Witam Was serdecznie. Za potrzebą ogrzania dobudówki do domku o powierzchni 30m^2 zdecydowaliśmy się na zakup piecyka na drewno. W związku z tym, że żona zajmuje się wypiekaniem domowego chleba wpadł nam w oko taki oto piecyk z piekarnikiem. TUTAJ Dzisiaj odbyła się pierwsza próba, na jeszcze niezabudowanym tarasie. Kominek prowizorycznie podłączony do kanału komina. Próba rozpalenia techniką "od góry" Komora jest mała więc poszły dwa większe kawałki na dół, takie po pół kilo, mniejsze na wierzch i podpałka. Rozpalenie jak to z paleniem od góry trochę zajęło, ale ciąg był dobry, wszystko zaskoczyło. Jak całe drewno się rozżarzyło i temperatura na piekarniku wskoczyła na 270 stopni zaczęło nieprzyjemnie śmierdzieć z piekarnika. Po otworzeniu drzwiczek wydostały się kłęby dymu. Pomyślałem, że może coś musi się przepalić - "wyśmierdzieć". Temperatura na piekarniku wzrosła w okolice 300 stopni i zaczął się problem. Sznur uszczelniający drzwiczki piekarnika zaczął przywierać do piecyka. Okazało się, że farba zaczyna się robić płynna... Przy otwieraniu drzwiczek piekarnika zahaczyłem rękawicą o obudowę drzwiczek i... Farba została na rękawicy !?! Szczęka mi opadła. Spaliłem piecyk dwoma małymi ćwiartkami drewna? Obmacałem piecyk w kilku miejscach i wychodzi na to, że. NA drzwiczkach komory spalania, farba trzyma się bez problemów. Na drzwiczkach wyżej - gdzie na chłopski rozum temperatura powinna być niższa niż przy samej komorze spalania farba schodzi praktycznie na całej powierzchni. Na obudowie w jednym miejscu na wysokości paleniska też farba schodzi. Podpowiedzcie mi teraz, czy coś schrzaniłem, czy producent przesadził z oszczędnościami? Czy mogę liczyć na naprawę / wymianę, czy temat jest nie do przejścia? Ewentualnie jeżeli to moja wina, bo wrzuciłem za dużo drewna - jakkolwiek to brzmi, to jak to teraz naprawić? Zedrzeć całą farbę i pomalować piecyk na nowo? Dzięki za wsparcie.