Nie mam ulubionego grillowego przepisu, bo niestety - moja wymarzona grillowa potrawa jeszcze nie powstała
Ale - nic straconego!
Pomysł na nią powstał w trakcie wyprawy na Maderę, najpiękniejszą spośród wszystkich wysp.
Madera to kraina wiecznej wiosny, kraina zalesionych wzgórz, pięknych plaż, tajemniczych levad i naprawdę pysznego jedzenia.
Maderę najciekawiej poznaje się jeżdżąc samochodem i w trakcie jednej z takich wypraw, daleko od gwaru stołecznego Funchal, odkryliśmy niesamowite miejsca - leśne polany, na który zamontowano wielkie grille i stoły piknikowe.
Niestety, nie mieliśmy okazji z nich skorzystać i właśnie stąd wziął się przepis, który nigdy nie powstał
Jestem pewna, że cudownie byłoby wstać o świcie i na rybnym targu kupić wszystkie wspaniałe lokalne owoce morza - wielkie krewetki, groźnie wyglądające espady, gigantyczne tuńczyki, a następnie jechać w góry, rozgościć się na polanie, rozpalić wielkiego grilla i grillować aż do wieczora.
Do pełni szczęścia nie potrzeba wiele - może odrobinę przypraw i świeżych cytryn dla smaku, których na Maderze nie brakuje (gorąco polecam pyszną maderską herbatę cytrynową - wystarczy kawałek skórki cytryny zalać gorącą wodą - pycha!), a także trochę czosnkowego chleba, również maderskiego specjału.
Taka uczta, w połączeniu z pysznym miejscowym winem, zachodzącym słońcem, zapachem lasu i smakiem świeżego powietrza w płucach, będzie na pewno niezapomnianym przeżyciem!
A dla mnie to powód, dla którego po prostu muszę tam wrócić!!!
Pozdrawiam serdecznie,
vaniliam