O bezprzewodówkach było już tyle, że hoho
Bezprzewodówki powstały po to, żeby umożliwić wykonanie instalacji w obiektach, w których kabli nie da się położyć, bo:
- są już wykończone i za duże byłyby koszty wykonania estetycznego okablowania
- są np. zabytkowe i żadne wiercenie itp. nie wchodzi w grę.
Bezprzewodówki mają dwie podstawowe wady, które w zasadzie zmuszają do traktowania takich rozwiązań jako zło konieczne:
1. bardzo łatwa i tania możliwość zagłuszenia (skuteczną zagłuszarkę da się zrobić za mniej niż 50zł !!!). Jasne, lepsze centrale bezprzewodowe wykrywają i sygnalizują fakt zagłuszania - ale co z tego, skoro alarm nie spełnia wtedy swojej roli, czyli nie zabezpiecza? Co więcej, taka informacja o zagłuszaniu (czyli o problemach z komunikacją czujka<->centrala) wiele nie wnosi, bo tak naprawdę źródło zakłóceń może najdować się poza posesją i jest po prostu nie do namierzenia bez specjalistycznych przyrządów typu analizator widma. Czyli centralka de facto nam jedynie sygnalizuje, że... właśnie nie mamy alarmu
2. odwieczne problemy z bateriami zasilającymi czujki, które zgodnie z prawem Murphy'ego padają zwykle wtedy, kiedy jesteśmy na urlopie itd. Czyli - kolejna rzecz, o której trzeba pamiętać.