Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Sursum

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    68
  • Rejestracja

O Sursum

  • Urodziny 28.10.1977

Informacje osobiste

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Mój klub zainteresowań
    Budowa - wymiana doświadczeń

Dane osobowe

  • Województwo
    mazowieckie

Profil płatny

  • Kategoria
    usługi

Sursum's Achievements

 SYMPATYK FORUM (min. 10)

SYMPATYK FORUM (min. 10) (2/9)

10

Reputacja

  1. Zależy też od tego, co rozumiesz przez kompletny stan deweloperski. I jaka jest jakość tego stanu, czy nie trzeba czegoś poprawiać, np nierównych posadzek, co ze schodami, ile jest łazienek i jaką mają powierzchnię. To samo tyczy się kuchni. Jak wygląda otoczenie domu (taras, podjazd). Generalnie ekipami przy średnim standardzie (czyli bez szaleństw) spokojnie 1.000 zł od metra. To też zależy od wielkości pomieszczeń (wykończenie łazienki jest droższe niż wykończenie pokoju przykładowo), standardu, ilości robót we własnym zakresie. Poniżej 100.000 zł to już raczej będzie konieczne kombinowanie - zamawianie materiałów gorszej jakości, wykonywanie prac częściowo we własnym zakresie. Kwota górna nie istnieje, na same parkiety możesz wydać i 100.000 zł, jeśli zażyczysz sobie parkiet egzotyczny z dużych desek.
  2. Na razie za dużo jest "myślę o..., myślę, że ...". W takim budżecie zmieszczą się tylko majsterkowicze-pasjonaci, którzy dysponują tanim lub najlepiej darmowym zapleczem pomocników (najczęściej rodzice/teściowie/rodzeństwo). Ceny budowy na stronach biur architektonicznych są nierealne, często są zaniżone nawet dwukrotnie. 250.000 to budżet dla majsterkowicza, który ma już uzbrojoną działkę o dobrych warunkach geologicznych. Wtedy można myśleć o parterówce 80m2, akurat będzie na budowę i na papierkologię.
  3. No właśnie, ja mam wrażenie, że każdy tutaj wyładowuje swoje frustracje życiowe, związane ze zbyt niskimi dochodami w stosunku do potrzeb i racjonalizuje swoje decyzje o określonym metrażu domu. Wątek nie dotyczy rozpatrywania, jaki metraż domostwa jest najbardziej optymalny, tylko prośby o opinię, jakie są wady i zalety takiej "posiadłości". Podam może inny, dość dosadny przykład. Za Gomułki obowiązywała norma zabudowy - 90m2 powierzchni użytkowej plus piwnica. Czyli wymiary bliskie Waszym wydumanym ideałom, razem z kotłownią te domy miały po 140 - 150m2. I prawda jest taka, że te domy są po prostu klitkowate. Widziałem ich kilkadziesiąt i każdy był po prostu maleńki. To może być czasem urocze, ale na pewno nie jest praktyczne (Chyba że jesteś emerytem i oszczędzasz na ogrzewaniu). Duży metraż to nie tylko więcej pomieszczeń. To także większe pomieszczenia. W jadalni 15m2 nie wstawisz normalnego, dużego stołu, salon 25m2 to nie salon, tylko absolutne minimum. Pewnie, mieszkać można we wszystkim, ale duży dom daje większe możliwości. I nie ma tu mowy o tym, czy stać mnie na to, czy na to. Są ludzie, których stać, ale pytają się: "czy warto, czy taki dom mnie nie przytłoczy, czy nie będę się w nim czuł obco". A nie jakieś teksty nawiedzonych frustratów, których nie stać na określone rozwiązania i muszą na siłę wszystkim udowodnić, że ich wybory są najlepsze na świecie. Sam mieszkałem w domu 350m2 i uważałem, że i tak jeszcze kilku metrów brakowało. Nie miałem ogrodu zimowego, choć bardzo by się przydał, w salonie nie zmieścił się fortepian, a w bibliotece - sali do bilardu wszedł tylko krótki stół i dwa razy mniej foteli klubowych, niż chciałem. Warsztat też był za mały, gabinet też. Pojęcie zbyt dużego garażu w ogóle nie istnieje. Czyli spokojnie dobiłbym do 500m2, i wtedy dopiero takie dom byłby idealny, choć pewnie wtedy i tak bym stwierdził, że jednak przydałaby się sauna i basen. Oczywiście, potrzebujesz pomocy ogrodnika, sprzątaczki, przynajmniej raz na jakiś czas, a koszty ogrzewania są znaczne. I co z tego, dom zwraca to wszystko z nawiązką. To nie jest kwestia tego: "czy Cię stać". Jeśli Cię nie stać, po prostu dużego domu nie buduj. I to nie jest żaden przytyk ani naśmiewanie się. Rzeczywiście nie ma sensu budować domu zbyt dużego w stosunku do dochodów, bo nie ma sensu wykrwawiać się latami na jego budowę czy utrzymanie. Ale jeśli człowieka stać, to rzecz raczej nie podlega dyskusji. O ile nie jesteś singlem, to posiadanie dużego domu jest atutem, zwłaszcza że taka rezydencja ma także funkcję "centrotwórczą", co jest bezcenne dla ludzi, którzy lubią towarzystwo
  4. Mieszkałem nawet w nieco większym (trochę więcej powierzchni użytkowej), ale naprawdę niewiele. Tak naprawdę, jeśli chcesz mieć dom, który poza sypialniami i łazienką z wucetem będzie miał dużą jadalnię, salon, jakieś gabinety, pomieszczenia gospodarcze, to trudno zejść poniżej podanego przez Ciebie metrażu. W takich domach mieszka się świetnie, bo pozwala choćby profilować pomieszczenia do aktywność (dzięki temu miałem i gabinet i siłownię i pokój z bilardem). Nie zmienia to faktu, że nie jest to metraż, na który przeciętnego śmiertelnika stać (w budowie i w utrzymaniu). Dziś takich domów praktycznie się nie buduje. Musisz wziąć pod uwagę, że zgodnie z danymi GUS-u przeciętnie oddawany do użytku dom to parterówka z poddaszem użytkowym, bez piwnicy, o powierzchni (średniej) 140 - 150m2. Metraż dominujący (co wynika przede wszystkim z aktywności deweloperskiej) to 100 - 120m2. Domy, o jakich mówisz (i jakie planujesz zbudować), stanowią nikły procent (3-5) oddawanych obecnie do użytku. Duży dom to zazwyczaj także duża działka. Wszystko to składa się na: - wyższy koszt budowy, - wyższy koszt utrzymania - nie tylko media, ale także służba. Może trochę zbyt staroświecko, ale trzeba być finansowo i mentalnie przygotowanym, że ktoś po domu i ogrodzie będzie Ci się kręcił (nawet jeśli nie przez cały czas), - proporcjonalnie wyższy koszt remontu, który wyniesie Cię za 20 lat tyle, co wybudowanie całego, kompaktowego, od początku, Odmiennie niż przedmówcy uważam natomiast, że w dużym domu łatwiej jest coś znaleźć, bo tam raczej wszystko ma swoje miejsce. Jest i miejsce na klucze, i na papiery, i na narzędzia. To właśnie na małych metrażach jest z tym problem, bo masz pomieszczenia multifunkcyjne. Wreszcie, na koniec, wspomnieć trzeba o czymś, o czym wszyscy zapominają. Dom zapewne będzie trzeba kiedyś sprzedać. Dom o powierzchni 100 albo 150 m2 sprzedasz zawsze, domy duże sprzedają się (za dobrą cenę) tylko w dobrych lokalizacjach (dzielnice willowe wielkich miast albo willowe miasteczka przy ich granicach). Mam wielu znajomych, którzy pobudowali domy po 600, a nawet 1000m2 i przyznają otwarcie, że są one niesprzedawalne
  5. Musisz realnie ocenić swoje możliwości finansowe. Ten większy dom nie będzie aż o 20% droższy. Jego kubatura jest o 13% większa od mniejszego, do tego nie ma kilku podrażaczy w stylu portfenetr czy okno narożne. Długość instalacji też podobna, choć w większym jest więcej oczek. Dach praktycznie taki sam, kominy i tu i tu dwa. Nie da się jednak ukryć, że jego postawienie będzie droższe, droższe będzie również jego utrzymanie, zawsze to dodatkowe metry do grzania. Jeśli masz bardzo napięty budżet (a musisz pamiętać, że za dekadę czeka Cię remont), to zdecyduj się na mniejszy, musisz jednak pamiętać, że ten większy jest bardziej komfortowy. Kuchnia 7 metrów jest mała, 9 robi dużą różnicę, to samo z pokojami i garderobami.
  6. Nie strasz mnie dziecko. Jak widać Twoja aktywność forumowa skończyła się wraz z ostatnim postem, mała agitatorko Pana Rosłańca. Jak chcesz dane do pozwu, uderzaj na priv, bardzo chętnie podejmę rękawicę. Tylko że to drogo będzie Cię kosztować, mój drogi piarowcu
  7. Ty sobie chyba żartujesz. Wiesz, jak Francuzi traktują zagraniczne ekipy budowlane? Jak nie dochowasz wszystkich formalności (a nie dochowasz na 100%), to od razu masz wjazd żandarmów na plac (po życzliwym telefonie od lokalnej firmy budowlanej) i sprawę karną. Polskie podejście do budowy, zakładające dużą swobodę inwestora, a nawet samodzielne wykonywanie prac, jest w Europie odosobnione. Francuzi w ogóle mają hopla na tym punkcie, są bardzo rygorystyczni formalnie. Możesz spróbować się dogadać z lokalną firmą, która proces będzie firmować i weźmie podwykonawców z Polski na wykonawstwo pod klucz.
  8. Flisiu, jak masz garaż ogrzewany, to wymogiem prawnym jest, by wymiana powietrza następowała co najmniej 1,5 raza na godzinę. Koktajl, nie wprowadzaj ludzi w błąd. Zapewnienie wentylacji w garażu jest wymogiem prawnym, który wynika z zasad bezpieczeństwa. Jak chcesz się truć to proszę bardzo, ale nie doradzaj tego innym. Miałaś po prostu niedouczonego kominiarza, który nie zna przepisów. Owszem, jeśli garaż jest nieogrzewany, można ograniczyć się do wentylacji za pośrednictwem bramy garażowej, ale wymaga to zamontowania w niej dodatkowego otworu o powierzchni co najmniej 0,04 m2
  9. Weź się w ogóle przeczytaj. Przecież to jest bełkot marketingowca, nikt o zdrowych zmysłach by taki nie napisał. Normalny człowiek by to ujął zupełnie inaczej. Tu po prostu widać, że jesteś klepaczek postów. Ile dostajesz za jeden?
  10. Nie wiem, co zrobić w Twojej sytuacji. Ja mam garaż bryle, ocieplony i grzeję w nim do 16 stopni, jak całe przyziemie. W Twojej sytuacji na pewno nie możesz doprowadzić do sytuacji, w której ściana garażu będzie nieocieplona i jednocześnie z jednej strony panować będzie temperatura 20 stopni, a z drugiej piętnaście stopni niższa. W takim wypadku musisz ocieplić od wewnątrz, w tym strop, ale za skuteczność tego rozwiązania nie dam głowy.
  11. Będę pisał, ponieważ po Twojej postawie widać, że do firmy Rosłan należy mieć morze uwag. Prawdopodobnie, biorąc pod uwagę zasady doświadczenia życiowego, jest to akurat firma, której nie należy ufać, ponieważ do zdobycia klientów, zamiast marketingu szeptanego, musi stosować agresywny w formie marketing na forach budowlanych. Czy jest tu ktoś oszukany przez firmę Rosłan?
  12. No to przypomnij sobie trochę fizyki z liceum i już odpowiedź będziesz znał. Albo zapytaj tych, którzy w takich domach mieszkają co najmniej po kilkanaście lat, bo tu dominuje hurraoptymizm tych, którzy się dopiero budują albo niedawno się wprowadzili
  13. To zacznij od innej strony. Projekty gotowe są niestety robione ze sztancy, do tego mało zoptymalizowane. Jeśli pracownia chce utrzymać się na rynku, musi wypluć z siebie kilka setek projektów. W efekcie tracą one na jakości. Muszą też pasować na praktycznie każdą działkę i każde warunki glebowe. Dlatego też na porządku dziennym jest projektowanie ich z "zapasem". Tak naprawdę sensowne jest skorzystanie z gotowca tylko w przypadku, gdy budujemy standardowy domek typu salon na dole, sypialnie na górze. W innych przypadkach jest to mało efektywne. Zresztą w ogóle obserwuję ciekawą, a jednocześnie irracjonalną tendencję - ludzie oszczędzają na etapach przygotowawczych do budowy, które pozwalają zoptymalizować cały proces, aby potem wydać grube pieniądze na glazurę, która za kilka lat i tak wyjdzie z mody,wyszczerbi się i będzie do wymiany. Jeśli masz działkę i jasno sprecyzowane wymogi, zacznij od badania geotechnicznego. Kosztuje kilkaset złotych, a geolog zrobi Ci opis i może się okazać, że przykładowo możesz w ławy wrzucić betonu i zbrojenia za kilka tysięcy mniej. Z badaniem geotechnicznym idziesz do projektanta, na karteczce pokazujesz wymiary i układ działki, listę wymogów, wyciąg z miejscowego planu i projektant optymalizuje Ci dom pod Twoje potrzeby. W efekcie zamiast kupić słabo dopasowany gotowiec, możesz więcej wycisnąć z projektu indywidualnego, w efekcie oszczędzając na metrażu kolejne tysiące. I przemyśl dach czterospadowy, dwuspadowy jest dużo tańszy, także w zakresie utrzymania i remontów. Zobacz jak budują nasi zachodni sąsiedzi - małe domki jednorodzinne są praktycznie robione tylko jako domy z dachem dwuspadowym. Dachy wielospadowe zarezerwowane są dla dużych willi, gdzie zastosowanie dachu dwuspadowego jest trudne ze względów praktycznych.
  14. Siłą tego forum jest zaangażowanie jego uczestników i zaufanie, które między nimi się pojawia. I to działa póty, póki wszyscy grają ze sobą fair. W sytuacji, kiedy do głosu dochodzi cytowana przez Ciebie reguła: "to jest forum i każdy może napisać, co chce", upada jego główna zaleta - wzajemne zaufanie. Nam jako społeczeństwu wzajemnego zaufania akurat brakuje, to jest potężna bariera rozwojowa dla Polski. Dlatego też szlag mnie trafia, jak widzę jakiegoś paproka, który w ten sposób uprawia prymitywną kryptoreklamę. I kup sobie słownik poprawnej polszczyzny, bo zęby bolą, jak się Cebie czyta.
  15. Fajny masz ten blat, tylko akurat zupełnie inny niż mój Ja mam pojedyncze klejenie, do tego nie mam szafki pod umywalką, więc z drewna mam sam blat i zastrzał, który idzie ukosem do ściany. I tu też mam problem, bo blat jest intensywnie użytkowany i zalewany wodą (i tym samym olej szybko się wyciera), natomiast nie dotyczy to zastrzału. No i masz inny kształt umywalki, moja jest mniej więcej taka: http://massi.pl/produkty/ceramika/umywalki/umywalki-nablatowe/oval-umywalka-nablatowa/ tylko że głupkowato wymyśliłem sobie baterię w tym stylu http://www.lecico.pl/test/umywalka-nablatowa-round-bowl-42cm.html Nie muszę się więc szczególnie męczyć ze stykiem blatu z umywalką, bo tam i tak pada cień, więc nie widać różnicy w poziomie szlifowania (ale za to mam problem z baterią). Ostatnio do olejowania używałem Starwax. Dobrze się sprawdził, używam go też do mebli ogrodowych z merbau. Co do olejowania to patrzę, jak zachowują się krople wody na blacie. Jak blat przestaje być hydrofobowy i krople wody zaczynają się na nim "rozpływać", znaczy to, że już czas na olejowanie. Jeśli dotyczy to tylko części blatu, gdzie stoi dozownik od mydła, po prostu lekko szlifuję ręcznie i uzupełniam olejem to miejsce. Z tym że nie wygląda to zbyt estetycznie, więc traktuję to jako zabezpieczenie tymczasowe. Całość olejuję w tren sposób, że po prostu brutalnie zrywam całą wierzchnią warstwę przy użyciu papieru ściernego, do gołego drewna. Niestety w miejscach, gdzie stoi np dozownik na mydło, zawsze zostaje ciemniejszy ślad, stąd też ręcznie się tego nie zeszlifuje, przynajmniej zacząć trzeba szlifierką. Zaczynam zazwyczaj od gradacji 200 i kończę na najdrobniejszej, jaką mam, najczęściej 1000. Najlepiej kończyć na 2000, ale nie zawsze da się dostać w markecie. Nie wiem, jak wykończysz ranty, ja mam je wszystkie wyoblone i nie mam rantów, stąd mam łatwiejszą robotę. Jak wyszlifuję, osuszę i odpylę to maluję dwu albo trzykrotnie w odstępach co kilka godzin, za każdym razem zbierając nadmiar oleju i przecierając drobnym papierem. Między pierwszym a drugim olejowaniem upływa zazwyczaj ze dwie godziny, po drugim musi upłynąć więcej. Idealne byłyby większe odstępy, ale to nie zakład stolarski, lecz operacja na żywym organizmie i się nie da. Podstawa to dobra wentylacja, bo w łazience zatruć się łatwo. Merbau, nawet jeśli dopuścisz do wniknięcia wody w blat, wiele wybacza. Mam ten blat już od prawie dekady i nie widać po nim, że był szlifowany wielokrotnie. Niestety w domu nie powtórzysz warunków stolarni. Mój stolarz blat robił przez kilka tygodni i w efekcie nie musiałem go olejować przez dobre półtora roku. W warunkach domowych jest to niestety nie do powtórzenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...