Dzień dobry. To mój pierwszy post, ale forum anonimowo podczytuje od dawna - głównie poszukując inspiracji. Zauważyłam, że często pomagacie takim "zielonym" jak ja, więc może i tym razem... Robię remont domu. Trafił mi się świetny hydraulik, elektryk i firma od okien też zrobiła wszystko sprawnie... ale nie mogło być wciąż tak dobrze... Zaczęłam od łazienki, więc do ogólnego wykończenia (wylewka, płytki, sufit z płyt i zamontowanie sprzętów) wzięłam "fachowca". Polecił mi go chłopak siostry, więc trwałam w błogim przekonaniu, że to sprawdzony i porządny człowiek. Taaak... Umawiałam się z nim na daną kwotę za pracę + wliczone w cenę miały być wszystkie potrzebne materiały - kleje itd. Teraz już bym tego błędu nie popełniła, ale mądry polak po szkodzie i ja dziś nie o tym... Pominę już milczeniem, że łazienkę, która ma niewiele ponad 3 metry kwadratowe pan robi mi od trzech tygodni i wciąż nie położył wszystkich płytek... Wreszcie prawie zbliża się do końca i przyszedł czas montażu wanny. A tu zonk. Chłop sobie życzy, żebym zakupiła jakąś mozaikę, bo on mi zwykłymi kafelkami tej wanny nie obuduje, albo żebym kupiła plastikową obudowę, którą się tylko tam wsuwa... No kurczę, chciałam mieć wannę obudowaną płytkami, taka od początku była umowa, nic innego nie wchodziło w grę. Czy może te płytki są zbyt problematyczne, bo mają wymiary 60 x 25 cm? Nie można ich pociąć i dopasować do półokrągłej wanny? Fachowiec twierdzi, że "się nie da", a jak się da to "będzie wyglądało jak za komuny" i "będzie widać brzegi gdzie były cięte" Ogólnie: w cenę wykonania robót wliczył mi koszty obudowania wanny, a teraz mam kupić kawał plastiku, żeby on go mógł tylko pod wannę wsunąć. Czy ja się niesłuszne czuję naciągana? Na wszelkie moje protesty, że tego nie kupie, bo a) nie podoba mi się taki efekt oraz b) dość już po drodze rzeczy "wyskoczyło" zaczyna na mnie "wsiadać", że "to jest remont i trzeba się liczyć z kosztami" Serio? To mój czwarty "fachowiec" i tylko u niego cena, którą mi początkowo podawał za robotę zdążyła w trakcie wzrosnąć o 25%... :/ Nie wspomnę o rzeczach, które stale muszę dokupywać, bo "się nie da", albo "nieszczęście, trzeba inaczej". Czy to może ja nie mam racji, rzeczywiście się nie da i powinnam biec do sklepu po obudowę, albo mozaikę (która mi się nie podoba i nigdy nie podobała)?