Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

antykasztan

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2
  • Rejestracja

O antykasztan

  • Urodziny 24.07.1989

Informacje osobiste

  • Płeć
    Kobieta
  • Mój klub zainteresowań
    Okna, drzwi, bramy garażowe

Dane osobowe

  • Województwo
    dolnośląskie

Profil płatny

  • Kategoria
    usługi

Converted

  • Tytuł
    WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania

antykasztan's Achievements

WITAJ, czytaj i pytaj... :)

WITAJ, czytaj i pytaj... :) (1/9)

10

Reputacja

  1. niestety sam główny pień jest tuż za moim płotem na chodniku (czyli już nie moje a gminy), a dalsza część pnia w górę i wszystkie jego rozgałęzienia położyły się po płocie i wiszą nad całą ścianą mojego domu, niektóre gałęzie podobnie jak u sąsiada ocierają się o moje ściany i okna, a średnia odległość gałęzi od ściany to 2-2,5 m !, niestety wiem tak jak ktoś tu wyżej napisał o przepisach, że nie mogę niczego sama poucinać, wyciąć ani podkopać. Dlatego postanowiłam że nie użyję randapu, tylko już teraz co tydzień będę lać po 1kg gorącego roztworu soli z dodatkiem kwasu akumulatorowego, w końcu kilo soli to około 2zł a ta kwota na tydzień to nie tragedia, do wiosny muszą te drzewa wykorkować, bo kontynuuję drugie studia i mam dość siedzenia od rana do nocy siedem dni w tygodniu w ciemnym pokoju przy włączonym świetle,a jak spróchnieją, zgniją i obumrą to napiszę o wycinkę, soli nikt mi nie udowodni, ale randapu bym się bała.
  2. Problem jest dość złożony i nie chodzi tu o niszczenie przyrody, lecz rozwiązanie problemów dotyczących zdrowia psychicznego spowodowane depresyjnym działaniem dwóch 60-letnich kasztanów, w dodatku są one chore, przeżarte przez pasożyty, nawet liście na wiosnę pojawiają się małe, karłowate i takie pozostają do opadnięcia w tym okresie. Mieszkam w domu jednorodzinnym z własnym ogrodem na rogu, przed oknami pokoju w którym się uczę i śpię w odległości 8 metrów od okien rosną dwa duże, rozgałęzione 60-letnie kasztany. Pomijam już ten syf w postaci liści który leci na cały ogród (mam tylko iglaki bo nie lubię liściastych) i muszę się naszarpać średnio co trzy dni aby to pograbić a gmina palcem nie tknie w kierunku porządku w swojej gminie, ale ciemność jaką fundują mi te drzewa jest nie do zniesienia. Mam 24 lata a kasztany 60 lat, więc możecie sobie wyobrazić jak one są wysokie, tak więc przysłaniają nie tylko mój dwupiętrowy dom (a strona domu z której wychodzą okna na kasztany jest całkiem ciemna) ale bujne gałęzie zasłaniają mi okno, a duże kępy liści są od okien już 2,5m bo tak się położyły po płocie. Każdy kto był u mnie widział potrzebę włączenia światła w dzień! bo tak jest ciemno, zarówno w moim pokoju do nauki, kuchni i w pokoju stołowym. Każdej wiosny i jesieni, dwa razy do roku wysyłane jest pismo do gminy z prośbą o podcięcie umotywowane właśnie tym problemem, ale nigdy nie doszło do podcięcia, samej nie da sie jawnie nic zrobić bo raz że za wysoko to od razu byłyby problemy. Ludzie z gminy chyba udają i jest im z tym dobrze że ktoś sobie nerwy szarpie i popada w coraz gorszą depresję, bo nie dość że w tym kraju dni słonecznych mało, to czuję się jakbym mieszkała w ciemnej tajdze. Liście są chore, karłowate ale niestety jest ich dużo w licznych głębach i rozgałęzieniach. Poczytałam wiele informacji na temat roundapu/randapu, i wiem że leje się jego roztwór na liście i łodygi. Mogłabym polać liście, ale jak zaczęłoby schnąć, palić je to od razu byłoby widać a donosicieli nie brakuje. Moje pytanie brzmi czy przy okazji grabienia/kręcenia się koło drzew mogę rozlać ( i ile razy) randapa po pniu i widocznych korzeniach dwóch kasztanów? niektórzy wypowiadają się że ten silny środek wniknie w glebę, przeniknie korzeniami do systemu i załatwi badyla.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...