o, tak... dialogi niedobre, bardzo niedobre - mnię szczęka z zawiasów się luzowała
podobał mi się Norton oraz sceny batalistyczne - no, jakoś do tej pory nie miałam wyobraźni, że oni wówczas takie fajoskie machiny mieli i tacy zaawansowani
reszta ciniutka - scenarzysta się nie popisał : bo o czym to było ???
ani tam jakiś konflikt religijny, ani poważny wątek romansowy, ani walka o władzę
takie srutu tu tu, pardon
a myślowego kaca mam po " Munholland drive" - film mi sie skleja tak w 3/4 - dalej nie idzie
muzyka Andżeli fajna za to, choć nic nowego