Kilka osób wymieniających tu poglądy robi wrażenie jakby budowali dom na góra 10-12 lat i uwielbiają patrzeć jak dzieci radośnie baraszkują w ogródku albo szaleją na saneczkach. Dzieci dorastają i zaczyna się koszmar dowożenia na zajęcia, na rozrywki, a potem odbierania nocą, bo już nie ma autobusu, bo z autobusu droga niebezpieczna itp. Z czasem zaczynamy chorować, zaczyna się problem z dostępem do lekarza, do badań itp No i bardzo ubożeje życie towarzyskie, jeśli grono przyjaciół zostaje w mieście. Początkowo superowo, bo chętnie przyjeżdżają na grilla. Ale to szybko się kończy, bo piwka już nawet, przynajmniej kierowca, wypić nie może. Zakupy większe, niby nie problem, można podjechać jak się ma samochód do marketu w mieście, ale one już nie są tanie, bo trzeba dodać cenę paliwa. Wymiana opon-co za problem? W obie strony do miasta i już są. Siedziba banku? To samo. A wbicie się spod miasta do miasta do pracy w godzinach szczytu? To tylko nieliczne utrudnienia, do których dodajcie sobie, że w naszym klimacie kilka miesięcy to zima, śnieg, śliskie drogi i roztopy. Mieszkam od 6 lat w małym miasteczku, 30 km od Poznania. Wszystko mogę kupić na miejscu, a i lasy i jezioro pod nosem. Ale... gdy się wprowadzaliśmy dzieci były w szkole średniej i na studiach. Co z tego, że były autobusy PKS skoro jeżdżą tylko do 22-giej? A w weekend 3 razy na dzień? Skończyło się na dodatkowym koszcie pt samochód dla syna (córka w międzyczasie wyszła za mąż i mieszka w Poznaniu). Kupno+utrzymanie auta mało nie jest. Gdy nam auto nawali jesteśmy uwięzieni. Nikogo nie namawiam: zostań w mieście albo uciekaj na sielską wieś. Tylko decydując się na wieś nie myślcie tylko o dziś, tu i teraz. Myślcie o zimie, o tym co za 5-10-15 lat.