To teraz ja się pochwalę czystym spalaniem oraz zadam kilka pytań jeszcze, bo człowiek uczy się każdego dnia
Po kilku tygodniach wprawy doszedłem już ile węgla wrzucić żeby palić daną liczbę godzin, teraz trzeba poczekać na jakieś mrozy, żeby przetestować tą metodę. Każdy z domowników zauważył poprawę. Ojciec ostatnio podczas czyszczenia pieca zauważył, że węgiel spala się do końca i że popiół jakiś taki bardziej bielszy. Chcąc nie chcąc zostałem teraz głównym rozpalającym w domu. Także spalanie od góry jak najbardziej na PLUS.
Pytania
- Przed rozpaleniem wyciągam niewypalony węgiel z poprzedniego dnia i mieszam go z świeżo rzuconym węglem do pieca. Czy ten spalony węgiel ma jeszcze jakieś właściwości, które można z niego wyciągnąć podczas drugiego spalania?
- Zauważyłem że gdy węgiel pali na górze to tak z dwie godziny po rozpalaniu gdy otworze dolne drzwiczki widzę, że pojawia się już żar na samym dole. Czy tak powinno być? Wydaje mi się, że gdzieś robię błąd, skoro węgiel ma się spalać stopniową z góry na dół.
- Mam problem z ustawieniem temperatury pieca. Tzn jak mam ustawić ten miernik, aby pokrywa na dolnych drzwiczkach zamykała się automatycznie. Połączona jest ona z łańcuszkiem z pokrętłem na górze pieca, gdzie narysowana jest skala temperatur. (mogę zrobić zdjęcie jak niezrozumiałe).
A na koniec moja metoda rozpalania:
Na sam dół kładę grube kawały węgla, na które sypie nie do końca spalony węgiel z poprzedniego dnia. Całość przysypuje drobniejszym węglem. Komora pieca nie jest zasypana w połowie (w plusowe dni spokojnie w piecu pali się przez 8h). Na to trochę drewna i papier. Z komina przez pierwsze kilkanaście minut czarny dym, który stopniowo się zmniejsza, aż w końcu zanika. Przy 50 stopniach na piecu zamykam ręcznie dolną klapkę i wsadzam zapałkę, aby zostawić jakiś dopływ powietrza (dobrze robię?). Gdy już widzę, że palenisko się wypala i na piecu temp. 35-40 stopni, otwieram dolne drzwiczki, aby węgiel wypalił się. Z niecierpliwością czekam teraz na mroźniejsze dni, aby zwiększyć załadunek węgla i przetestować w nowych warunkach spalanie. Efekty widoczne i to najważniejsze!
Moim największym problemem jest właśnie utrzymanie właściwej temperatury pieca. Gdy jest już 50 stopni przymykam dolną klapke (ręcznie, bo nie potrafię tego miernika z łańcuszkiem ustawić), ale po godzinie zdarza się, że temperatura wzrośnie nawet do 70 stopni. Całkowite zamknięcie klapki powoduje gwałtowny spadek temperatury. Tata w takim przypadku zmniejsza przepustowość w rurze, która doprowadzana jest do komina. Gdzieś czytałem, że jest to niebezpieczne i ja za każdym razem mam tą rurę otwartą. Jakieś rady?