Zadebiutuje na forum właśnie w tym temacie : ). Obecnie mieszkamy z mężem na pierwszym piętrze, docelowo przeprowadzamy się do mieszkania na piętrze ostatnim (siódmym). Najwyższe piętro było podstawowym warunkiem przy zakupie nowego mieszkania, głównie ze względu na sąsiadów, którzy mieszkają teraz nad nami i nieźle dają w kość. Moje osobiste zestawienie plusów i minusów wygląda następująco: Ostatnie piętro minimalizuje ilość sąsiadów, w dobrym przypadku można ich mieć tylko dwóch, czyli z dołu i jedną ścianą boczną. Optymalne rozwiązanie moim zdaniem, mniej okazji do konfliktów i przeszkadzania sobie nawzajem. Teraz mieszkamy na pierwszym piętrze, pod nami tylko pomieszczenie usługowe i każdy kto chce się dostać na wyższe piętro musi przejść koło naszych drzwi, a niestety, kulturalne zachowanie na klatce, które wpajała mi moja mama, czyli np. ściszanie tonu jest teraz ogromną rzadkością. Doskonale wiem, który sąsiad kiedy wraca z pracy czy imprezy, czy tego chcę czy nie : ). Kolejny plus to widok, nie mam lęku wysokości, więc dla mnie im wyżej tym lepiej. Do tego dochodzi taras, nie ma balkonu nad tobą (w naszym przypadku nie ma też żadnego balkonu pod nami), spokój, cisza, możesz sobie wytrzepać koc i sąsiad nie będzie kwękał, że mu kurzysz : ). Przy siedmiu piętrach winda jest oczywistością, zjeżdża prosto do garażu podziemnego, problem wychodzenia po schodach nie ma miejsca. Zakładam, że przypadki awarii windy będą jednak sporadyczne, a siódme piętro to nie 30, jakoś się dowlokę. Minusy: na pewno temperatura, choć w nowym budownictwie pewnie jest nieco lepiej, to jednak nie oszukujmy się, klima się przyda a i w zimie nikt nas nie 'dogrzeje' z góry. Chyba nadchodzi moda na mieszkania na najwyższych piętrach bo np. u naszego developera góry sprzedają się dużo lepiej niż niższe piętra. pozdrawiam! aha, i jeszcze jeden plus - dźwięki zewnętrzne. Jeśli blok nie stoi nad ruchliwą ulicą, to na najwyższym piętrze będzie zdecydowanie ciszej niż na niższych. Teraz dzieciaki odbijające piłkę tuż pod naszym balkonem przyprawiają całe mieszkanie o głuche dudnienie, prośby, groźby nic nie dają, trzeci rok próbujemy się przyzwyczaić i nie da rady. Okna pozamykane, stoppery w uszy ale co to za życie