Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Zakręcona

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    230
  • Rejestracja

Informacje osobiste

  • Mój klub zainteresowań
    Budowa - wymiana doświadczeń

Profil płatny

  • Kategoria
    usługi

Zakręcona's Achievements

FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100)

FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100) (3/9)

10

Reputacja

  1. 19 maja mija 10 lat od przeprowadzki! Jeśli wahacie się, czy warto prowadzić takie dzienniki, to powiem Wam, że warto bardzo!!! Poczytałam o naszych przebojach i gdyby nie dziennik, połowy rzeczy bym nie pamiętała.
  2. Ja też nie mogłam się w ostatnich dniach zalogować. Myślałam że hasła zapomniałam. Cieszę się, że udało się zebrać środki na sprzęt dla Księżniczek. I ogólnie dziękuję za wątek. W trudnych chwilach czytam sobie i daje mi on siłę do walki o swoje dziecko.
  3. Witaj Mirku! Nie wiem czy mnie pamiętasz. Ale to zabrzmiało Dawno temu pisałam do Ciebie o moim synku, który podobnie jak Księżniczki opóźniony był mocno ruchowo bez żadnej konkretnej przyczyny. Przebadany został szczegółowo i nic lekarze nie znaleźli. Śpieszę donieść że w Boże Narodzenie zrobił swoje pierwsze kroki. Na początku czerwca, kiedy urodziła mu się młodsza siostra, musiałam kupić podwójny wózek, bo z chodzeniem było słabo. Mimo codziennych ćwiczeń szybko opadał z sił, bujał się na boki jak kaczka, jak dziecko które pierwsze kroki zrobiło wczoraj. Na chwilę obecną ma 2 lata 4 miesiące i chodzi na własnych nogach 1 km do żłobka! Panie opiekunki w nowym żłobku nie zauważyły by sprawnością ruchową odbiegał od innych dzieci. Ja oczywiście widzę, że nie jest tak sprawny, gibki jak rówieśnicy (może dlatego że wiem na co uwagę zwracać). Umysłowo był oceniany różnie. Generalnie przeciętnie, ale z zastrzeżeniem że spowolnienie rozwoju ruchowego spowolni rozwój intelektualny i że różnie może być w przyszłości. Na chwilę obecną jest ponad średnią. Jeszcze wiele pracy przed nami, ale wierzę że i Twoje Księżniczki będą z dnia na dzień coraz sprawniejsze. Pozdrawiam!
  4. IZA a czemu miałabym żałować? Gdybym kupiła mieszkanie od dewelopera czy do remontu też musiałabym się z fachowcami użerać. Dzięki temu że remont trwa, nie ma nudy, cały czas coś się dzieje. Jak już obrazki na ścianach powieszę, to mnie nuda zeżre. Mieszkanie w kartonach fajne nie jest, ale wolę powolutku pojedyncze pomieszczenia wykańczać niż nie móc spać przez 30letni kredyt. Zaglądam czasem do ofert z okolicy (bo to ona jest główną zaletą mieszkania tutaj) i nie znajduję nic ciekawszego czy choćby porównywalnego z naszym domem. No chyba że miałabym milion-dwa na zbyciu, to owszem, trochę domów byłoby wartych rozważenia.
  5. Dawno tu nie zaglądałam. Widzę, że od ostatnich fotek sporo się zmieniło. Nie pisałam, bo sporo się u nas rodzinnie działo. Starczyło by na akcję dobrej telenoweli. W międzyczasie trwał dalej remont. Szedł powoli i opornie i miałam wrażenie że nigdy się nie skończy. W zeszłym tygodniu wreszcie rozstaliśmy się z fachowcami i mamy odpoczynek od nich do wiosny. Pan mistrz postanowił wziąć odpowiedzialność za polecanego przez siebie fachowca i po wielokrotnym przekładaniu terminu, ciągłym braku odpowiednich narzędzi i materiałów wreszcie udało się poprawić wszystkie niedoróbki i fuszerki. W sierpniu odbyło się malowanie klatki schodowej na piętrze i na parterze. Z braku odpowiedniej drabiny, malarz musiał korzystać z konstrukcji o wątpliwej stabilności. Po analizie wszystkich za i przeciw zdecydowaliśmy się na zadłużenie i ocieplenie domu przed zimą. Fachowcy wybrani już wcześniej przystąpili do pracy. Mieli ocieplić dom, nałożyć strukturę, ocieplić i wypłytkować balkony. Poza tym wymienić dach nad wiatrołapem. Kto inny miał wykonać barierki na balkony. Panowie od ocieplenia z lekkim poślizgiem zabrali się do pracy. Oprócz ojca i syna pracowała ich wesoła ekipa. Wesoła, bo sporo tankowała. Zgłaszaliśmy to wielokrotnie synowi, ale twierdził, że jedno piwko nie zaszkodzi, a to naprawdę dobrzy fachowcy. No i tak jak się można było spodziewać, zdarzył się wreszcie wypadek. Jeden z pracowników był mocno napity (sądząc po zapachu, bo zachowanie tego nie zdradzało). Szef twierdził, że to może po weekendowym weselu tak go trzyma. Ocieplali wtedy ścianę na wysokości piętra, ja gotowałam w kuchni na parterze obiad i w pewnej chwili przed moim oknem przeleciał pan. Spadł na rynnę leżącą na tarasie w locie uderzając o rusztowanie. Wyglądało to strasznie, ale pan dość szybko się pozbierał. Nie był jednak w stanie wrócić do pracy. Szef zawiózł go na pogotowie, co potem szef skomentował że widocznie nie był tak bardzo pijany, skoro udzielono mu pomocy i nie odesłano do izby wytrzeźwień. Pan nie został zwolniony, bo podobno nikt jak on nie kładzie struktury. Po tej akcji inni panowie się rozzuchwalili i zaczęli jawnie tankować. Szef wreszcie poszedł po rozum do głowy i zwolnił wszystkich. Znaleźć nowych pracowników w sezonie łatwo mu nie było. Codziennie wracając z pracy widziałam na swoim podwórku nowych panów od ocieplenia. Szybko się zmieniali, bo podobno się nie znali na robocie. Sporo prac wykonali ojciec z synem osobiście. Panowie pracowali od świtu do nocy, więc dobrych jakościowo fotek nie ma. Zabraliśmy się też za taras. Wykonywał go mistrz (ten który poprawiał niedoróbki po swoim pracowniku w domu) wraz z synem. Wcześniej taras został skuty (zdjęcia na poprzedniej stronie). Tu niewiele widać do większość przykrywa folia, ale efekt końcowy prezentuje się tak na ten moment: Wiosną zostaną położone płytki i wymieniona balustrada. Najważniejsze że do pomieszczenia pod tarasem nie leje się ani nawet nie cieknie woda. Po ociepleniu domu zwęziły się schodki na taras. Zostaną „ulepszone” latem wraz z przebudową pomieszczenia poniżej tarasu. Na razie pomysłów jest mnóstwo, a ostateczny wariant pewnie zostanie wybrany w trakcie prac, w zależności od niespodzianek które odkryjemy w międzyczasie. Balkony to była droga przez mękę. Ocieplenie poszło szybko. Gorzej z płytkami. Znów wszystko było krzywe – i podłoże i zakupione przez mnie płytki. Panowie fachowcy wielokrotnie poprawiali. Aż sąsiedzi komentowali, ile czasu można taki malutki balkon płytkować. Później musieli podkręcić tempo, bo barierki były gotowe do montażu. Balkon od ulicy przed: I po: Balkon nad tarasem przed: I po: Później została już wydawało by się drobna robótka, czyli wymiana daszku nad wiatrołapem. Najpierw zakład pomylił się i źle uciął blachę. Wreszcie przyjechała właściwa. Panowie położyli i czekaliśmy na deszcz. No i tak to wyglądało od wewnątrz: Woda ciurkała do środka. Fachowcy przyjeżdżali, uszczelniali, a z każdym deszczem pojawiały się nowe zacieki. Mniejsze, ale jednak były. Teraz nic już nie cieknie. Podbitka również już jest na miejscu i tak prezentuje się wiatrołap: Dla przypomnienia. Tak było wcześniej: We wnętrzu domu również bardzo powoli zachodzą zmiany. Żaden pokój nie jest jeszcze w 100% wykończony, więc nie pokazuję. W kuchni pojawił się zegar: Lodówka nie straszy już wielką płaszczyzną bieli: Z tą naklejką też nie obyło się bez problemów. Zamówiłam w internecie, zapłaciłam i czekałam na listonosza. Czekałam cierpliwie – w końcu to produkt na wymiar, ale po 10 dniach napisałam maila z prośbą o nr przesyłki. A sprzedawca oburzony pisze, że wykosztował się na produkt na zamówienie i na wysyłkę (przecież za to z góry zapłaciłam), a paczka wróciła do niego z adnotacją, że nie ma takiego adresu. Ciśnienie mi się podniosło i na pocztę (bo przesyłki rejestrowane i zwykłe odbieram prawie codziennie) i na sprzedawcę, bo nie raczył mnie o tym poinformować. Siedział cichutko mając i towar i pieniądze za niego. Moja lodówa jest wielka. Trafiło by się kolejne zamówienie na ten wzór i by sobie jeszcze przyciął tą matę na mniejszy wymiar. Sprzedawca nie zamierzał powtórnie wykosztowywać się na wysyłkę. Po długiej wymianie maili (ze strony sprzedawcy w bardzo niekulturalnym tonie delikatnie mówiąc), wizycie na poczcie i mojej i sprzedawcy, sprzedawca łaskawie nadał jeszcze raz paczkę, która dotarła bez problemu. To by było na tyle. Teraz prace stoją, a my staramy się jak najszybciej spłacić długi zaciągnięte na ocieplenie. Powoli przymierzamy się do wykończenia pomieszczenia: garderobograciarnia i poszukujemy funduszy na dokończenie tarasu i masę innych drobnostek, które nie przeszkadzają w użytkowaniu domu, ale rażą zmysł estetyczny.
  6. Mirku, mam nadzieję, że się nie obrazisz, ze piszę to w Twoim wątku, ale wiem że zaglądają tu osoby mające pojęcie o medycynie. Dziecię me było dziś z tatą w Międzylesiu i wyszło, że badanie: Izoformy Transferyny (CDG) w surowicy (jeśli dobrze przez telefon usłyszałam) wyszło źle. Co to znaczy? W internecie znalazłam tylko, że to oznacza zaburzenia syntezy N-glikanu. Jak przy tym postępować? Lekarz nic nie powiedział, kazał nie panikować dopóki powtórne badanie nie potwierdzi diagnozy, ale ja oczywiście chciałabym wiedzieć na czym stoję i jak pomóc czy choćby czym nie szkodzić dziecku.
  7. Napisałam na priv.
  8. Przystępujemy do ocieplania domu i czas wybrać kolor elewacji. Wymieniamy też rynny i parapety. Mnie szczerze mówiąc jest wszystko jedno, nie znam się na kolorach.Poczytałam o odbijaniu światła. Chciałabym niebrudzący (czyli biały odpada) i nierzucający się w oczy. Dach płaski, czyli koloru niewidocznego. Okna białe, drzwi zewnętrzne brązowe. W związku z tym myślałam o brązowych rynnach. Proszę o pomoc w doborze koloru: parapetów zewnętrznych, elewacji, barierki na balkonach. Myślałam o kolorze kremowożółtym - elewacja, parapety - brąz, nie wiem co z barierkami - też pewnie na brąz malowane. Aha, nasz dom to połówka bliźniaka. Druga połówka jest szara (cegła silikatowa). Nie wiem czy sąsiad ma malowanie w planach czy nie. Czy ten krem nie pogryzie się z szarością?
  9. Remont idzie jak krew z nosa. Prace niezbędne do mieszkania są już wykonane, więc i zapał osłabł. Poza tym cały czas męczymy się z naprawą usterek. To znaczy z fachowcem który u nas pracował i z panem, który go polecał. Wersje zmieniały się z dnia na dzień. Ostateczna jest taka, że nasz fachowiec wypiął się na swojego mistrza, który go polecał, więc chcąc nie chcąc to właśnie ten mistrz będzie po nim niedoróbki poprawiał. Ręczył za niego, to teraz ma. Ten sam mistrz ma robić taras. Jeszcze w zeszłym tygodniu mówił, że nie ma na to czasu, chęci, siły i zdrowia, a dziś zmienił zdanie. Domyślam się, że przyczynę znam. Nie rozmawialiśmy jeszcze o pieniądzach, wiec los tarasu jest nadal niepewny. Dogadaliśmy się za to z panami od ocieplenia. Za 2-3 tygodnie ruszają z pracami. Oby pogoda sprzyjała. Jako że taras i ocieplenie to kosztowne imprezy, nie trwonimy na razie środków na nic innego. Działamy tym, co mamy. W ten sposób nasze meble ze starego mieszkania zyskują drugą szansę. SALON Część naszego księgozbioru jest już na właściwym miejscu. Regały zabraliśmy z poprzedniego mieszkania. Tam stały w przedpokoju. Teraz awansowały. Nie mogliśmy się z nimi rozstać, bo dużo czasu i pracy im poświęciliśmy. Zwłaszcza na lakierowanie. Kolejny regał również chcieliśmy zrobić sami, ale okazuje się że w najbliższym sklepie brak materiałów o oczekiwanych parametrach. Wtedy pomyśleliśmy o pójściu na łatwiznę i zamówieniu gotowca z internetu. Znów problem: gotowce mają typowy rozstaw półek, który nam (a raczej naszym książkom) nie odpowiada. Na razie myślimy co dalej z tym zrobić. SPIŻARNIA Przypominam, że to kiedyś wc było. Jeszcze nie jest skończona, ale coś się zmieniło, to wklejam. Znów miks mebli ze starego mieszkania. Szafki w kolorze olcha z pokoju Juniora, szafki wenge z łazienki, regały z balkonu. Z nimi było najwięcej roboty. Trzeba było pozbawić je drzwi, boków i tyłów pieczołowicie przez nas przytwierdzanych kilka lat temu, bo balkon miał ponad 2m wysokości, a spiżarnia – najniższe pomieszczenie w domu – 167cm. I na koniec POKÓJ JUNIORA: Jedyny umeblowany pokój. Wszystkie meble pochodzą z mieszkania poprzedniego. Regały na zabawki były wcześniej regałami na książki. Biblioteka Młodego wygląda dość skromnie przy naszej, ale zanim chłopak się czytać nauczy, ma szansę zwiększyć kolekcję. Pudło kartonowe czeka na rozpakowanie, w worku są zabawki dla starszych dzieciaków, które czasem nas odwiedzają. Najstarszym meblem jest biurko. Towarzyszyło mi przez całą edukację szkolną, jest w wieku zbliżonym do mojego. Dla mnie to nówka sztuka, moja siostra przez całą edukację korzystała z biurka szkolnego naszej mamy, a na działce użytkujemy biurko z czasów szkolnych wuja, który jest już dobrze po 70. Designerskiego szału nie ma, ale jest „coś z niczego”. Myślałam, o odświeżeniu biurka, ale to w dalszej przyszłości. Ten pokój pewnie najczęściej będzie się zmieniał, wraz ze zmianami potrzeb lokatora. Dlatego też nie inwestuję na razie w jego umeblowanie. Poluję jedynie na jakieś fajne wiszące lampki. Takie z jednej strony dziecięce, a z drugiej nie zobowiązujące do konkretnej tematyki pokoju. Młody jest pokojem zachwycony. Najbardziej przestrzenią. Nowy pokój jest ok. 3 razy większy od starego, a mebli niewiele więcej. W poprzednim mieszkaniu nie mogliśmy znaleźć miejsca, w którym moglibyśmy rozłożyć puzzle piankowe, a tu mieszczą się bez problemu w jego pokoju.
  10. Wpisz sobie w google "konkurs komplet drzwi do domu" to Ci nazwa firmy wyskoczy
  11. Da się. Siostra też zaraz po ślubie, do malutkiego mieszkanka kupiła 120-tkę. Ona szczupła, mąż normalnej postury - było OK. Potem mąż przytył , ona zaszła w ciążę no i było na prawdę ciężko. Na tyle, że do nowego mieszkania kupili 160cm, a myśleli o 180, ale się nie zmieści. My śpimy na 140 i jest ok, jesteśmy raczej szczupli. Na tej szerokości mamy już opcję spania na przeciwnych brzegach łóżka. No i okazało się na tyle szerokie, że niezbędne są 2 kołdry.
  12. Pan od tarasu nas olał. To znaczy zadzwonił, że przed wrześniem nie przyjdzie. A sprawa nagli. No i tak od słowa do słowa udało mi się moich chłopaków (czyli męża i tatę) przekonać, że to łatwizna i że sami sobie z tym poradzą. Czasu mają mało, bo weekendy nie wchodzą w grę u taty, więc za 2 tygodnie będą działać popołudniami po pracy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. No właśnie. Mąż od poniedziałku zaczyna pracę. Nic nadzwyczajnego. Po porostu taka praca tymczasowa, żeby w domu nie siedzieć, bo to jego bezrobocie źle wpływa na moją psychikę
  13. Brodzik już naprawiony. Za 24h testujemy szczelność Sedesy też już się nie kiwają. Dostałam wycenę ocieplenia dachu. Jest tak samo wygórowana, jak wcześniejsza wycena ocieplenia ścian od tego samego wykonawcy. Dlatego też umówiłam się na spotkanie z innym ociepleniowcem. Pan przyjechał z synem. Pooglądali. I nie kazali jak poprzedni wykonawca robić wszystkiego na raz, tylko rozumiejąc ograniczenia finansowe, zaproponowali pracę etapami. Zaproponowali 2 rozwiązania docieplenia dachu, powiedzieli co na balkonie trzeba zrobić przed ociepleniem ścian, a co można po. Czekamy na wycenę i wtedy decydować będziemy, co robimy tej jesieni. Najprawdopodobniej będą to balkony + styropian zaciągnięty klejem na siatce na ścianach. Za rok tynk i ocieplenie dachu. Ogólnie panowie spodobali mi się. Wiem, że subiektywne odczucie sympatii lub jej braku nie powinno być decydujące przy wyborze wykonawcy, ale tu akurat mam wrażenie, że mówimy tym samym językiem i że się z panami dogadamy.
  14. niemodna dom był już trochę grzany. Zimą grzejnikami elektrycznymi, żeby fachowiec nie zamarzł Później piecem 2 czy 3 tygodnie przed cyklinowaniem parkietu. Następnie tydzień pod koniec maja jak nastały chłodne dni. Wydaje mi się, że ta wilgoć już została ze ścian wypędzona. sterowiec rozsądne jest to, co piszesz. Spróbuję zatem znaleźć tańszą ekipę, tańszy materiał, kolejnego pożyczkodawcę i ruszamy z ocieplaniem. Ale bez przesady z tą taniością, w końcu dom się raz w życiu ociepla. Czyli ma być dobra jakość w rozsądnej cenie. U nas cały czas praca wre, ale jestem w lekkiej niedyspozycji, czyli byczę się na L4. Jak dojdę do siebie to powrzucam zdjęcia z opisami. W skrócie: pan od tarasu codziennie przekładał się na następny dzień, aż dziś przełożył się na wrzesień. Chyba się rozstajemy. Z żalem, bo sympatyczny i konkretny gość. Wczoraj był pan, który polecił nam naszego fachowca od wykończenia domu. Obejrzał niedoróbki. Mówi, że już z naszym fachowcem nie współpracuje i go nie poleca, bo nasz dom jest drugim z kolei w którym sporo rzeczy jest zrobionych niedokładnie. Dziś po południu pan przyjdzie i naprawi najpotrzebniejsze rzeczy (prysznic i wc), a za półtora tygodnia przyjdzie razem z tamtym fachowcem i podobno skutecznie przekona go do podokańczania niedoróbek. Jeśli fachowiec tego nie zrobi, to pan - jako że go polecał - zrobi to za niego. Mąż dostał od pana kategoryczny zakaz naprawiania błędów wykonawcy. Fachowiec kasę wziął, gwarancję dał, to teraz ma poprawić. W ten sposób malowanie klatki schodowej odbędzie się pewnie za rok bo do obrobienia są wszystkie drzwi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...