Witam,
kupiłem niedawno mieszkanie na poddaszu w starej kamienicy (nie goły strych). Poprzedni właściciel zaczął tam wojować, jednak robił to jak umiał, w związku z czym jest dużo do poprawienia. Jednym z kwiatków, który odkryłem wczoraj i trochę mnie zmroził jest sufit w jednym pokoju. Otóż zdjąłem podwieszane płyty GK (słusznie czułem w kościach, że walająca się po strychu obok wełna mineralna i kawałki folii ISOVER w kuchni wcale nie znaczą, że pod nowo założonym sufitem jest izolacja...) i zamarłem. Pokój ma kształt prostokąta, 3m szeroki i 6m długi. Przebiegają 4 krokwie 6m właśnie, między którymi ułożone są takie małe deski, na których z kolei (w przestrzeni pod dachem) leży stara izolacja, jakiś piasek, czy glina - ponoć tak się dawniej robiło.
Powodem mojego zmartwienia jest jedna ze środkowych krokwii - pękła na środku i całość opadła o kilka cm. Ewidentnie mieszkanie było kiedyś podlewane, krokwia jest w tym miejscu cała czarna, na małych deskach widać grzyb. Deski oczywiście do wymiany (dobrze, że zdjąłem ten sufit, ciekawe kiedy by mi wszystko na głowę spadło), jednak nie wiem co zrobić z krokwią. Nie śmieje mi się jej wymieniać. Wymyśliłem trzy rozwiązania:
1. położyć tuż obok drugą, nową krokiew (wykuć w ścianach otwory i ją w nie wsunąć) oraz ściągnąc co 0.5m jakimiś mocnymi wkrętami obydwie, wcześniej podnosząć złamaną do oryginalnego poziomu i podbierając ją czymś do czasu złapania na całej długości
2. dać dwie łaty po jakieś 6 cm z dwóch stron złamnej krokwi bez wbijania ich w ścianę i złapanie w analogiczny sposó jak wyżej
3. wykuć otwory w ścianach poprzecznych i tak też dać dwa richtig ceowniki stalowe poziomując w ten sposób pekniętą krokwię i opierając ją na nich właśnie
nie wiem czy wszystko jasno opisałem, w razie czego wszystko dokłądniej opiszę. Z góry dzięki za wszystkie uwagi