżowców, na otwartej przestrzeni chyba jest ciszej, burza nie jest taka straszna. W czasie tej pierwszej burzy stałam w oknie, podziwiałam ją i robiłam zdjęcia. Oto kilka z nich : widać mój ogródek na górkach, o którym wspomniałam wcześniej oraz taką ciekawą, "dmuchającą" chmurę.
-
Witam po dłuższej przerwie, u mnie dziś wiosna ale już taka zaawansowana w moich wspomnieniach sprzed 3 lat. Była to nasza pierwsza wiosna w domku na wsi, miałam dużo zapału do sadzenia, pikowania, przesadzania, teraz to z tym różnie:oops:. Po trzech latach organizowania prowizorycznego warzywniaka na górkach ziemi uzyskanej z wykopu pod oczyszczalnię, w tym roku kończymy przenoszenie go na swoje stałe miejsce, zobaczymy, jak będzie tam funkcjonował. Co roku sieję i sadzę swoje warzywka, obserwuję, jak je uprawiać, wyciągam wnioski ale coraz mniej we mnie tego zapału, co na początku , starzeję się, ot co No dobra, czas na zdjęcia... Kilka dekoracji z urodzin mojego (wtedy) trzylatka, u mnie dekoracje to jak zwykle "zielsko" i proste samodzielnie wykonane ozdoby. Na pierwszym zdjęciu wspomniana w poprzednim poście tunbergia oskrzydlona. Siałam ją z myślą o tarasie, ale jak już wspomniałam okazało się, że tam straszne wiatry i szkoda było mi ją wynieść, bo by się zniszczyła, więc stała na parapecie i zdobiła jadalnię, była na prawdę piękna, zdjęcie nie oddaje całej jej urody.
-
Zmagania z oczkiem prawie zakończone
nionia dodał komentarz → mlena_w wpis bloga → O tym jak Wiśnia zbudował nam dom...na urlopie
Bardzo fajnie, ciekawa jestem, jak tam u was z wiatrem, sądząc po widokach, może być kłopot z utrzymaniem na miejscu choćby lampionów widocznych na zdjęciach, może się mylę, proszę o odpowiedź. U nas taras wystawiony na wiatry południowo-zachodnie, które naj -częściej wieją właśnie latem, niestety nie da się nawet otworzyć drzwi na taras, bo fruwają firanki. Z konieczności taras został zabudowany. -
Ogród zimowy
nionia dodał komentarz → mlena_w wpis bloga → O tym jak Wiśnia zbudował nam dom...na urlopie
Bardzo ładnie, chciałabym zapytać, czy w ogrodzie zimowym są otwierane okna i w jaki sposób, jeśli tak, to czy planujecie moskitiery i jakie? U nas ogród zimowy powstał niejako z przymusu poprzez zabudowanie tarasu. Jest nieogrzewany, jesienią i zimą niestety nie jest używany, natomiast latem jest w nim bardzo gorąco i nie wyobrażam sobie, żeby nie było rozsuwanych okien i moskitier, pozdrawiam. -
Przedstawiam wspomniane wcześniej roślinki, które trochę podrosły i zaczynają już zdobić taras. Niestety nasz taras jest od otwartej strony, gdzie ciągle wieją wiatry i bardzo często rośliny były przewracane i w ogóle trudno jest tam siedzieć, bo często zwiewa np. serwetki ze stołu , a obiad, czy kawa szybko stygną Zastanawiamy się nad zabudowaniem go w stylu takiego ogrodu zimowego,z przesuwanymi drzwiami i moskitierami. Na ostatnim zdjęciu kobea pnąca, która niestety była często przewracana przez wiatr, generalnie nastawiona była na wiatry codziennie, toteż zbyt obficie nie kwitła. Za to tunbergia oskrzydlona, taka pomarańczowa zakwitła, jak szalona, była piękna ale pozostawiłam ją w domu, będzie widoczna w kolejnych postach.
-
Dzisiejszy drugi post jest prawie wcale nie budowlany ale myślę, że pod wnętrza i tzw inne tematy, można go podciągnąć. Jestem zwolenniczką wyprawiania urodzin małym dzieciom w ich własnym domku, z rodzicami, rodzeństwem, babciami, dziadkami ,ciociami, wujkami i kuzynami, a że nie mamy zbyt licznej rodziny i dzieci są w podobnym wieku, zawsze organizujemy im przyjęcie w domu. Oczywiście torcik też musi być własnoręcznie robiony, co czynię już od dobrych kilku lat w maju i lipcu:)
-
Chociaż za oknem już prawie zima, u mnie zielono za sprawą moich pierwszych upraw, które prowadziłam pierwszej wiosny po przeprowadzce. Tak już mam, że wszystko, co sadzę w domu do doniczek, czy do ogródka, zawsze wysiewam sama, stąd też wiosną parapety są zastawione wszelką wschodzącą zieleniną. W pierwszym roku posiałam min: kobeę i pomarańczową tunbergię, oczywiście moje ukochane lobelie, bez których nie wyobrażam sobie tarasów i parapetów oraz żeniszki. Oczywiście były też warzywa, typu pomidory i różne sałaty. W pierwszym roku nie siałam tylko kapust.
-
Witaj, dzięki za miły komentarz, co do mojej "kuchni kaflowej" niestety muszę cię rozczarować, to nie jest prawdziwa kuchnia, w której można palić, tylko tak zrobiona, żeby przypominała prawdziwą. Na górze jest płyta indukcyjna, a te ozdobne drzwiczki....cóż są tylko ozdobne. Było o niej sporo informacji w poprzednich postach. Chociaż nie jest prawdziwa, wprowadziła mi taki specyficzny klimacik w kuchni, pozdrawiam.
-
Dzięki za to, że dodajecie mi otuchy, u mnie na razie nic takiego się nie zapowiada, o czym wy piszecie, niemniej jednak z takim szybkim rozwojem okolicy kiedyś się nie liczyłam, no ale nie jest aż tak źle, nadal widzę te same zachody słońca :)
-
I kilka fotek z samych świąt wielkanocnych, może ktoś znajdzie w nich jakąś inspirację... I na razie to chyba będzie na tyle, do następnego.
-
A u mnie, jak zwykle czas się poprzestawiał, co niektórzy myślą już o nadchodzących świętach Bożego Narodzenia, a tu u mnie Wielkanoc. No ale chronologia musi być Kilka fotek, jak wyglądały nasze przygotowania do pierwszej Wielkanocy, teraz już nie mam tyle zapału,żeby to wszystko fotografować...
-
Wiem, że nie jest to temat ściśle budowlany ani wnętrzarski, jednak ja, wychowana przez całe życie w blokowisku, po przeprowadzce na wieś, w otwarte tereny, nie mogłam się powstrzymać od fotografowania tego, co mnie otaczało. Takie piękne spektakle przyrody rozgrywały się w pierwszych miesiącach naszego zamieszkiwania i rozgrywają się nadal, chociaż teraz fotografowanie ich jest nieco utrudnione za względu na sąsiedztwo i rozwój wiejskiej infrastruktury. I pomyśleć, że 10 lat temu, kiedy kupiliśmy działkę była tu tylko polna droga i puste pola i łąki dookoła, tak mi ich żal...
-
Po powrocie na forum pierwsze zdjęcia będą takie może mało optymistyczne ale w naszej historii związanej z budową i mieszkaniem w Domu na Miodowej Łące są przedstawione różne momenty. Zdjęcia te pokazują również jaki teren mamy wokół i ile czeka nas pracy, żeby go zagospodarować zgodnie z potrzebami i planami.
-
Witam po rocznej przerwie:o. Na początku chciałabym podziękować wszystkim miłym gościom, którzy przez ten rok odwiedzali mój dziennik, a szczególnie tym, którzy zostawiają tu swój ślad w postaci komentarza:). Byłam bardzo mile zaskoczona, że dostałam zaproszenie na udział w imprezie wrześniowej ale przez rok mnie tu nie było, więc odczytałam je z dwumiesięcznym poślizgiem. Nie było mnie tutaj z wielu powodów, jednym z nich było to, że wiele się pozmieniało w naszej okolicy, przybyło domów, sąsiadów, z którymi różnie mi się układa i tak straciłam ochotę do pisania. W samym domu też daje nam się we znaki wiele źle zaplanowanych i zrobionych rzeczy i tak jakoś straciłam ochotę na pisanie, straciłam ochotę na mieszkanie w tej okolicy i na sam dom, najchętniej bym go sprzedała i wybudowała nowy, inny, w innej okolicy . No ale cóż pewnych rzeczy się nie przeskoczy i trzeba się nauczyć z nimi żyć. Wracając do tematu, na naszej działce wiele się zmieniło, przywieźliśmy sporo ziemi, staramy się ją jakoś zagospodarować, mamy trudny teren, pod spodem glina, stoi dużo wody, sąsiad za płotem mocno podniósł sobie teren i teraz musimy niejako z przymusu się do tego dostosować Powoli będę to wszystko opisywać, bo widzę, że warto- ponad 1000 odwiedzin pod ostatnim postem. Tymczasem wracam do mojej retrospekcji- przenosimy się w czasie do roku 2013, kiedy to cieszyłam się w nowym domku tuż po przeprowadzce.
-
Bardzo dziękuję za miły komentarz:)