Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

zuzowamama

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    37
  • Rejestracja

zuzowamama's Achievements

 SYMPATYK FORUM (min. 10)

SYMPATYK FORUM (min. 10) (2/9)

10

Reputacja

  1. jest nas czworo: ja , mąż, syn i córka + kot, sprzątam głównie ja, czasami syn ale tylko swój pokój i pod silną presją. Córka ma trochę ograniczone pole do popisu ale sprząta po sobie zabawki. O męzu wspominać nie będę U mnie w zasadzie jest czysto ale zmorą są wiecznie porozrzucane- zabawki, karteczki, długopisy, szklanki i inne duperele. Na to sposobu nie ma, trzeba niestety pozbierać. Natomiast problem z prasowaniem, które notorycznie u mnie zalegało w ilościach hurtowych rozwiązałam poprzez zakup suszarki do ubrań. Odpada mi rozwieszanie latem na dworze, zimą na strychu, targanie tego wszystkiego ( kręgosłup mi siada) potem zbieranie suchego układanie i prasowanie. Przerzucam z pralki do suszarki, 40 minut i wyciagam mięciutkie, pachnące i jeszcze lekko ciepłe składam i na półki. W zasadzie do prasowania zostają rzeczy z płótna lub lnu, ale tych za wiele nie mam. Piore raczej w tygodniu, żeby w piatek np nie mieć wszystkiego na raz do zrobienia. Zmywanie = zmywarka Nie używam prawie szczotki do zamiatania, wole wyciągnąc odkurzacz i w 15 minut nie ma piachu, kotów, chrupek itp w całym domu. Okna- róznie. Najgorzej jest w lato jak te przeklęte muchy te swoje kropki kupowe zostawiają, przez przypadek kiedys kupiłam ściereczkę z mikrofibry, taką zwykła Jan Niezbędny czy Vileda, rewelacja, wystarczy ciepła woda wypłukać, przetrzeć, żadnych smug czy zacieków, żadnego polerowania. Mikrofibra myję też sprzety w kuchni, lodówę, mikrofalę, piekarnik,płytę gazową inox, jak za mocno przybrudzę to najpierw jakims odtłuszczaczem traktuję, przepłukuję, ale ostatni szlif daję Janem Niezbędnym. Polecam. Generalnie prawie codziennie coś robię przy dzieciach inaczej sie chyba nie da, bo zawsze coś się SAMO wyleje albo rozsypie. Nie mam żadnego planu, jak widze że coś jest nie halo to się za to biorę. Mam tylko "pomagacze" ale naprawdę ułatwiają zycie i pozwalają zaoszczędzić duzo czasu którego jak wiadomo, wszystkim nam brakuje. Wieksze porządki z przemeblowaniem włącznie wypadają mi raz w miesiącu kiedy uaktywnia mi sie zespół napięcia przedmies...... Rany, jak ja mam wtedy w domu czysto i poukładane...
  2. jest nas czworo: ja , mąż, syn i córka + kot, sprzątam głównie ja, czasami syn ale tylko swój pokój i pod silną presją. Córka ma trochę ograniczone pole do popisu ale sprząta po sobie zabawki. O męzu wspominać nie będę U mnie w zasadzie jest czysto ale zmorą są wiecznie porozrzucane- zabawki, karteczki, długopisy, szklanki i inne duperele. Na to sposobu nie ma, trzeba niestety pozbierać. Natomiast problem z prasowaniem, które notorycznie u mnie zalegało w ilościach hurtowych rozwiązałam poprzez zakup suszarki do ubrań. Odpada mi rozwieszanie latem na dworze, zimą na strychu, targanie tego wszystkiego ( kręgosłup mi siada) potem zbieranie suchego układanie i prasowanie. Przerzucam z pralki do suszarki, 40 minut i wyciagam mięciutkie, pachnące i jeszcze lekko ciepłe składam i na półki. W zasadzie do prasowania zostają rzeczy z płótna lub lnu, ale tych za wiele nie mam. Piore raczej w tygodniu, żeby w piatek np nie mieć wszystkiego na raz do zrobienia. Zmywanie = zmywarka Nie używam prawie szczotki do zamiatania, wole wyciągnąc odkurzacz i w 15 minut nie ma piachu, kotów, chrupek itp w całym domu. Okna- róznie. Najgorzej jest w lato jak te przeklęte muchy te swoje kropki kupowe zostawiają, przez przypadek kiedys kupiłam ściereczkę z mikrofibry, taką zwykła Jan Niezbędny czy Vileda, rewelacja, wystarczy ciepła woda wypłukać, przetrzeć, żadnych smug czy zacieków, żadnego polerowania. Mikrofibra myję też sprzety w kuchni, lodówę, mikrofalę, piekarnik,płytę gazową inox, jak za mocno przybrudzę to najpierw jakims odtłuszczaczem traktuję, przepłukuję, ale ostatni szlif daję Janem Niezbędnym. Polecam. Generalnie prawie codziennie coś robię przy dzieciach inaczej sie chyba nie da, bo zawsze coś się SAMO wyleje albo rozsypie. Nie mam żadnego planu, jak widze że coś jest nie halo to się za to biorę. Mam tylko "pomagacze" ale naprawdę ułatwiają zycie i pozwalają zaoszczędzić duzo czasu którego jak wiadomo, wszystkim nam brakuje. Wieksze porządki z przemeblowaniem włącznie wypadają mi raz w miesiącu kiedy uaktywnia mi sie zespół napięcia przedmies...... Rany, jak ja mam wtedy w domu czysto i poukładane...
  3. seria zaskoczen z USA na ulicy- idziesz sobie a tu sie wszyscy ( no prawie wszyscy) usmiechaja do Ciebie...i na kazdym kroku "hey 'hello'i to "how are you?" w sklepie, na ulicy w autobusie-obcy ludzie w końcu, ale idzie sie przyzwyczaic. Mój stary jak przyjechał do nas w odwiedziny to po małym spacerze w okolicy mowi do mnie w formie wyrzutu " no nieżle, tylu ludzi już tu poznałaś..." w szpitalu- temat rzeka- ale to co najbardziej mnie zaskoczyło- pół godziny po 4godzinnej narkozie (zęby robili dziecku mojemu) Zuzka dostaje LODY, kolorowe, takie "sokowe". Powody są 4, chce jej sie pić, ma gorączke a trzeba schłodzic organizm, żołądek musi zacząć pracować no i najważniejszy dziecko ma być szczęśliwe. Przyniesiono całą gamę kolorystyczną do wyboru. Wrabała 2 sztuki czym przyprawiła mnie o zawał prawie bo już oczami wyobraźni widziałam u niej zaawansowaną anginę. Oczywiście nic jej nie było. W ogóle z tymi lodami to mają fobię jakąś, stosowane na wszystko , kaszel, katar, chwile szczęścia i płaczu i co tam jeszcze, uznawane jako niezawodne "lekarstwo" na wszystko. To samo w napojach, szklanka lodu a reszta napój. Kiedy grzałam sobie w mikrofali wode na herbate, bo wszystko tam było, ale czajnika akurat nie, bo po co, to jakoś dziwnie na mnie patrzyli. szpital dalej- jako nałogowy palacz miaam duży problem z tym jak to bedzie, gdzie tam w tej Ameryce palić można a gdzie nie, o szpitalu nie wspomnę.. no cóż, dla rodziców palących wyznaczone na zewnątrz, specjalne miejsce z ławeczka itd, to jeszcze zrozumiec moge ale lampa żarowa czasowa u sufitu co by mi tyłek nie zmarzł to juz był szczyt wszystkiego. Dlugo mogłabym tak wymieniac jeszcze, bo szpital i podejscie personelu zarówno do rodzica jak i dziecka zachwiał totalnie wszystkie moje wyopbrażenia o możliwości leczenia i warunków w jakich moze sie odbywać. To co mnie denerwowało to totalny bajzel w niektórych sklepach, nagminne zostawianie oglądanych rzeczy tam gdzie akurat odechciało sie potencjalnym kupcom je mieć. Miałam z tym duży problem, bo zwyczajowo w Polsce to jak biorę np rajstopy w jednym końcu marketu ale się rozmyślę to i tak lece przez cały sklep odłożyć na miejsce. Nie mniej jednak po jakichś 4 miesiącach przestałam im te sklepy porządkować Druga rzecz, to brak koszy, strasznie to było dla mnie męczące. aaa, i jeszcze zima, jezdnie pieknie odśnieżone, chodniki już mniej, no bo po co jak kazdy autem jeździ...ja niestety nie miałam Fajne były takie party uliczne, tzn wszyscy mieszkańcy jakiejs ulicy , danego odcinka, organizowali sie, zbierali kasę, ile kto może dać, jedni coś tam do jedzenia przygotowywali inni napoje jeszcze inni coś tam, i w wolny dzień zamykano całą ulice za pomocą panów policjantów bądź straży i tak sobie tam balowali od rana do nocy, dzieciarnia, sąsiedzi, tańce, dla malutkich klowni i inne trampoliny, wszyscy przed swoimi domkami, ogólnie fajny pomysł. Dziwne dla mnie było, że np jeśli ktoś zasłabł w sklepie to nie było wała, ZAWSZE przyjeżdżaja wszystkie jednostki: pogotowie, straż pożarna i policja. I tak do kłotni domowych i wypadków (tu bardziej zrozumiałe) Ale najbardziej rozwalił mnie system podlewania trawników u znajomych na przedmieściu. W dni parzyste mokry trawnik mogą mieć domy z nr parzystym , w nieparzyste -logicznie W efekcie znajomi traf chciał zawsze mieli podlany ogródek jak deszcz padał, bo te lejki czasowe były a zawsze zapominali wyłączyć
  4. mikro zaczyna sie od 67cm od podłogi, a piekarnik 106cm, tak mi wyszł w związku z szufladami i wysuwanym blatem pod mikrofala , dla Zuzki.
  5. witam osobiscie umiescilam mikrofale pod piekarnikiem, z dwóch powodów. Po pierwsze z mikrofali korzystamy zdecydowanie częściej, dzieciaki robia pop-corn i inne frytki, poza tym nie jestem wysoka i nie wyobrazalam sobie wlazenia na krzesło za każdym razem kiedy miałabym wyciągać wspomnianą tu gorącą zupę np. Drugi powód może akurat sie tu nie przyda, ale córka jeżdzi na wózku, lata lecą szybko a kuchni nie wymienia sie co 5 lat, mikro jest na odpowiednim dla niej poziomie ( no może na razie troszkę na wyrost). Pewnie gdyby nie to wsadziłabym piekarnik na dole, katalogowo, ale teraz po 2 latach użytkowania kuchni wydaje mi sie to niezbyt wygodne. Z takiego układu jestem bardzo zadowolona, wychodzę z założenia , że to z czego najczęściej korzystamy powinno być łatwo dostępne serdecznie pozdrawiam.
  6. Kochani dzisiaj byłysmy na konsultacji i...... ale może po kolei. Przez 3 miesiące naszego pobytu tutaj mogę stwierdzić zdecydowanie- polska słuzba zdrowia to MASAKRA. Jestem w szoku bo tu lekarze to ludzie a u nas lekarz to pan i władca, który nigdy nie ma czasu, dla którego więszość rzeczy jest nie do zrobienia itd itp. A jednak mozna... Zu w międzyczasie dostała nowe uzębienie. Miała zniszczone zęby mocno i mimo płatnych zabiegów i leczenia w Polsce, wyglądało to tragicznie. Bez zdrowych zębów operacja kręgosłupa byłaby niemożliwa. W Polsce nikt by się nie bawił w leczenie zębów mlecznych. W Centrum Zdrowia Dziecka chcieli je po prostu wyrwać . Tu założyli jej 12 metalowych( nie wiem dlaczego tak robią dzieciom akurat z metalu) koronek, na każdy ząb oddzielnie, każdy wyprofilowany. Lepiej mieć ksywkę Lady Heavy Metal niż Scerbata Zuzka. Nie wspomnę o znaczeniu posiadania mleczaków dla rozwoju stałych ząbków i zgryzu. Zabieg był w narkozie trwał 3 godziny, z usypianiem i wybudzaniem byłysmy około 7h w szpitalu, po czym pół :-0 godziny po wybudzeniu moje dziecko wrąbało 2 lody... Nie do pomyslenia w kraju nad Wisłą. Nie musiałam latać jak kot z pęcherzem za lekarzami, to oni, po kolei przychodzili do nas, z usmiechem i słowami otuchy dla mnie, pytali sie po 100 razy i byli bardzo zdziwieni, że nie mam pytań....Nie chcę tu wypisywać peanów na cześć USA ale uwierzcie mi, że dla matki leczącej notorycznie dziecko w Polsce, to co dzieje się tu jest naprawdę szokiem. Zuzię nic nie bolało nawet przez sekundę, nie miała czasu zwymiotowac ze strachu ani nawet zapłakać. Co do dzisiejszej konsultacji... ZOPERUJĄ ZU!!!!! Bałam się, że nas odrzucą, ale nie. Tylko musimy jeszcze troszkę poczekać. We wrześniu założą jej tzw expander, czyli balonik wszczepiony pod skórę , który sie pompuje po to, aby było czym łatać plecy. W tej chwili skóry jest za mało. Natomiast operacja kręgosłupa jest planowana na 05.11. Także czeka nas jeszcz kilkumiesięczny pobyt tutaj. Ale nie załuję ani jednej chwili spędzonej tu. Dla niej mogę tu siedzieć nawet 100 lat. Tylko ta tęsknota, za mężem, synem rodziną. Ale muszę być dzielna, prawda? Sama wizyta, super... oddzielny pokój do konsultacji, wizyty, pielęgniarki, pediatry, rehabilitantki, pedagoga, chirurga plastyka, lekarza operującego, znowu pielęgniarki i jescze jednej a w międzyczasie jeszcze jakis koordynator... ale wszystko spokojnie z usmiechem, poryczałam się aż i od razu chustka na smarki pod nos podstawiona przez ordynatora i poklepywanie po plecach. To tyle z najwazniejszych wydarzeń. Serdecznie pozdrawiamy. Ania i Zu
  7. http://www.rozszczep.pl/modules/gallery/zoom/127.jpg Bardzo dziękujemy za słowa otuchy, za trzymanie kciuków i dobre fluidy. Wstyd mi, że tak rzadko teraz piszę, ale bycie sam na sam z potworem który jest moją córką, zabiera mi calusieńki czas...hihi. U nas w miarę ok, Zuzka jest naprawdę dzielna (i ja też, jak na razie), tylko powiem Wam, jak dla mnie, Ameryka jest straszna...chcę do Polski... Ale dzisiaj, jeśli pozwolicie, nie będę rozwijac tego tematu, bo u mnie aktualnie jest 01:20 i wypadałoby położyc się spać, bo jak to moje dziecię rano się obudzi to ja jako matka kochająca powinnam miec kontakt z rzeczywistością. Serdecznie pozdrawiamy wszystkich i jeszcze raz - DZIĘKUJEMY.
  8. Kochani, jacy jesteście wspaniali, że pamiętacie... dziękuję. Wczoraj przylecałyśmy do Chicago, Zu zniosła lot rewelacyjnie i stwierdziła że nawet fajnie było w tym pociągu...bez komentarza... jestem wykończona bo te 7 godzin róznicy w czasie jednak robi różnicę... Wizyta niestety jest przełożona na 30.04 więc jeszcze tydzień stresu w oczekiwaniu na decyzję, Zu ma pskudną odlezynę na plecach w której mieszka gronkowiec, więc nie wiem co będzie. Ponieważ juz mój umysł na dziś odmawia posłuszeństwa postaram się napisać jutro więcej. Serdecznie pozdrawiamy wszystkich Ania i Zu.
  9. Podaję namiary do poradni immunologicznej w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, może ktoś skorzysta... 022-815-72-21 Pozdrawiam.
  10. I od nas Wszystkiego Najlepszego!!! http://www.rozszczep.pl/modules/images/wielkanoc.jpg
  11. dostaliśmy wizy ja, Zu i mąż. Dla Jaśka (mój syn) nie występowalismy na wszelki wypadek... Co do lotu to dzieki za słowa otuchy, ale i tak się boję
  12. Kochani Bardzo Wam dziekujemy za słowa otuchy i trzymanie zacisniętych paluszków Paszporty odebrane, zdjecia do wizy zrobione, bilet załatwiamy a w piatek mamy zamiar udac sie po wizy. Wszystko na najwyższych obrotach i szczerze mówiąc czuję się jak koń po wyścigu:-)))) A potem będzie jedna z gorszych rzeczy czyli lot samolotem...10 godzin i jak dolecę zywa to będzie wielki sukces, bo ja strasznie sie boję latać. Serdecznie pozdrawiamy.
  13. Zawsze "rozkoszuję" się takimi sytuacjami. Kiedy dziecko wygrywa walkę z chorobą... Naprawdę, ciesze sie z całego serca. Oby ten cud trwał i trwał. Pozdrawiam.
  14. Radośnie donosze, ze wyznaczono termin pierwszej konsultacji w Stanach. 25.IV to "godzina zero", więc pewnie 20.IV wypadałoby odlecieć... a my jeszcze czekamy na paszport i jeszcze wiza, matko kochana, ja nie wiem czy ja zawsze musze wszystko w ostatnim momencie załatwiać? Całe życie tak mam Ale wierze że znowu mi sie uda. Trzymajcie kciuki.
  15. Dzisiaj o 9:44 tamtejszego czasu dokumenty dotarły do Chicago, dostarczone do "rąk własnych" a teraz czekanie.....
×
×
  • Dodaj nową pozycję...