Witam wszystkich Forumowiczów! Z nadzieją, że poniższa lektura okaże się inspirująca i pomocna w poszukiwaniu wymarzonego wiejskiego dworku i następnie w budowie. My budowę dopiero zaczynamy, więc w miarę możliwości i na bieżąco będę opowiadać o naszych (mam nadzieje zabawnych i przyjemnych) przygodach :) Trudno zaczynać pisanie o sobie i swoich marzeniach i przygodach. Nigdy nie przypuszczałam, że zdecyduję się na taki rodzaj ekspresji, ale poszukiwania wymarzonej działki, a przede wszystkim wymarzonego projektu (przez długi czas dołujące i bezowocne) skłoniły mnie do podzielenia się z Wami swoimi przeżyciami. Być może komuś w ten sposób oszczędzę nieco zmartwień i czasu. Zaczęło się od tego, że od zawsze zakotwiczona byłam w historii i żyłam w kulcie tradycji i rodzimości. Ktoś może snuć marzenia na temat tego, co będzie w przyszłości, ja żałowałam, że nie wynaleziono wehikułu czasu rodem z powieści Wellsa. Czułam, że nie pasuję do tej chaotycznej epoki i marzyłam o pewnego rodzaju ucieczce w rodzaj utopii, jakim będzie „dom pod lipą”. Myślę, że uczucie to podziela wielu dziś ludzi, pragnienie ucieczki z pędu życia codziennego wypełnionego koniecznością pracy dla kogoś w swoją prywatną ciszę i spokój, zbudowanie swojego własnego świata, w którym będzie dużo czasu i miejsca dla rodziny i najbliższych przyjaciół… I się tam wspólnie zestarzeć i jak przyjdzie pora umrzeć. Może kiedyś ten dom stanie się wręcz mitycznym miejscem, gdzie prawnuki będą wspominać mnie i męża jako prababcię i pradziadka, co uciekli z miasta na wieś, bo chcieli żyć po ludzku? Takim miejsce dla mnie byłby wiejski dworek w jakimś pięknym otoczeniu, nie za duży i nie za mały, można powiedzieć na wymiar, gdzie ja i moje dzieci i dzieci moich dzieci….. No tak.. tylko kto mnie zechce za żonę i skąd niby wezmę pieniądze na działkę i dom? I w ten sposób spadałam z piedestału na ziemię szybciutko szybciuteńko i pozostawało iść do pracy I w tym miejscu oszczędzę Wam historii tego, jak to się stało, że jednak męża mam, bo sprawa ta nie ma charakteru budowlanego. Grunt, że odnalazłam osobę, która myślała podobnie i oto możliwości zaczęły prężyć się przede mną niczym muskuły! Z moim mężem, który wówczas był świeżo upieczonym narzeczonym, snuliśmy plany, jakaż to będzie ta nasza działka. Oczywiście nie za blisko i nie za daleko od rodziców i miejsca pracy, dalej od miasta, żeby w domu można było otworzyć okno i nie krzyczeć od razu z powodu hałasu nieustannie panującego na drogach dojazdowych, z pięknym widokiem i przestrzenią wokół domu, którą bym mogła starannie i podług wszelkich staropolskich zasad zagospodarować. (A przy okazji polecam dla zainteresowanych książkę DWÓR WIEJSKI. DZIEŁO POŚWIĘCONE GOSPODYNIOM POLSKIM, PRZYDATNE I OSOBOM W MIEŚCIE MIESZKAJĄCYM przerobione z francuzkiego PANI AGLAË ADANSON z wielu dodatkami i zupełnem zastosowaniem do naszych obyczajów i potrzeb, przez KAROLINĘ Z POTOCKICH NAKWASKĄ, w 3 Tomach. Poznań 1843. w Księgarni Nowej. Imprimatur „Dwór wiejski.” Czwalina, Censor. Posen, den 4. Februar 1843. Żadna to reklama, bo książki kupić się nie da, jak to pewnie uważny czytelnik zauważył, ale można ściągnąć z biblioteki internetowej. Świetna lektura, w której opisane jest zarówno to, dlaczego w jadalni musi koniecznie być łatwo zmywalna podłoga, jak również to, w jakich rękawiczkach należy pasać świnie ). Działka niemożliwa , jak się zdaje, do znalezienia znalazła się po tygodniu. Znajoma znajomej etc… Zobaczyliśmy zdjęcia, spodobała się nam niesamowicie, umówiliśmy się z dość ekscentryczną właścicielką, ale żeby spokojnie zobaczyć posesję pojechaliśmy tam potajemnie w nocy. Wizja lokalna zakończyła się tym, że dość efektownie wlazłam do rowu z wodą i żabami i wtedy się zakochałam! Tam były żaby! Następnego dnia okazało się, że nie tylko żaby, bo również piękny widok na łąki i las z bocianami, sarnami (sztuk 8 ) i jednym jeleniem pod lasem w pakiecie. Szkopuł był również, a co… Tydzień na decyzję i wizytę u notariusza, a my mięliśmy 1/10 ceny…. Syn mnie wzywa, więc śladem mistrzów narracji pozostawiam Was z niewiadomą…