Postanowiłem niniejszy dziennik kontynuować na razie w naszej http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=1190483" rel="external nofollow">GALERII gdyż mamy jeszcze niecałe 3 m-ce do wprowadzenia sie a co za tym idzie brakuje czasu na wszystko.
Postaram się jednak od czasu do czasu coś to wpisywać by dziennik nie stracił sensu bycia.
Jak się przekonałem owego 13-tego październikowego dnia 2005 rok, że spraw z budową nie powinno się załatwiać. Dlaczego? Spotkanie z Panią Darią S. Panią projektant-architekt zaowocowało pozbyciem się z mojej strony pierwszych (nie licząc opłat notarialnych) pieniędzy w wysokości 150 zł sporządzony projekt łazienki na piętrze. Po pierwsze było to nasze drugie spotkanie a po drugie nic wcześniej nie ustalaliśmy na temat płatności za szkic, w zasadzie, rozplanowania urządzeń sanitarnych i ustawienia ścianek działowych. Jako, że rodzice wychowali mnie z miękkim sercem to zapłaciłem za rzekome 4h pracy Pani projektant-architekt i pożegnałem się z nią bezpowrotnie. Potraktowałem to jako pierwsze frycowe, które każdy z nas kiedyś zapłacił lub kiedyś zapłaci.
By było jeszcze ciekawiej w/w Pani "krzyknęła" sobie za zaprojektowanie całego domu ok 15-20 tys zł. To była jej odpowiedź na moje pytanie: To w takim razie jeśli szkic i rozrysowanie wc i umywalek w łazience kosztuje u Pani 200 zł (bo 50 utargowałem) to ile będzie kosztował projekt całego domu?
Ale jak już niedługo zobaczycie i się dowiecie cała sprawa szybko ucichła bo znaleźliśmy w tydzień po niemiłym zdarzeniu obecną Panią projektant (bez architekt), której praca podoba się nam od samego początku a i współpraca przebiega całkiem ciekawie.....
Króciutko i zwięźle bo szkoda waszych oczu. Kupiliśmy we wrześniu 2005 roku nasz wymarzony, jak się nam wydaje, dom. Stan surowy zamknięty (bez drzwi garażowych i wejściowych).
Domek 254m2, kubatura 1000m3, ściany beton komórkowy 36cm jeszcze nie ocieplony. Działka w sumie 15 arów.
Dziennik (duży zeszyt A4) prowadzę głównie ja, czyli Wojtek. Moją osobę uraczycie też na tym forum i popełnione przeze mnie tematy.
Jeszcze parę krótkich zdań dlaczego.
Był to, jak szacujemy, około 30 dom, który zobaczyliśmy w ciągu roku i to chyba się nazywa miłość od pierwszego wejrzenia.
Duży przestronny salon z kominkiem, wokół cisza, spokój, nawet krowa za płotem się pasła i ten prepiękny widok na góry.
Jak się później okazało mamy też wspaniałego i życzliwego sąsiada co dzisiaj się rzadko zdarza. Jest aniołem stróżem naszego domu, wtajemnicza nas w życie regionalne, poznaje z pozostałymi sąsiadami lub mówi, których unikać
Jedną z regionalnych atrakcji jest też niedalekie gospodarstwo rolne, gdzie hodują m.in. 24 krowy a co za tym idzie sprzedają przepyszne swojskie mleko i biały ser, które moglibyśmy jeść codzienie. To pewnie dlatego, że nasze babcie mieszkają na wsi a my doceniamy walory czystego i swojskiego jedzenia, o które dzisiaj coraz trudniej.
Nie wspomnę też o drugim sąsiedzie, który hoduje nutrie na pyszną wędzoną kiełbaskę, którą mieliśmy okazję jeść niedawno po zakupie domu.
Generalnie można powiedzieć jak na początek wszystko wygląda kolorowo i oprócz naszych mocnych wiatrów (halny) nie ma się do czego przyczepić. Jednym słowem strzał w 10-tkę.
Ale by Was już nie zanudzać zapraszam do http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=1190483" rel="external nofollow">naszej galerii