Zazdroszczę łowów....
Mam podobny problem od trzech lat. Nikt nie wie, jezeli nie doświadczył tego na własnej skórze, jak to jest miec takiego ,,dzikiego" lokatora.
Ja naprawdę kocham zwierzęta i rozumiem tych, którzy na forum bronią ich praw, ale gdzie są moje prawa?
To jest mój dom, moje terytorium, miejsce gdzie odpoczywam i chce sie w nim czuć bezpiecznie.
Niestety tak nie jest... Boję sie każdej nocy... Biega to gdzieś pod dachówkami, hałasuje. Próbowałam różnych sposobów na odstraszenie.
Wreszcie zdjęliśmy płyty, dostaliśmy sie pod dachówkę... O dziwo nie było tam ani odchodów, ani innych śladów pobytu jakiegos zwierzaka.
Położyliśmy folię, watę nawet grubszą niz poprzednio i był spokój przez ok 2 miesiące. Nie mam pojęcia jak to dostaje sie do środka.
Najgorsze jest to, że nie dosypiam, staje sie coraz bardziej nerwowa, w pracy brakuje mi koncentracji. Syn w szkole zasnął na ławce, wzywała mnie wychowawczyni co sie dzieje??? Nie mam już siły!!! Co noc przeżywamy horror.
Pozdrawiam serdecznie
Zazdroszcze tym, którzy sobie z tym poradzili i trafia mnie szlag jak czytam by sie z tym zaprzyjaźnić, chociaz przyznam, że próbowałam....
Na dłuższą mete jest to nie możliwe