Witam, Znalazłem się ostatnio między młotem a kowadłem. Otóż wynajmuję garsonierę w starej kamienicy. Mieszkam na parterze, wynajmując u jednego ze współwłaścicieli i bezpośrednio nad piwnicą drugiego. Dowiedziałem się, że sufit w piwnicy pod moją łazienką jest mokry. Wybrałem się na wizję lokalną i fatkycznie, tyle co w półmroku stwierdziłem to w obrębie moich instalacji (a przynajmniej wioskuję po układzie łazienki, że tak przebiegają) odpływowych jest pokaźna plama na suficie. Po pierwsze - do piwnicy jest "wyrąbane" jedno okienko, przez które spokojnie przedostaje się temperatura zewnętrzna. Po drugie - jak wspominałem kamienica jest stara, mieszkam na skraju oficyny, jestem docieplony z 3 stron nową izolacją a z czwartej innym mieszkaniem. Ale podłoga nie jest ocieplona jak i sufit w piwnicy. Wilgoć siedzi na suficie (wg "nie-mojego" współwłaściciela) od około 2 lat (ja mieszkam od maja). Na ten moment mogłem "grzebać palcem w cegłach" - dosłownie, jak w błocie. Powoli do sedna - jest bój o to, czyja to wina: czy to z mojego mieszkania leje się gdzieś woda (od dwóch lat!), czy może istnieje taka możliwość, że sufit "łyka" ciepło ode mnie i woda się skrapla w piwnicy? Dodam, że sufit bardzo sprawnie przewodzi ciepło, czy jak kto woli - ziąb. Jak na początku jesieni przesunąłem łóżko (jeszcze nie grzałem w mieszkaniu) to stojąc na boso w jego miejscu było czuć bardzo silny chłód. Czy ktoś potrafi postawić wstępną diagnozę? Czy mam rozgrzebywać łazienkę i sprawdzać hydraulikę? Pozdrawiam