Na dziecko zawsze jest czas (no przynajmniej do pewnego wieku). Mój Nikoś ma rok i siedem miesięcy i z niczym mi nie koliduje. Noce przesypiam! Towarzysko się udzielam! Zaliczyłam 2 sylwestry! Może nie do tropików, ale na byliśmy i nad morzem i w górach z maluchem i nie narzekamy. Finansowo też jakoś leci (budowę domu i dziecko można pogodzić). Ciągle podnoszę kwalifikację i dziecko nie przeszkadza mi w nauce. I nikt nie powie mi, że jest coś bardziej cudownego, niż małe obejmujące łapki i zwykłe słowo "mama".