Mam taką małą zagwozdkę, jak zorganizować instalację elektryczną żeby też nie narazić się na koszty i konieczność "utrzymywania" kilku uziomów w trudnym terenie. Poniżej poglądowy rysunek: [ATTACH=CONFIG]468098[/ATTACH] Mam przy ogrodzeniu skrzynkę zakładu, a nieopodal dostawioną własną rozdzielnicę, do której na dzisiaj mam dociągnięte dwa kable do altany i garażu (domu jeszcze nie ma). Układ TNC-S. W mojej rozdzielnicy jest zrobiony punkt rozdziału i obecnie do altany oraz garażu idzie instalacja pięcioprzewodowa TN-S. Odległości są niemałe, czasem jak coś się wydarzy to tracę zasilanie zarówno w altanie jak i w garażu (m.in. przez jeden wspólny wyłącznik różnicowoprądowy). Przepisy mówią, że punkt rozdziału TNC-S musi mieć przewód PEN o przekroju 10mm2. Moje pytanie jest takie, jak to najlepiej zorganizować, żebym miał jak najmniej problemów w przyszłości (w domu i tak zakładam, że będzie uziom). Nasuwają mi się trzy wersje: 1) W głównej rozdzielnicy wyłączniki nadprądowe na każdą nitkę + wyłącznik różnicowoprądowy typu S, np 100mA. W domu/altanie/garażu wyłączniki różnicowoprądowe w ilości według potrzeb. PE w domu dodatkowo uziemione lokalnym uziomem. 2) W głównej rozdzielnicy wyłączniki różnicowoprądowe typu A + wyłączniki nadprądowe na każdą nitkę. Tylko w tym przypadku z domu musiałbym za każdym razem latać jak coś wyleci, dla mnie to odpada. 3) W głównej rozdzielnicy brak wyłącznika różnicowoprądowego, ale dokonany już rozdział na "PE i N", a wyłącznik różnicowoprądowy dopiero po stronie altany/garażu. W domu rozdział mógłby być zrobiony, bo uziom będzie. Nie zabezpieczam się tutaj pod kątem ewentualnej upływności któregoś kabla w przyszłości. Z góry dziękuję za pomoc i sugestie - nim będę rozmawiał z projektantem. PS: Do garażu jest 5x6mm, już nie poprawiam na rysunku - ale to i tak raczej nieistotne.