
Supermąż zamarzł na kość, ale się nie poddał i powygrzebywał z wielkiej hałdy, powstałej z wykopu, mnóstwo kamieni i utwardził podjazd.
Część ściany wykopu obsypała się wprost na fundament, przyprawiając Supermęża o stan przedzawałowy. Na szczęście szkody okazały się znikome.
Budowlańcom jakoś przeszedł w międzyczasie zapał, a raczej podłapali inne zlecenie i przybyli na nasze włości dopiero w środę. Wzięli się jednak do roboty i pierwsze mury wspięły się do góry. Przywieziono też pustaki ceramiczne, z których miały powstać ścianki działowe.
- Nareszcie coś się dzieje! – zakrzyknęliśmy uradowani. A uczyła mama, że nie należy mówić hop, póki nie przeskoczysz! Już wkrótce mieliśmy dowiedzieć się jak nagle, a niespodziewanie na biednego budowlańca może spaść sterta nieszczęść, katastrof, zgoła istny armagedon!
- Czytaj więcej..
- 0 komentarzy
- 1 395 wyświetleń