
Później podsypka i... ukochane przez nasz ZBROJENIE wszystkie strzemionka - moja robota, łączenie strzemion z prętami - M z bratem i kolegą (niezastąpieni pomocnicy!), długo trwała praca, M stracił wszystkie (ostatnie) włosy (a gdzie do końca budowy!!! ) ale - zrobili. Następnie do pracy wkroczył T i z M zrobili szalunki (chyba yło wtedy 50stopni w słońcu...) i za kilka dni betoniary przyjechały i zalały.
Potem M praca wezwała na miesiąc do lasu, z którego nosa nie wyściubił. T wznosił ściany fundamentowe z pomocą mojego teścia i szwagra M. Szybko się uwineli, kawał dobrej roboty "odwalili". Potem wiadomo - tynkowanie tego, dysperbit, ocieplanie, folia i...powrót M. Zasypywanie poszło gładko, ubijanie piachu również... i od tamtej pory (październik) stoimy i czekamy aż szanowny bank zlituje się i da kredyt...niestety, wszystko najbardziej od mojej pracy jest zależne ale to temat rzeka... może w kwietniu złożymy wniosek ponownie:( ale narazie nie zapeszam...czekamy na tą właściwą dla bankowców chwilę. W międzyczasie dostawca energii postawił nam słup, a my walczymy z kanalizą (zburzyliśmy na teściów działce budynek, by uzyskać jak najkrótsze dojście od studzienki do naszego domu żeby móc uzyskać odpowiedni spadek i uniknąć przepompowni. Do wiosny chcemy jeszcze kanalizę w fundamentach rozprowadzić i się podpiąć, jeśli się uda to i zalać płytę. Jak będzie? Czas pokaże, narazie wyluzowałam i czekam na "lepsze czasy"
- Czytaj więcej..
- 0 komentarzy
- 1 308 wyświetleń