Dobrze przemyślałem. wybudowałem dom w pięknym miejscu. Graniczę z sąsiednią działką na długości 120m. Jej właściciel, poniekąd bardzo sympatyczny, nic tam nie robi. Twierdzi , że ma dwie małe córeczki i może one kiedyś tam coś wybudują. Mają 8 i 10 lat. Kilka razy w roku dzwonie do gościa i błagam go, żeby skosił metrowe chaszcze bo rozsiewa to wszystko po moim ogrodzie. Kosztuje go to 200zł i robi to bardzo niechętnie po moich 10 telefonach. Jeść nie woła niech stoi. A chałupa z gnojówką? Zapraszam w okolice najdroższej krakowskiej dzielnicy Wolę Justowską. A krakowski Salwator? Piękne duże mieszczańskie domy, kamienice ale rozsypujące się ogrodzenia, spadające tynki, właściciel potomek sławnego kiedyś rodu, dziś bieda z nędzą, przyczynia się do ruiny najpiękniejszej krakowskiej dzielnicy bo co? Bo nie stać go na remonty, sprzedać nie chce bo nie musi. Właśnie dlatego jestem za podatkiem katastralnym. Sorry!