Dzięki za szybką reakcję. Chce się odsunąć z domem od drogi, aby nie kolidował on z ewentualną późniejszą przebudową drogi. W przypadku sąsiadów chyba nie może być mowy o służebności, bo oni mają zjazd bezpośrednio na drogę publiczną (tak samo jak ja chce mieć). Irytuje mnie to, że mam przebudować fragment drogi publicznej (po którym pozostali będą mogli jeździć - przy tej drodze jest jeszcze kilka niezabudowanych działek oprócz tych dwóch domów). Co więcej moja działka jest w połowie tej drogi. W sumie to taka sztuka dla sztuki, bo na pozostałym odcinku droga będzie dalej wąska. Dla mnie to zwykła złośliwość urzędników. Na etapie WZ uzgodniłem z nimi przebudowę drogi na szerokości mojej działki pod wykonanie zjazdu (poszerzenie drogi miało dotyyczyć fragmentu, gdzie będzie zlokalizowany zjazd), a teraz jak chce zabrać się za pozwolenie na budowę to zaczęli wymyślać, że muszę poszerzyć (wydzielić, oddać i wybudować) drogę na całej szerokości mojej działki (wcześniej w ogóle nie było mowy o wydzieleniu i przekazaniu gruntu). Czy postanowienia z WZ są dla nich w jakimś stopniu wiążące? Niestety takiemu "nowicjuszowi" jak ja to mogą w urzędzie wszystko wmówić, a ja nie wiem co ma z tym zrobić. Czy wszyscy w Krakowie mają takie problemy, czy tylko ja?