No dobrze kolego, ale jak w takim razie wytlumaczysz masakryczne polskie wesela, za ktore ludzie placa cholerne pieniadze? Mozna sie spotkac, pobawic, potanczyc, ale te masakry, ktore odchodza na weselach, przesciganie sie w glupotach, to poprostu rece opadaja. Jakos nikomu nie przeszkadza, ze trzeba zaplacic za to ciezkie pieniadze, ludzie biora na to kredyt i jeszcze przescigaja sie w glupocie. Ja w zadnym razie nie jestem architektem, nie mam nic wspolnego z ta branza. Zabralem glos, bo mnie rowniez poraza wszechobecna tandeta, bezguscie, dulszczyzna i kołtuneria. Mamy jeszcze wiele do nauczenia sie i nadrobienia jako spoleczenstwo, przykladami moge sypac z rekawa, wezmy ot tak, dla przykladu ustawianie sie w kolejkach, przeciez to jest jakas masakra, przepychanie sie, rozpychanie, albo jak w urzedzie sa 3 okienka to zamiast uformowac jedna kolejke to cwaniactwo, kombinowanie i przeskakiwanie miedzy kolejkami do poszczegolnych okienek. Przyklady mozna mnozyc ale szkoda zycia i zdrowia, trzeba wychowywac nasze dzieci, aby mialy gust, smak, kulture osobista i obycie. Swego czasu mieszkalem w bloku i nad nami mieszkalo mlode malzenstwo z dzieckiem, taki 5 letni chlopczyk. Codziennie tata wracal z nim ze spraceru albo z jakichs zakupow, i ten chlopczyk uderzal reka albo zabawka w barierke na klatce, prowadzil bardzo glosne monologi albo dialogi z tata na klatce, czesto na kazdym pietrze przystawali na minute lub dwie i tata dumnie bardzo glosno cos mu tlumaczyl. Nazywalismy ich z zona, rodzina kołtunów, bo Ci ludzie mieli za nic innych współlokatorów mieszkajacych w tej klatce, nie szanowali ich spokoju, oraz prawa do ciszy, i co te kołtuny przekazały dziecku? Nic, wychowywały małe kołtuniątko. I tak to sie kreci i historia zatacza koło ...