
Domek w zasadzie już zbudowany, trwało to w zasadzie troooszkę ale - było warto!
Już mieszkamy od dwóch tygodni i nie możemy jeszcze dojść do siebie, wokół panuje straszliwy rozgardiasz...
Nie mamy jeszcze: mebli (realizacja w połowie maja), lamp, balustrady, płotu, ogrodu i wielu różnej maści drobiazgów.
Całą inwestycję ze względu na permanentną nieobecność MAŁŻA musiałam (a w zasadzie chyba też chciałam) nadzorować sama. Budowa + praca + rodzinka = krejzy is my life, na szczęście nie skończyłam na kozetce u psychiatry. Poniżej 3 fotki i postaram się dorzucić coś jeszcze w miarę postępów wykończeniowych.
:)
- Czytaj więcej..
- 0 komentarzy
- 811 wyświetleń