Witam.
Z zaciekawieniem przeczytałem Waszą dyskusję która zaczęła powoli odbiegać od tematu, ale na szczęście wróciła na właściwe tory. Dla ciekawskich - mam dziecko i to nie jedno. Jestem też zaskoczony wysokim poziomem dyskusji (bez epitetów) i dużej kultury oponentów (ale wazelinuje). Co do tematu "rzekomego maltretowania", z naciskiem na rzekomego, bo jak sami zauważacie obraz tej sprawy nie jest już tak czysto czarno-biały, czyli zła matka i kochający tatuś mam swoje zdanie.
Aby się długo nie rozwodzić nad tematem podkreślam, ze nie pochwalam używania takiego słownictwa w stosunku do żadnych dzieci (z żalem przyznam, że święty nie jestem) i jako tzw. "ojciec po przejściach" powiem Wam że wychowanie bezstresowe to mit - zarówno dla dzieci jak i rodziców. Są takie momenty że żadne tłumaczenia i prośby czy nawet groźby nie pomagają. czasem byłem ostry i klapsnąłem dzieciakowi czego potem żałowałem i dałem mu to wyraźnie odczuć. Jeśli już sprawa się wyjaśniła i nastał "święty spokój" wtedy tłumaczenie przynosiło zadziwiająco skuteczny efekt. Dziecko jeśli już zawiniło i zostało w jakiś sposób ukarane musi wiedzieć czym zawiniło i dlaczego ta kara, wtedy zrozumie. Nigdy nie biłem dzieci (za wyjątkiem wspomnianych wcześniej klapsów), są inne sposoby które bardziej "bolą" np: dwudniowy zakaz gry na kompie - to dopiero kara dla obecnej młodzieży. Do klapsów "dochodzi" najczęściej wtedy gdy dziecko ma od 3 do 6 lat - jest wtedy najbardziej ciekawskie, wszędobylskie i mało odróżniające dobro od zła (szeroko rozumianego). Co do sprawy Iwony i Zbigniewa J. śledzę ja od początku bo to jest temat z mojego regionu.
Przedstawię wam dwa komentarze które (nie w całości) wyrażają również mój pogląd:
i następny:
Pozdrawiam bezstresowo:bye: