Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

dodo02

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    9
  • Rejestracja

Informacje osobiste

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Mój klub zainteresowań
    Budowa - wymiana doświadczeń

Dane osobowe

  • Województwo
    mazowieckie

Profil płatny

  • Kategoria
    usługi

Converted

  • Tytuł
    WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania

dodo02's Achievements

WITAJ, czytaj i pytaj... :)

WITAJ, czytaj i pytaj... :) (1/9)

10

Reputacja

  1. Last Rico Dzięki za odpowiedz! Dziś rozmawiałem z działem serwisu producenta kotła i pani mi powiedziała, że oczywiście powinienem palić od góry, jak w instrukcji! Przyznam się, że ją tylko przejrzałem bo szkolenie zrobił mi instalator, który kazał palić "tradycyjnie" jak wszyscy Mają się odnieść do gwarancji przerobionych drzwiczek zasypowych, ale podbudowało mnie to co usłyszałem na koniec iż piec ma być na maksa efektywny, ekologiczny i przyjemny w użytkowaniu. Mam jeszcze wiele pytań ale wstrzymam się z nimi aż poeksperymentuję i wdrożę PW. W tej chwili mam tylko jedno pytanie odnośnie samej zasady bo nie wiem czy dobrze wszystko rozumiem: Piec ma się palić w pierwszej fazie "warstwami". Czy to oznacza że żar ma się palić jedną wąską warstwą schodzącą w dół? Bo tak to rozumiem, chociaż paliło mi się całym wsadem stopniowo zapalając od góry do dołu i nie za bardzo mogę sobie wyobrazić aby było inaczej...
  2. Mimo że miałem się wstrzymać z postami, to nie mogę wytrzymać Sprawdziłem rozmiar pieca - Heitz Mini 16kW. Dom długi ale wąski podzielony na dwa mieszkania w sumie ok 120m2. Wszystko nieocieplone, w połowie dziurawe okna, obie pary drzwi przepuszczają. Do tego jest poddasze/strych z graciarnia odizolowane trocinami. Wczoraj spędziłem 4h na czyszczeniu pieca. Jest tak zaasfaltowany, że w tym czasie ruszyłem ok 1/3 komory z wymiennikiem. Ponieważ dom nie trzyma ciepła musiałem w końcu rozpalić bo dziewczyna płakała że atrament w długopisie zamarza. Rozpaliłem sobie od góry pełnym zasypem (wcześniej zrobiłem szybką próbę na 1/5, ale mniejsza o to). Przypominam że nie mam wlotu PW (oryginalny piec). Nie wiem czy chwilowo rozwiązałem problem, ale poluzowałem i przesunąłem zawiasy w drzwiach zasypowych, tak że po obwodzie powstała szczelina. Sprawdziłem ją zapałką i ciągnie przez nią, ale musi być niewielka. Nie sprawdziłem jak długo trwała pierwsza faza zanim żar doszedł do rusztu, ani ile czasu trwało całe palenie, bo po 5h doglądania poszedłem spać. Ponieważ startowałem od zimnego pieca i domu, w pierwszej kolejności zadałem na miarkowniku 40oC i wyłączyłem pompę żeby piec nie był cały czas lodowaty. Następnie zadałem docelowe 70oC i włączyłem pompę obiegową na I bieg. Potem gdy dochodziło do temp. zadanej włączyłem II bieg pompy. Ogólnie byłem bardzo zadowolony, chociaż to nie to o czym tu piszecie. Brak dymu poza samym początkiem (mam mokre drewno i rozpalanie to dla mnie wyzwanie), w drugiej fazie ładne niebieskie płomienie w dwóch miejscach - jeden duży przy przejściu do komory wymiennika. Przy czym nie wiem czy one były tam cały czas, bo musiałem otworzyć drzwi zasypowe aby zajrzeć. To jak patrzenie czy w lodówce mieszka skrzat który gasi i zapala światło Żadnych wybuchów przy otwieraniu ani nagłych rozpaleń. Na pewno sporo wyższa temperatura w głównej komorze, bo jej nie czyściłem, a góra się sama wyczyściła, a z boków sadza/smoła czy co tam jest odchodziły płatami. Po zakończeniu palenia w komorze wymiennika sporo białego nalotu (popiołu?), który można było zdmuchnąć. Czas palenia chyba się nie wydłużył, do temperatury dochodził długo ale miałem 10oC w domu, albo mniej. Jedyne co mnie niepokoiło to dość zimne powietrze przy wymienniku - nie mogłem uwierzyć aż wsadziłem rękę. Tak jakby grzało tylko płaszczem w komorze spalania. Czy to jest ok? Komin nieocieplany z jakiejś gównianej 50 letniej cegły, więc na strychu zacieki i rzadka brązowa maź (nie pamiętam czy w wakacje to widziałem), od sąsiada (dom w ostrej granicy) nie wygląda to fajnie ale dziewczyna mówi, że zawsze tak było. Dodatkowo zero zapachu w piwnicy (kotłowni), a zawsze było czuć piec Czopuch jest nieszczelny jeszcze od starego pieca, ale zauważyłem to dziś. Całe szczęście jest podciśnienie (sprawdzałem zapałką). Dziś rozpaliłem tak samo z tym że trochę większa szczelina. Wszystko się spaliło w 9h, ale w połowie dałem temperaturę 80oC i trzeci bieg pompy żeby lepiej nagrzać dom. Też stopniowo włączałem pompę. Palenisko było równiejsze, płomyków więcej, ale mniejsze, temperatura w wymienniku była już wyraźnie większa i nie wsadziłbym tam dziś ręki Nowej mazi na kominie chyba w ogóle, a jakby ogólnie lepiej wyglądał. Za to na koniec więcej popiołów (tylko na sam koniec) w wymienniku. Spalin z komina prawie w ogóle nie widziałem. Do tego dość szybka reakcja pieca na wspomniana zmianę temperatury docelowej i szybkość obiegu. Niestety w piwnicy był wyczuwalny zapach, jednak już nie sadzy, a jakby rozpałki czy jakiejś żywicy. Wyraźnie pod samym sufitem. Nie odczułem wpływu na samopoczucie. Dodam że ja mam 173 cm a piwnica jakieś 180. Wyjeżdżając, ponieważ do jutra wieczorem nikogo nie będzie, rozpaliłem ponownie tak samo, ale od razu II bieg pompy i temp od razu na 50oC. Mieszkanie lepiej nagrzane, więc szybko doszło do temperatury zadanej. Klapka PG nigdy tak do końca się nie domyka, ale ma straszne nieszczelności (nie tylko klapka, ale cała ramka i mocowanie przyspawane tylko w paru punktach!), ale idzie nią zgasić piec. Niestety tym razem już wyraźnie się kopciło z komina, ale nie było wyboru i tak to zostawiliśmy. Wydaje mi się że powodem mógł być wystudzony piec, bo wprawy mam mało w rozpalaniu i szybkim czyszczeniu. Aha, przy obu rozpaleniach było sporo popiołu - 2-3 tacki popielnika, a przy rozpalaniu od dołu była ok. 1. Może nie powinienem robić takich testów bez powietrza wtórnego, ale samo to że nie leci mi smoła wszędzie jest dla mnie obiecujące, bo piec nie zarasta jak wcześniej. Niestety postanowiłem na razie nić nie ruszać, bo przerwa w grzaniu na 3-4h i już jest lodówka w domu, a potem dwa dni grzania. Poza tym warsztacik zawalony rupieciami niewarsztatowymi i brak imadła, a temperatura taka jak na zewnątrz, albo niższa... Mam do Was dwa pytania: 1. Czy jeśli chciało Wam się czytać moje wypociny to czy macie jakieś spostrzeżenia przestrogi itp? 2. Czym grozi niska (bardzo niska) temperatura na wylocie z pieca i od czego mogła zależeć w obu przypadkach? 3. Jaki powinien być stosunek czasu dochodzenia żaru do rusztów (koksowania?) i potem tej drugiej fazy gdzie powstają dodatkowe gazy? Mi się wydaję, chociaż nie sprawdziłem, że do rusztów dochodzi 3-4h przy czym 1h pali się drewno na górze (warstwa ok 7cm grube z cienkimi). P.S. 4. Jeszcze jedno głupie pytanie - jak przechować żar z poprzedniego palenia, żeby nim rozpalić? Szukałem na googlach, ale nie znalazłem, a nie miał mnie kto tego nauczyć Próbowałem najpierw wygarnąć popiół do tacy rusztując (chyba dobrze to nazywam), potem zrzucałem żar na łopatę i piętro niżej do popielnika. Załadowywałem węgiel wyciągałem mój piękny żar i... nie było już żaru Nie wrzucałem dużej ilości bo popielnik bardzo niski. Jak wcześniej zrzucałem na podłogę w piwnicy to też momentalnie zanikał...
  3. Ok, dzięki za rady Koledzy. Na pewno oszczędzą mi one niepotrzebnej roboty. Myślę, że w ten weekend jedyne co zrobię to dokładnie obejrzę i pomierzę piec, żeby wiedzieć jakie mam pole manewru. I w końcu go wyczyszczę W tej chwili nie wiem nawet jaka to moc, bo na karcie nie została wpisana... Myślę że w tym sezonie będzie ciężko doprowadzić to do skutku, bo musiałbym tam pomieszkać (chyba że zima będzie trzymać), a od siebie trochę mam. Dużym minusem jest niestety brak ocieplenia i stare instalacje. Nawet jak się nagrzeje, to momentalnie się wyziębia i potem wszystko od nowa. Po prostu dom nie magazynuje ciepła.
  4. Dzięki za Wasze odpowiedzi. tomek 1980 Mam miarkownik ciągu podłączony do dolnej klapki - jest trochę nieszczelna. Jeśli jednak dobrze wcześniej zrozumiałem to ta klapka powinna się móc całkowicie zamknąć m.in. dlatego było wskazane jej dokładne uszczelnienie. Ale wtedy zamknę też dopływ powietrza wtórnego od góry. Jak coś zacznie przygasać to znowu się otworzy, ale czy to nie będzie powodowało ciągłego drgania układu i skutków ubocznych? (czytałem że można dociążyć klapkę i zwiększyć jej bezwładność) Czy raczej ustali się jakaś lekko otwarta pozycja (stan pożądany), a układ się całkowicie zamknie dopiero w przypadku nadmiernego rozbujania pieca? Logicznym się wydaje odcięcie obu dopływów powietrza w przypadku zbyt mocnego rozpalenia, chociaż dobrze by było mieć chyba możliwość przewietrzenia wtedy spalin (dół otwarty, góra nie). Może za dużo kombinuję, a moje obawy wynikają z tego, że paląc po staremu klapka mi się całkowicie domykała, ale i tak pozostawały jakieś drobne nieszczelności i piec się dalej palił/rozpalał. Szczerze mówiąc w sobotę w pierwszej kolejności chciałem uszczelnić klapkę, żeby sprawdzić czy nie ograniczy to szybkiego spalania, tak żeby uchylenie klapki, a nie szczeliny sterowały nawiewem. Z drugiej strony piec trzyma stałą zadaną temperaturę 70 stopni (przynajmniej tyle co obserwowałem) więc powietrza ma w sam raz.
  5. To że moje palenie nie ma wiele wspólnego z ekonomią to ja wiem, ale do poniedziałku to był jedyny znany mi sposób, który poznałem zaledwie parę miesięcy temu przy montażu a miałem szansę wypróbować osobiście póki co 4 razy. Jednak zdanie mam już wyrobione Szponi Rozumiem, do czego ma służyć ten uchwyt flagowy (podawania powietrza), ale wybacz głupie pytanie: gdzie ja mam go zainstalować nie ingerując w konstrukcję pieca i skąd on ma brać powietrze? Bo rozumiem, że chodziło Ci wyłącznie o dodanie elementu, a sznur ma uszczelnić mocowanie tylko, które miejsce? Zamiast drzwiczek zasypowych? Po prostu albo czegoś nie rozumiem do końca albo nie umiem sobie wyobrazić Jak na razie nie chciałbym wiercić nowych drzwi, tym bardziej, że nie jest to mój piec A bawić, to ja bym się pobawił... Zastanawiam się czy nie dałoby się rurkami (tak jak ktoś tu przedstawiał) doprowadzić powietrza z dołu, ale przecież dolna klapka musi sterować dopływem powietrza głównego niezależnie, a górne musi być podawane także jak dół jest zamknięty. Czy może dorobić samą dolną klapkę i np. zmniejszyć jej powierzchnię o połowę, a drugą połowę otworu wykorzystać na przewód kierujący powietrze w rurze, przez ruszt (jest niewyjmowalny chyba), aż na samą górę. O ile powietrze tak będzie chciało lecieć jeśli rurka na górze będzie zakrzywiona nad palenisko. Któryś z kolegów tutaj pokazywał takie ładne T z rurek z otworami - tam była dość spora rurka, a ja się zastanawiam jak dużo ma być tego powietrza pierwotnego (jak cienkie mogą być rurki doprowadzające powietrze na górę).
  6. Szponi Dzięki za zwrócenie uwagi. Powiem szczerze, że trochę się tego obawiałem, ale skoro profesjonaliści tak mówią, to znaczy że trzeba uważać Z tego co do tej pory wywnioskowałem rozumiem że powietrze wtórne jest niezbędne, żeby prawidłowo palić od góry. Inaczej w moim przypadku lepsze będzie chyba palenie tradycyjne... Nie będę pytał o kierownicę, domyślam się, ale widzę że muszę więcej ogarnąć i znaleźć czas na doczytanie poprzednich postów.
  7. yareka Dzięki za pomysł z czujnikiem na opasce i sterownikiem - nie wpadłem na to że można tak prosto to wykonać. Dobrze jest też wiedzieć że nie jest konieczne tak dokładne sterowanie spalaniem, zresztą widząc ilość czynników sterownik będzie raczej na końcu o ile cokolwiek z tego wyjdzie. Nie zaryzykowałbym teraz zostawienia instalacji jedynie na pompie obiegowej. Przy tych mrozach jest tam mama dziewczyny, ale jej wystarcza ze w piecu huczy, a z komina bucha oraz że jest ciepło - to oznacza, że wszystko działa I ja też tak do niedawna myślałem... Klapka od powietrza podawanego pod ruszt jest trochę nieszczelna (coś koło 1 mm z jednej strony, ale nie sprawdzałem dokładnie), więc piec nie przygasa i po osiągnięciu zadanej temperatury pali się stabilnie. Generalnie raz zasypywałem go do końca po dłuższym paleniu (tylko trochę popiołu zrzuciłem). Palił się dalej owszem, ale na początku strasznie kopcił. W obu przypadkach (czy po rozpaleniu, czy kolejnym zasypaniu do pełna) duża część węgla się szybko wypala i to jest sporym problemem. Może tak ma być, ale wydaje mi się że przez to dużo opału się marnuje. Niestety nie mam wagi, a podanie ilości szufli dużo nie powie. Generalnie powoli zaczynam doczytywać na co muszę zwrócić uwagę więc kolejne pytania zadam dopiero w poniedziałek po próbach palenia od góry z uchyloną klapą zasypową jako PW. Jeśli ktoś szuka wypasionych elastycznych urządzeń do stworzenia całego systemu pomiarowego/sterowania z siecią itp to polecam zajrzenie na stronę www.propox.com . Jest tam między innymi oparty o ARMa MMnet1002. Ja osobiście się nimi nie bawiłem, ale jeśli ktoś ogarnia linuxa to w bardzo prosty sposób można stworzyć z tego potężne narzędzie do zbierania danych pomiarowych i sterowania instalacją. Jeśli wgrać na niego oprogramowanie przeznaczone głównie na routery OpenWRT można szybko i bezboleśnie zrobić z tego serwer/punk dostępowy, także podłączając wifi przez jakiegoś gwizdka. Ja osobiście się tym nie bawiłem, bo nie ogarniam linuxa (tylko kiedyś trochę w OpenWRT), ale koledzy z pracy robili na tym systemy wizyjne z obsługą sieci do różnych pomiarów w laboratoriach. Sporo informacji o OpenWRT było na stronie www.openlinksys.info. Dwa lata temu koszt MMnet1002 w wersji 200Mhz wynosił ok 200zł. Pewnie są łatwiejsze i mniejsze urządzenia, ale znam tylko to. Ja raczej myślałem jedynie o prostym sterowniku na atmedze, DS18b20, i PT100 (mimo że rezystancyjny to ktoś mi do pieca polecał) bo moje umiejętności na razie do tego się ograniczają.
  8. Witam wszystkich Kolegów (Koleżanek jak dotąd nie zaobserwowałem). Po pierwsze respekt i gratulacje dla wszystkich którzy wnieśli tyle pracy i czasu w rozwinięcie tego tematu. Przez 25 lat byłem mieszczuchem, ale czas powoli ewakuować się z tego syfu. Dziewczyna od niedawna posiada na wsi piec Heitz Mini chyba 16 (nie pamiętam bo widuję go tylko w weekendy). Do niego jest zamontowany prosty miarkownik ciągu, oraz pompa obiegowa ustawiona na pół mocy. Dom z lat 60/70, nieocieplony, stare okna, stare kaloryfery. Po ustawieniu miarkownika na 70 stopni jest w miarę komfortowo, ale fakt dogasania pieca czuć od razu. Palimy tylko węglem. Do niedawna były z tym piecem same problemy. Mama dziewczyny mając stare przyzwyczajenia z 40 letniego pieca ładowała co popadnie i jak popadnie nie bacząc na dobre rady i nakazy gotując co pewien czas całą instalację. Dodatkowo trzeba było porządnie wyczyścić komin. Sytuację udało się opanować, ale do wczoraj znałem tylko jeden sposób palenia - tradycyjny od dołu. Po 15-20 min rozpalaniu, zasypaniu komory węglem tak że wylatuje i trzeba butem dopychać przy zamykaniu, paliwka starcza na ok 8-10h, przy czym ponad połowa schodzi w ciągu pierwszych dwóch godzin zanim piec osiągnie wymaganą temperaturę 70 stopni na miarkowniku. W tym czasie komin nieźle dymi co jak już wiem nie jest fajne. Prawie wszystko się spala na popiół (może nie zupełnie biały piasek, ale jak po grilu, jakieś drobne kawałeczki zostają). Problem polega na tym że w pierwszej fazie powstaje dużo sadzy i piec trzeba często czyścić (pomijam to że próbuję to zrobić ja, chyba pierwszy raz od 2 miesięcy). Dodatkowo, jak mogłem się raz przekonać otwierając w złej kolejności klapę zasypową, gromadzą się gazy które są chyba niewykorzystywane. Dodatkowo szybko zauważyłem, że zużycie węgla jest jednak bardzo duże, a efektywność mojego palenia niewielka. Poza tym po czyszczeniu w sobotę, w niedzielę obserwowałem, że piec się w tych miejscach trochę poci. To chyba wina świeżego węgla który pewnie jest wilgotny... Po tym jak przeczytałem parę stron tego tematu, oraz dużą cześć teorii ze spisu traści (niekoniecznie ze zrozumieniem) mam parę pytań. Niestety nie próbowałem jeszcze palenia od góry. 1. Czy robiąc przeróbki wykonujecie otwory w oryginalnych drzwiach, czy dorabiacie jakieś zapasowe? Ktoś wspominał, że zakup zapasowych mija się z celem, ale piec jest nowy i niby na 5 letniej gwarancji, a w klapie zasypowej otworów/klapek brak. Jeśli dorabiacie, to jak, na co zwracać uwagę, jaki jest nakład pracy? Powiedzmy, że mam pewną myśl techniczną po studiach i wprawę w pracy ze stalą, ale na spawaniu to ja się nie znam w ogóle. Robicie tam klapki czy tylko niewielki otwór z regulowaną przysłoną? Głównie chodzi mi o konkretną realizację tego elementu. 2. Czy sterujecie pompą obiegową podczas rozpalania? Nie wiem czy tu, czy na innym forum ktoś zwrócił uwagę, że piec będzie się dłużej rozpalał jeśli płaszcz będzie zimny, więc lepiej na ten czas wyłączyć wymuszony obieg. Wszystko będzie się też skraplać na zimnych ściankach. Jest to oczywiście logiczne, ale nie wpadłem na to żeby wyłączać pompę ponieważ z założenia miała ona chronić rury przed mrozem, bo zdarza się że nikogo nie ma parę dni, więc chodzi 24h. Posiadacie podłączoną pompę pod jakiś sterownik w celu załączania po osiągnięciu odpowiedniej temperatury pieca? 3. Nie wiem czy coś przeoczyłem, czy jeszcze nie doszedłem, ale kiedy wiadomo, że należy przejść do kolejnej fazy spalania i doprowadzić powietrze wtórne? Chodzi mi o to, że docelowo dążę do stanu w którym rozpalę piec i nie będę do niego zaglądał do momentu kiedy się cały wypali. Więc pytanie dotyczy jakiegoś stopnia automatyzacji. Czy może po dobraniu szczeliny klapki powietrza wtórnego ona już zawsze jest otwarta i nic nie trzeba ruszać, ani wkładać głowy w palenisko? 4. Jeśli 2 i 3 realizuje jakiś sterownik to jak jest zamontowany i jak pobiera informacje? Miarkownik "mierzy" temperaturę wody na wyjściu. Domyślam się że przez zamontowanie odpowiedniego króćca/trójnika można by dodatkowo zamontować termometr. Ale co z temperaturą spalin? Jak realizujecie jej pomiar jeśli jest on w ogóle do czegoś potrzebny (sterownie dopływem powietrza wtórnego?)? Po nocnym czytaniu z wypiekami na twarzy rano pomyślałem, że obmyślę sobie sterownik na mikrokontrolerku, ale zatrzymałem się na wyborze sondy/czujnika. Chyba jedyne wyjście to termopara, jedyna możliwość to zamontowanie w drzwiach klapki zasypowej, jednak w naszym piecu spaliny do trzeciej komory z wymiennikiem przechodzą po tylnej ściance, a tanie termopary, o ile w ogóle właściwe (poniżej 50 zł) są krótkie, a ich izolacja nie pozwoli na zamocowanie w głębi pieca. Pozostaje jeszcze kwestia zamocowania jej na odpowiedniej wysokości tak żeby dobrze mierzyła, a jednocześnie pozwalała na odpowiedni załadunek węgla. Niestety nie mam w tym wprawy bo piec rozpalałem ledwie kilka razy. W piątek znowu pojedziemy do wspomnianego domku, więc przez noc oddrapię kolejną warstwę asfaltu i w sobotę chciałbym spróbować rozpalić od góry na małej ilości węgla. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie bo powietrze wtórne będę realizował poprzez uchylenie klapy zasypowej, ale będę wdzięczny za jakieś porady dotyczące rozwiązania tego konkretnego problemu pieca Heitz Mini i ewentualnie jakby sprawę poprawiało późniejsze zamontowanie własnego sterownika. W tym sezonie potraktuję to raczej jako zabawę, bo innego wyjścia niestety nie ma, a remont i wymiana wszystkich instalacji dopiero może za 2 lata :/ Tymczasem biorę się, za dalsze przekopywanie tematu
  9. Witam Wszystkich! Poszukuję dobrego elektryka z okolic Otwocka/Karczewa, który przejrzy istniejącą starą instalację elektryczną w domku i ewentualnie pomyśli o modernizacji lub zabezpieczeniu. Macie też może namiary kogoś od dachów eternitowych (w zasadzie w ogóle od dachów )? Potrzebuję zabezpieczyć komin i parę miejsc w poszyciu przed zimą, a o wymianie na razie nie mam co marzyć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...